Większość z nas ma nikłe pojęcie o tym czym jest Gazprom? Jakie cele wyznaczyli koncernowi władcy Kremla? Jakimi metodami posługuje się Gazprom, by osiągnąć cel? Dlaczego to firma polityczna?
Po trzeciej nad ranem zakończyłem ścinać film „Wszystkie chwyty dozwolone. Afera GetBack”, aż doszedłem do 114 minut. Kiedy premiera filmu? To trudne pytanie, bo film jest krytyczny, niewygodny dla wielu stron, osób. Ale myślę, że najbliższy tydzień przybliży nam datę.
Pamiętam, że już w 2014 roku Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie, w którym powiedział, że to, jak wyglądają polskie regulacje dotyczące podsłuchów, jest niezgodne z konstytucją i nakazał zmianę prawa. Ta zmiana prawa do dzisiaj nie nastąpiła. Rzecz polega na tym, że nie ma kontroli nad tym, co robią służby. Rzeczywistej, realnej kontroli, a nie fikcyjnej.
Montaż filmu „Wszystkie chwyty dozwolone. Afera GetBack” dobiegł końca. Film trwa dwie godziny, to za mało czasu, dlatego powstaje książka, da bardziej niż film pogłębiony dostęp za kulisy afery, którą wielu chce zamieść pod dywan.
Żadna z ustaw normujących działalność służb specjalnych nie zawiera definicji czynności operacyjno-rozpoznawczych. Przypomnę, że w latach 2013–2016 zlikwidowano zakaz używania w procesie sądowym tzw. owoców zatrutego drzewa. Tylko nieliczni prawnicy podnoszą postulaty jak najszybszego unormowania w kodeksie postępowania karnego kompleksowej regulacji dotyczącej pozyskiwania i wykorzystania w procesie karnym materiałów z czynności operacyjnych. Politycy każdej opcji, którzy decydują o prawie, milczą.
Lex TVN, to tak naprawdę dla wielu dziennikarzy to punkt wyjścia do rozmów o polskich mediach. Gdy podsumowałem, że polskie media to Dziki Zachód, jeden z dziennikarzy zaprotestował: „U nas to Dziki Wschód. A raczej czarna, dzika dziura między Wschodem a Zachodem”
Czy sprawę GetBack chcą wykorzystać pewne struktury politycznie związane z politykami i organami ścigania, które bardzo mocno wchodzą w finanse? W ten sposób chcą zbudować swoją potęgę.
O co chodzi z tym Czarneckim, pytają mnie. Warto zauważyć, co wielu zaskoczy znających sprawę, że według moich rozmów z jednym ze śledczych dla prokuratury Leszek Czarnecki nie jest głównym odpowiedzialnym w aferze GetBack. To tylko jeden z wątków śledztwa. Odpowiadam więc krótko: Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go!
– Widziałem niektóre z tych filmów. Widziałem je w prokuraturze i dotyczyły mnie. Jeżeli mają na mnie, to mają też na Bortniczuka. No proste-mówi. Ten wątek powinien zainteresować służby i prokuraturę, bo mamy mowę o grupie hakowej, która za przyzwoleniem służb istnieje. Kooperują pod pretekstem walki z mafią? A wiadomo jest, że kolejne osoby są szantażowane.
Kiedy spotkałem się z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim w gorzkiej rozmowie stwierdziliśmy, że to miejsce nazwane przez niego w mocnych słowach „k…dołkiem” przestało istnieć w tamtej wersji, ale to nie załatwia sprawy. Sprawdzenie tego draństwa, które się tam działo do Krystka jest śmieszne. Brak także u wielu osób, które wspierały to miejsce autorefleksji. Komu spadł włos z głowy? Problemy mają teraz dziennikarze i on.
– Ludzie nie wiedzą, jak obrzydliwe są transakcje zawierane przez wpływowych ludzi z mediami – mówi jeden z bohaterów filmu. Inny dodaje: – Dzisiaj debata oparta na faktach jest w zasadzie niemożliwa, bo nie zgadzamy się co do faktów. Straszne.
Leszek Czarnecki musi sprzedawać biznesy... Ta cała sytuacja prawna wokół niego. To wszystko mu nie ułatwia życia. Ale mówią też, że ma tonę nagrań i że wróci na białym koniu.
Poznałem wiele ludzkich dramatów, historii, które zaprzeczają tezie, że ofiary afery GetBack, to „powodowani chciwością klienci”. Robienie z poszkodowanych hazardzistów jest niedopuszczalne. A takie opinie non stop słyszę od tych, których pytam: Jak to możliwe, że byliście ślepi? Zapominają, że bank to nie kasyno, lecz instytucja objęta nadzorem publicznym.
Krystek nie działał samodzielnie, dostarczał dziewczynki elicie, korzystał z samochodów, jachtów, entourage’u „Zatoki Sztuki” i innych klubów. Bez nich byłby nikim.
Jeden z moich rozmówców powiedział, że zawsze, jak wybucha afera finansowa, pojawia się stado hien, które chcą zarobić na aferze. Doprowadza to do sytuacji, w której afera staje się większa niż rzeczywiście była, są większe szkody, większe straty, dzięki temu hieny zarabiają.
Na końcu jest apel do poparcia środowiska dziennikarskiego. Słusznie. Choć może to także czas na autorefleksję”, bo na razie to tylko broni się „swoich”. W ten sposób nie ma już jedności tam, gdzie powinna być, pomimo różnic. Skutki? Teraz służby i władza, każda (ta za PO-PSL, wcześniej SLD nie była lepsza), będą wykorzystywać słabość solidarności dziennikarskiej i pozostaje bezradność. Niezrozumiały jest dla mnie także brak zainteresowania, czy komputery trafiły do tajnej kancelarii w sądzie. Dlaczego nie dokonano binarnej kopii? Itd. Kolejne zaskoczenie to, jak informacja o tym wydarzeniu szybko znikła z jedynek mediów.