Kiedy spotkałem się z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim w gorzkiej rozmowie stwierdziliśmy, że to miejsce nazwane przez niego w mocnych słowach „k…dołkiem” przestało istnieć w tamtej wersji, ale to nie załatwia sprawy. Sprawdzenie tego draństwa, które się tam działo do Krystka jest śmieszne. Brak także u wielu osób, które wspierały to miejsce autorefleksji. Komu spadł włos z głowy? Problemy mają teraz dziennikarze i on. Latkowski-Karnowski-Sopot-Krystek-zatoka-sztuki.jpgSylwester Latkowski i prezydent Sopotu Jacek Karnowski

Ryszard Krauze, który miał zostać szejkiem

15 listopada 2021, poniedziałek

Petrolinvest złożył wniosek o upadłość. Spółka ta przez wiele lat był kontrolowana przez biznesmena Ryszarda Krauze, niegdyś jeden z najbogatszych Polaków. Spółka szukała na całym świecie gazu i ropy, kupiła wielkie złoża w Kazachstanie. Od 2015 roku Krauze nie jest obecny w jej akcjonariacie. 

W 2013 roku napisaliśmy z Michałem Majewskim artykuł o Ryszardzie Krauze. Nasi rozmówcy opornie się zgadzali na spotkanie i bardzo byli oszczędni w słowach. Ryszard Krauze urodził się w 1956 r. w Gdyni. Jego ojciec był kierownikiem sekcji w Zakładach Remontowych Marynarki Wojennej, matka – kierowniczką działu spółki C.Hartwig. Krauze skończył wydział technologii maszyn budowlanych na Politechnice Gdańskiej. Grał w koszykówkę – sport był zawsze ważny w jego życiu. Pierwszy raz na Zachód wyjechał w 1984 r., do Niemiec, gdzie miał pracować w firmie handlującej skórami. Jak sam opowiadał, był tam zatrudniony w pionie komputerowym i dzięki temu dobrze poznał branżę informatyczną. Do Polski wrócił z pokaźną sumką niemieckich marek. Z teczki paszportowej w IPN wynika, że w 1987 r. pracował jako specjalista w Przedsiębiorstwie Handlu Zagranicznego „Polservice”. A już w 1988 r. jako zatrudnienie podaje Zakład Techniki Komputerowej „Peokom” w Gdyni przy ulicy Balladyny. Krauze otrzymał wtedy, jak czytamy, „zezwolenie nr rej. 1976 na wykonywanie rzemiosła w zakresie: zapisywanie programów komputerowych na dyskach lub taśmach elektronicznych oraz naprawa i wyrób urządzeń elektronicznych”. Tak zaczął budowę swojego imperium. Jego firmy zajmowały się informatyką, ale też budownictwem, obrotem nieruchomościami, produkcją insuliny, poszukiwaniami ropy naftowej. Najważniejsze z nich to: Prokom Investment, Prokom Software, ABG Ster- -Projekt, Combidata, Comp, Postdata, Safe Computing, Bioton, Petrolinvest, Polnord.

Ostrzyżony na komandosa, 190 cm wzrostu, z nieodłącznym cygarem biznesmen zręcznie poruszał się za kulisami polityki i nie wiązał się z konkretnymi partiami. Zatrudniał byłych ministrów i ludzi, którzy odeszli z polityki. Jego dobrymi znajomymi byli: Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, Lech Kaczyński, Donald Tusk. Krauze obracał setkami milionów złotych – mógł dać pracę, mógł wesprzeć różne projekty. Jeden z byłych decydentów w MSW: – Dużo zarabiał, więc mógł mieć szeroki gest.

Wykupienie domu Karola Wojtyły w Wadowicach? Proszę bardzo. Miliony na turniej tenisowy w Sopocie? Nie ma problemu. Kasa na wysokobudżetowy film? A jakże! W Trójmieście to było tak, że jak dwóch facetów ścigało się na pontonach, sponsorował to Ryszard Krauze. Znajomy biznesmen: – Rozdęcie było gigantyczne. Mówię kiedyś Ryszardowi: „Okradają cię twoi menedżerowie, zrób coś z tym!”. Machnął ręką z lekceważeniem i odparł: „Łyżeczkami mogą”. Cesarz, otoczony tabunami PR-owców i doradców, był mistrzem zakulisowej gry. Biznesmen: – W drugiej połowie lat 90. Ryszard wprowadzał jedną ze spółek na giełdę. W jednym z tytułów prasowych szykowano tekst na jego temat. Inspirację, wiadomości do artykułu dawał jeden z ważnych uczestników życia politycznego. Artykuł miał mocno uderzyć w Ryszarda, wskazywać na jego powiązania ze służbami i niejednoznaczne początki biznesowej kariery. Dzięki wpływom Ryszarda tekst został zdjęty, a pismo zaczęło dostawać intratne reklamy od spółek z grupy Prokomu. Ze zdziwieniem zauważyłem, że po niedługim czasie inspirator tamtego tekstu zaczął zarabiać u Ryszarda. Poszedłem do niego i mówię: „Facet chciał cię zniszczyć, a ty mu dajesz robotę?”. A Krauze z uśmiechem: „Wrogów trzeba trzymać blisko siebie”.

Jeden z najbogatszych Polaków: – Ryszard miał dobrze ułożony biznes. Informatyka, leki, nieruchomości. Był bezpiecznie zdywersyfikowany. Jeśli nieruchomości dołują, odrobić straty można było na przykład w branży lekowej. Tyle że w 2006 r. Ryszard uwierzył w totem, uważał, że znalazł Świętego Graala. Chodziło o ropę. Menedżer, który pracował u Krauzego: – Było w tym coś dziwnego. Szef latami mówił, że gaz czy ropa to nie jest zabawa dla niego. Tłumaczył, że to biznes, na którym łatwo się potknąć, bo są tu interesy tajnych służb, państw i wielkich koncernów. Ale sam dał się ponieść. W 2006 i 2007 r. w biurach Prokomu mówiono tylko o jednym. O kazachskiej ropie. Krauze dość łatwo dał się owładnąć „gorączce czarnego złota”, która doprowadziła go teraz na skraj przepaści.

Decyzja wejścia w ropę zbiegła się w czasie z inną historią. Krauze w lipcu 2007 r. zaplątał się w aferę przeciekową. To za jego pośrednictwem według prokuratury Andrzej Lepper miał się dowiedzieć, że Centralne Biuro Antykorupcyjne szykuje przeciw niemu akcję. Wiedzę tę Krauze miał posiąść od ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka. Minister dzień przed finałem operacji CBA zjawił się w apartamencie Krauzego na 40. piętrze hotelu Marriott. Janusz Kaczmerk obiecał mi kiedyś powiedzieć, dlaczego wszedł z krawatem do apartamentu Krauzego, a wyszedł bez niego. Czekam cały czas na spełnienie obietnicy. 

To jest moment, kiedy wszystko zaczęło się sypać. Okazało się, że nietykalny Rysio przestał być nietykalny. Na pewno jednymi z grabarzy biznesowego życia Ryszarda Krauzego są Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro. Co się wtedy stało? Ludzie zrozumieli, że Rysio jest do ruszenia jak każdy inny.

Po dojściu do władzy PO Krauze liczył na to, że wreszcie wokół niego się uspokoi. Przecież premierem został jego znajomy – Donald Tusk. Tymczasem ciągle go wzywano do prokuratury w sprawie historii z przeciekiem w Marriotcie, odgrzebywano aferę Stella Maris. „Nie odpuszczają mi” – skarżył się. Od zawsze zatrudniał u siebie ludzi służb, jednego z nich wysłał do ówczesnego szefa ABW z pytaniem: „Co dalej?”. Ten udał się do premiera. Tusk wzruszył ramionami: „Co ma być, niech będzie”. Reakcja Krauzego? Opowiadał nam o niej jego znajomy: – Ryszard w swoim gabinecie zawsze trzymał na wierzchu album „Był sobie Gdańsk”, którego współautorem był Tusk. Na tytułowej stronie można było przeczytać dedykację: „Mojemu przyjacielowi Donald Tusk”. Gdy usłyszał, że jego znajomy się od niego odciął, cisnął album w kąt.

Były urzędnik państwowy, który dobrze zna Ryszarda Krauzego: – Jeśli myślicie, że on zamieszka w wynajmowanym M2 w bloku z wielkiej płyty, to się mylicie. Z pewnego poziomu nie upada się na bruk. Myślę, że odłożył parę złotych, by spokojnie żyć. 

Pedofil elit "Krystek" wychodzi na wolność

17 listopada 2021, środa

Sąd odrzucił wniosek prokuratury, który dawał nadzieję na tymczasowy areszt dla Krystka, pedofila związanego z lokalem elit, Zatoką Sztuki. Prokuratura nie ma już innych możliwości zatrzymania go za kratami – pisze Mikołaj Podolski w Onet, który tak jak ja od lat zajmuje się tą sprawą. 
Powiem wprost – nie zrobiono wszystkiego. 
– Potwory wypuszczają potwora – skomentowała mama Anaid, dziewczynki, która po spotkaniu z Krystkiem popełniła samobójstwo rzucając się pod pociąg.
Kiedy w sierpniu br. spotkałem się z prezydentem Sopotu, Jackiem Karnowskim, w czasie realizacji zdjęć do filmu „Nic się nie stało. Licencja na bezkarność”, w gorzkiej rozmowie stwierdziliśmy, że to miejsce nazwane przez niego w mocnych słowach „k…dołkiem” przestało istnieć w tamtej wersji, jednak to nie załatwia sprawy. Sprowadzenie tego draństwa, które się tam działo, jedynie do Krystka jest śmieszne. U wielu osób, które wspierały to miejsce, brak także autorefleksji. Komu spadł włos z głowy? Problemy mają teraz dziennikarze i on.

Nazwiska z potężnymi powiązaniami polityczno-prokuratorskimi

18 listopada 2021, czwartek

Dzień później dziennikarz Mikołaj Podolski na swoim profilu facebook: „To nie żart. JEDNOZDANIOWY akt oskarżenia "Krystka" przeciwko mnie, na podstawie którego od trzech lat jestem w stanie oskarżenia. To prawniczy biały kruk, oskarżycielskie arcydzieło. On tam nie napisał o co mnie oskarża, z jakiego paragrafu, nie napisał mojego adresu, a zamiast załączyć dowody, napisał "dowody znajdują się w internecie", ale nie napisał na jakich stronach. Mógł tam jeszcze dopisać wskazówkę dla sędziego "domyśl się". Powołał się tylko na jakiś dziwny dokument, który praktycznie nie ma znaczenia. Z sądowych dedukcji wyszło, że "Krystkowi" chodzi raczej o moje publikacje. W krajach z normalnymi systemami prawnymi taki akt oskarżenia od razu wylatuje do kosza albo wiesza się to dla jaj w windzie. 

Karne postępowanie sądowe wszczęte przeciwko mnie na podstawie tego dokumentu zostało umorzone przez sąd w Wejherowie, ale "Krystek" po wymianie korespondencji z SO w Gdańsku jakimś cudem je przywrócił do życia. Kilka dni temu dostałem informację, że sprawa czeka na rozstrzygnięcia lub wokandę. Mogę iść do więzienia na podstawie tego dokumentu.

Oficjalnie to mój trzeci proces w tej sprawie. W pierwszym (zwycięskim) z procesu wyleciał sędzia za bezprawne sprzyjanie szefom Zatoki Sztuki, a później sąd robił dużo, by na rozprawy nie dojechały zeznające na moją korzyść pokrzywdzone, które chciały mi pomóc. W drugim procesie (też zwycięskim), w którym czołowi prokuratorzy i sędziowie z Pomorza w ekspresowym tempie przerzucali sobie moje teczki, by mnie ścigać, ich zapędy wyhamował Zbigniew Ziobro. W tym trzecim procesie nie wiem jak będzie, bo widoczny na obrazku akt oskarżenia "Krystka" intelektualnie mnie zmiażdżył. 

Oprócz tego miałem dwa dwuinstancyjne postępowania poboczne (też zwycięskie). W jednym wywalczyłem odsunięcie stronniczego sędziego od sprawy, a w drugim wywalczyłem zdjęcie zakazu pisania artykułów o związkach Zatoki Sztuki z "Krystkiem", który wydał jeden z sądów.  

Poza tym w różnych częściach kraju miałem bodajże siedem przesłuchań jako świadek z racji napisanych artykułów o "Krystku", a prokuratorzy z głębi kraju, którzy nie postawili "Krystkowi" i jego kumplom żadnego zarzutu, grozili mi sądowymi konsekwencjami, jeśli nie przypomnę sobie nazwisk swoich źródeł. Dodatkowo moi informatorzy twierdzą (i w jednym przypadku dali mi na to dowód), że tylko w ostatnich miesiącach informacje o mnie zbierały dwie inne prokuratury i co najmniej jedna poważnie kopała w moim życiu prywatnym, de facto mnie inwigilując. Twierdzą też, że na pewno sprawdzano mnie wcześniej i że miałem więcej spraw, ale nie zawsze mnie o nich informowano, bo trafiły na porządnych śledczych lub sędziów, którzy je nie wszczynali lub odrzucali (dziękuję). 

Wszystkie te perypetie spotykają mnie przez to, że napisałem artykuły oraz książkę o tym, co "Krystek" i jego otoczenie robili nieletnim dziewczynom, nieraz odurzonym narkotykami lub tabletkami gwałtu. 

Oczywiście nie ma znaczenia to, że wśród prawników "Krystka" i ludzi z Zatoki Sztuki znalazły się m.in. nazwiska z potężnymi powiązaniami polityczno-prokuratorskimi. Ani to, że jeden z prawników, taki kolegujący się z nie zawsze ciekawymi typami, ale również z wpływowymi osobistościami, jak twierdzi moje dobre źródło, chodził nawet po ludziach i pytał "jak uciszyć Podolskiego, niekoniecznie w prawny sposób".

Podsumowując obecny stan: 

- paru ludziom pewne rzeczy ujdą pewnie na sucho, mimo że śledczy mieli dowody na tacy, 

- "Turek" nie spędził ani dnia w celi i nie ma nawet zakazu opuszczania kraju,

- "Krystek" wychodzi po symbolicznej odsiadce i nie dostał od bardzo dawna nowych zarzutów,

- a Mikołaja P. pewnie niedługo zamkną, jakieś paragrafy dopisze się później. 

Pozdrawiam Pomorze" Czytaj >>> 

Żółte papiery w sprawie GetBack i po sprawie

19 listopada 2021, piątek

Prokuratora Regionalna w Warszawie postanowiła nagle, po latach śledztwa, skierować na badania psychiatryczne jednego z byłych członków zarządu GetBack. W toku śledztwa podejrzana osoba utrzymywała, że leczy się psychiatrycznie. Prokuratura stwierdziła, że powzięła wątpliwości co do poczytalności w chwili popełnienia zarzuconych jej przestępstw i powołała biegłych lekarzy psychiatrów, którzy mają także ocenić, czy jest ona w stanie brać udział w dalszych czynnościach śledczych. 
Zauważę, że ta osoba jest od początku traktowana przez prokuraturę wyjątkowo łagodnie, a to jest istotny członek zarządu GetBack. Nie wiedzieć czemu postawiono jej tylko wybrane, lżejsze zarzuty, nie wnioskując o areszt. Teraz, jak mam rozumieć, ma dostać żółte papiery i po sprawie?
Niedawno na badanie psychiatryczne skierowano także inną osobę występującą w śledztwie, sytuacja inna, bo ta osoba nie uważa się za niepoczytalną. Osoba ta, wkurzona, powiedziała mi, że chcą z niej zrobić wariata, bo wspólpracowała a stała się teraz niewygodna.
Przypomnę zapiski z 19 września 2021 roku: „Obecnie jedyny oskarżony, który nadal przebywa w areszcie, to Konrad Kąkolewski, szef GetBacku. Z moich informacji wynika, że stan jego zdrowia psychicznego się pogarsza. Zabieranie mu sznurówek nie jest rozwiązaniem na jego problemy, z którymi się zmaga. Pytanie, komu zależy na tym, by został uznany za niepoczytalnego?”.

Nie o sztukę chodzi, a o pieniądze

20 listopada 2021, sobota

„Nie chodzi o zamiłowanie do sztuki. Chodzi o pieniądze”. „Mówi się, że po narkotykach i prostytucji to rynek sztuki jest najbardziej nieuregulowanym rynkiem na świecie”. To kilka cytatów z filmu dokumentalnego  „Zaginione dzieło Leonarda Da Vinci”. Opowieść o tym, czym jest naprawdę sztuka – chciwość, spekulacje, oszustwa, gra – a nie wartością artystyczną.