 
        Druga odsłona dziennikarskiego śledztwa magazynu Konfrontacja. To opowieść o aptekarskim układzie zamkniętym. Świat zależności, wpływów i ogromnych pieniędzy. W Polsce rynek farmaceutyczny szacowany jest na ponad 55 mld złotych rocznie. Choć brzmi to bardziej jak opis jakiejś branży wysokiego ryzyka, a nie spokojnych farmaceutów, którzy zza lady podają leki i tytułują się “Pani Magister”. Układ zamknięty to nie jest opis na wyrost, bo realia są takie, że albo jesteś z wewnątrz niego i jesteś chroniony, albo jesteś poza układem i apteka może być zamknięta z dnia na dzień. Jak to jest możliwe?
 
        Ta jedna z kluczowych kontroli rynku obrotu farmaceutykami w Polsce, prowadzona przez Najwyższą Izbę Kontroli, wywołuje emocje u wielu graczy - polityków, lobbystów, prawników, pijarowców i dziennikarzy. Chodzi o duże pieniądze. Dwadzieścia lat temu w magazynie Konfrontacja zajmowałem się układem lekowym w Polsce. Co się zmieniło? Firmy farmaceutyczne, produkujące leki i handlujące nimi, są tak potężne i bogate, że wymknęły się spod kontroli. O ich świecie wiemy niewiele, tylko tyle ile chcą nam ujawnić, bez skrupułów kupują media, angażują najdroższych pijarowców i prawników. Ofiarą ich są chorzy ludzie, którzy potrzebują dobrych i tanich leków. To się może zmienić, jeśli aparat państwa będzie właściwie ich nadzorował, a politycy tworzyć prawo, w którym to nie ich interes jest najważniejszy, a nasz, zwykłych ludzi. Zacznijmy o tym głośno mówić.
 
         
        Cztery powody upadku SVB. Co z tego wynika? Jakie są analogie tej sytuacji z ostatnimi głośnymi upadkami banków na rynku polskim? Banki działając dla zysku podejmują ryzyko, żeby nie powiedzieć „jadą po bandzie”, więc katastrofa może się przytrafić każdemu. Dlatego skuteczny i przewidujący Nadzór jest kluczowy.
 
        Kiedy spotkałem się z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim w gorzkiej rozmowie stwierdziliśmy, że to miejsce nazwane przez niego w mocnych słowach „k…dołkiem” przestało istnieć w tamtej wersji, ale to nie załatwia sprawy. Sprawdzenie tego draństwa, które się tam działo do Krystka jest śmieszne. Brak także u wielu osób, które wspierały to miejsce autorefleksji. Komu spadł włos z głowy? Problemy mają teraz dziennikarze i on.