Ryzyko głupcze. Upadek SVB, czyli podobieństwa z polskim sektorem bankowym
Ostatni tydzień upłynął pod znakiem licznych komentarzy dotyczących upadku Silicon Valley Banku (SVB) i rozważań się, jaki efekt to bankructwo wywoła na rynku amerykańskim i nie tylko na nim. Większość komentarzy dotyczyła powodów upadku SVB wynikających ze specyfiki tegoż banku, ale dużo uwagi poświęcono także samemu FED czyli Bankowi Rezerwy Federalnej. Jakie są analogie tej sytuacji z ostatnimi głośnymi upadkami znaczących banków na rynku polskim?
Cztery powodu upadku
Jak wiadomo – do upadku SVB przyczyniły się głównie cztery kwestie:
- Nadmiernie zaangażowanie banku w obligacje skarbowe o stałym oprocentowaniu utrzymywane do terminu zapadalności. W warunkach wzrastających stóp procentowych oraz przy zwiększonych odpływach depozytów doprowadziło to do konieczności sprzedaży obligacji przed terminem wykupu i znaczących strat finansowych. Ryzyko to (zwane ryzykiem stopy procentowej) można było zabezpieczyć, ale tak się nie stało bo jest to kosztowne, a SVB chciał maksymalizować zyski.
- Nadmiernie zaangażowanie w kredytowanie start-upów połączone z utrzymywaniem bardzo znaczących środków na rachunkach bankowych przez kredytowane podmioty. SVB charakteryzowała mała liczba depozytów o wysokiej wartości jednostkowej. Tymczasem stara dobra zasada zarządzania bankiem mówi, że depozytów powinno być dużo a ich wartość jednostkowa niska, tak aby poszczególne wypłaty nie zagroziły płynności banku. W przypadku problemów ryzyko tzw. run-u jest dużo wyższe, gdyż duże depozyty są w większości niezabezpieczone, a więc depozytariusze są bardziej skłonni aby je zabierać z banku.
- Łatwość komunikacji poprzez Social Media wśród społeczności kalifornijskiej, która doprowadziła do błyskawicznego odpływu środków.
- Błędy w Nadzorze, tolerowanie ryzykownych praktyk banków i brak reakcji na ryzyko systemowe.
Jeśli Czytelnik dobrnął do tego miejsca to pewnie zadaje sobie pytanie. Ale co to ma wspólnego z Leszkiem Czarneckim, jego bankami i naszym polskim podwórkiem?
Otóż ma.
Nadmierna koncentracja, czyli zaangażowanie w obligacje skarbowe w SVB przypomina do złudzenia problemy Getin Noble Banku (GNB), związane z kredytami hipotecznymi denominowanymi w walutach obcych. Te początkowo rentowne aktywa zaczęły z czasem coraz mocniej ciążyć GNB – najpierw bank musiał na nie tworzyć coraz więcej rezerw a następnie dopadło go ryzyko prawne. Pomimo upływu lat, skala walutowej akcji kredytowej GNB i ryzyka walutowego oraz prawnego była tak duża, że KNF oraz BFG nie były w stanie znaleźć banku w Polsce, który sam mógłby przejąć GNB bez ryzyka dla swojej działalności. Skala akcji kredytowej w walutach obcych w GNB stworzyła tak wysokie ryzyko systemowe, że Regulatorzy musieli wypracować specjalną formułę procedury Resolution z udziałem kilku banków.
Kolejne podobieństwo SVB z bankami Czarneckiego łączyło kredytowanie start-up-ów. Mowa tu o Idea Banku, który specjalizował się w obsłudze małych i średnich przedsiębiorstw. Oczywiście jestem daleki od porównywania innowacyjnych amerykańskich start-upów z Sillicon Valley z naszym rodzimymi rzutkimi biznesami fryzjerów, piekarzy, kosmetyczek i małych punktów handlowych, finansowanych przez Idea Bank. To co je łączy, to krótka tzw. historia kredytowa, a więc bezspornie wyższy poziom ryzyka kredytowania takiej działalności. A więc i wyższy poziom ryzyka kredytowego banku, który tego typu działalność finansuje.
Kwestii Social Mediów nie będę komentował, za to na koniec kilka słów na temat nadzoru nad rynkiem a właściwie to o jego słabościach. Tu podobieństw pomiędzy USA i Polską można dostrzec wiele.
Skuteczny i przewidujący Nadzór jest kluczowy
Pisałem wiele razy, że symptomy nadciągających poważnych problemów GNB były widoczne dobre kilka lat temu lecz zabrakło zdecydowanych działań ze strony KNF w zakresie oczekiwania skonsolidowanego wymogu kapitałowego dla całego imperium Czarneckiego. Ponadto - KNF długo nie dostrzegała praktyki przerzucania kapitałochłonnych aktywów pomiędzy różnymi miejscami imperium Czarneckiego oraz stosowania skomplikowanej inżynierii finansowej i tajników rachunkowości bez realnego znaczącego dopływu gotówki.
Z innych poważnych zaniechań polskiego Nadzoru w zakresie ryzyka należy wymienić:
- udział KNF w stworzeniu ryzyka systemowego w sektorze bankowym wynikającego z akceptacji udzielania przez banki przez długie lata kredytów hipotecznych w walutach obcych. Stara dobra zasada mówi – „zadłużaj się w walucie, w której zarabiasz”.
- tolerowanie przez KNF „pełzających” emisji obligacji dla mniej niż 149 inwestorów, co umożliwiło niekontrolowany wzrost zadłużenia np. w GetBacku i to praktycznie pod nosem KNF.
- akceptowanie przez KNF praktyki leadowania instrumentów finansowych przez podmioty finansowe (banki, domy maklerskie itd.), co powoduje, że nawet najbardziej rozgarnięci bankierzy nie są w stanie wskazać różnicy między leadowaniem a dystrybucją obligacji.
Na koniec o „przykładzie płynącym z gry z góry” czyli z angielska „Tone at the Top”. W SVB jego Prezes Gregg Becker sprzedał akcje o wartości 30 mln USD w ostatnich dwóch latach, a akcje za niemal 4 mln USD na kilka dni przed ujawnieniem przez SVB strat, które w ostatecznym rozrachunku przyczyniły się do jego upadku. Trudno nie dostrzec tu podobieństwa do opisywanej przeze mnie sytuacji zainkasowania 30 mln zł przez Czarneckiego za „zakaz konkurencji” przy sprzedaży GetBacka, podczas gdy środki te powinny trafić do Idea Banku. Za takie należy także uznać opisywane przez mnie wykorzystanie GNB oraz Idea Bank do rozwiązania prze Czarneckiego jego problemu inwestycji w SKy Tower.
Co z tego wszystkiego wynika? To, że banki działając dla zysku podejmują ryzyko, żeby nie powiedzieć „jadą po bandzie” a katastrofa może się przytrafić każdemu. Dlatego skuteczny i przewidujący Nadzór jest tutaj kluczowy. Mówienie, że "ryzyko" jest wpisane w system funkcjonowania rynku finansowego to samousprawiedliwianie indolencji.
*) „Gospodarka głupcze” / „Its the economy, stupid” – sztandarowe hasło wygranej kampanii prezydenckiej Billa Clintona w USA w 1992 roku.