Latkowski.com Latkowski.com
Powrót

2022-03-24

Kąkolewski twierdzi, że było więcej niż 8 miliardów złotych

11 marca 2022 roku odbyła się kolejna rozprawa w sprawie GetBack, kolejny dzień zeznań Konrada Kąkolewskiego. "Gdybym dzisiaj dał te wierzytelności Krukowi, to byłoby nie 8 miliardów, a ponad 12 miliardów gotówki" - oświadczył.

Straczynska-i-KK-Sad-www.jpg

11 marca 2022 roku odbyła się kolejna rozprawa w sprawie GetBack, w czasie której Konrad Kąkolewski kontynuował składanie zeznań. Tym razem atmosfera w sądzie była spokojna. Obyło się bez przepychanek.

Sprawa rozpoczęła się z 20-minutowym opóźnieniem, „z uwagi na problemy komunikacyjne”. Pomimo że sąd zaznacza, że rozprawa odbyła się jawnie, jest to kłamstwem w świetle decyzji kneblującej przewodniczącej sądu Iwony Strączyńskiej, odmawiającej dostępu wybranym osobom do śledzenia transmisji zdalnej, a tylko taka jest możliwa. Jest to ewidentne złamanie prawa i konstytucji. 

Może koledzy sędziowie broniący konstytucji wytłumaczą sędzi Strączyńskiej, że konstytucja w polskim sądzie powinna obowiązywać. Może obudzi się także prezes Sądu Okręgowego w Warszawie i zajrzy, co się dzieje? Nadal rozprawa odbywa się w Warszawie, a nie w Mińsku i Moskwie. 

Poznając wersję zdarzeń osób oskarżonych, należy pamiętać, że może to być element ich linii obrony.

Było więcej niż 8 miliarda złotych

Konrad Kąkolewski zeznał: 
„Nie było oszustwa, pieniądze były. Oszustwo było później przy układzie. Ludzie stracili nie na skutek powołanych w zarzucie umów, ale dlatego, że fizycznie te pieniądze ukradziono. Nie było rzekomego oszustwa przy sprzedaży obligacji, było zaś oszustwo później, w wykonaniu mandantów  pana Tomasza Manickiego, czyli właścicieli GetBack. To nas uniewinnia, ponieważ my nie oszukiwaliśmy. Motyw, to jest kradzież tych pieniędzy, czyli to nie my ukradliśmy te pieniądze. W związku z tym – nie było oszustwa. Z akt sprawy oraz z wyliczenia, które podałem do protokołu w dniu 25 lutego 2022 r., widać, że było więcej niż 8 miliardów złotych. Wyliczyłem, że było ponad 9 miliardów. Z kolei z księgi wierzytelności w aktach widać, że całe zadłużenie z tytułu obligacji jest w okolicach 2,7 miliarda złotych. Zaniżając ilość gotówki do 8 miliardów złotych i zawyżając liczbę obligacji do 3 miliardów, widać, że w momencie realizacji umów nie było przestępstwa z pierwszego zarzutu”.
Kąkolewski oświadczył, że „nie było nakłaniania do niekorzystnego rozporządzenia własnym mieniem przez pokrzywdzonych” oraz że „ludzie wiedzieli, że kupują produkt bezpieczny i dający odsetki, i po to przychodzili. Ryzyko, które się pojawiło, było poza zarządem, nie mogliśmy przewidzieć, że właściciel ukradnie pieniądze.
Istotną kwestią, która obala ten zarzut jest też to, że w zeznaniach wielu osób powtarza się, wielu pokrzywdzonych mówi, że kupowali produkt, nie byli świadomi, że są to obligacje. Ja to w pełni rozumiem, ludzie mają rację. Niezależnie, jak nazwiemy to coś, w co inwestowali, to coś w co inwestowali – wówczas było pokryte gotówką w 270 proc. i dawało odsetki”.

Raport Prestona

„W grupie dowodów jest materiał, który ma 308 stron. Prokuratura dopuściła mnie do mojego maila i wykopiowałem dowody na to, kto ukradł pieniądze. Ten cały pakiet pokazuje, jak szkoda powstała i kto jest sprawcą. Chcę powołać jeden dowód z tego pakietu. Jest to raport z wyceny portfeli, który pokazuje, że niezależny biegły stwierdził, iż te pieniądze były, więc oszustwa, które nam się zarzuca, nie było. Biegły to David Preston. Jest to raport z marca 2018 roku. On w całości obala ten zarzut. Mówi, że wierzytelności, które były w GetBacku, były doskonałej jakości, były poprawnie i zgodnie z prawem wycenione, były warte ponad 8 miliardów złotych. Raport zlecił Jerzy Świrski, główna osoba, która jest w grupie rzeczywistych sprawców afery GetBack. Oni to zlecili po to, żeby zobaczyć, czy jest co kraść i ile jest do ukradzenia. Potem on uciekł. Według mojej wiedzy dzisiaj Jerzy Świrski jest w Anglii. Właściciele dali swojego zaufanego biegłego. David Preston jest z firm windykacyjnych w Anglii, czyli ma bardzo dogłębną wiedzę. Specjalnie go przysłali, żeby sprawdzić, czy nie oszukujemy. Kiedy chciałem opublikować ten raport jako istotną informację o charakterze cenotwórczym, zgodnie z przepisami, właściciele zakazali mi (…)”.

Teraz to KNF może nam naskoczyć

„Komunikacja, którą pierwszy raz zobaczyłem dopiero w grudniu 2021 r., która mówi tyle, że przewodnicząca rady nadzorczej Alicja Kornasiewicz była dumna z siebie, że »tak przerobili tę firmę GetBack i usunęli wreszcie tego Kąkolewskiego, który chciał im to zablokować. Teraz to KNF może nam naskoczyć. Obetniemy obligi, trochę pokrzyczą i tyle. Możemy robić, co chcemy«. Jako przewodnicząca komitetu audytu Alicja Kornasiewicz miała całkowity wgląd w sprawozdania finansowe, faktyczną sytuację majątkową, dokumenty źródłowe, księgi. Komitet audytu to organ, który wynika z prawa dla spółek publicznych, które są na giełdzie. Ona robiła posiedzenia tego komitetu, przesłuchiwała i sprawdzała dokumenty, przesłuchiwała osoby z finansów, miała pełną wiedzę o rzeczywistej dobrej sytuacji finansowej GetBacku. Treść tej wiadomości nas uniewinnia”.

Po moim odwołaniu właściciel przestał windykować

Według Konrada Kąkolewskiego z zarzutu uwalniają go poszczególne zeznania Piotra Osieckiego, prezesa Altus TFI (z 23 albo 24 września 2021 r. w sprawie o sygn. PO II Ds. 22.2020 PO we Wrocławiu), oraz  zeznania Anny P., o tej samej sygnaturze, z listopada 2021 roku. Oświadczenia te mają zawierać „obalenie tego zarzutu – nie było oszustwa przy zakupie obligacji”. Jednak nie tylko to. Były szef GetBacku powołuje się na e-maile, korespondencję między Leszkiem Czarneckim a Piotrem Osieckim, „w której widać, że to Leszek Czarnecki podaje, o ile obciąć obligacje. Widać, że oni to zrobili z premedytacją. Następnie widać, że GetBack miał 28 miliardów w zarządzaniu. W naszej sprawie porównanie gotówkowe efektywności GetBacku do efektywności bardzo uznanej firmy giełdowej Kredyt Inkaso. Jak widać na wykresie, GetBack był dużo lepszy w odzyskiwaniu pieniędzy. To jest ten sam portfel, który ja, to jest GetBack, Kredyt Inkaso oraz największa firma windykacyjna na świecie PRA z Nowego Jorku, nabyliśmy od banku w Polsce. To jest dotąd największa transakcja w Polsce. To było 48 tysięcy kredytów samochodowych o wartości 2,5 miliarda złotych i podzieliliśmy to reprezentatywnie, co drugą wybrał Inkaso, a co drugą GetBack. Był zbiornik z gotówką, była bardzo efektywna maszyneria do spieniężania tych wierzytelności do dnia, kiedy byłem prezesem. A więc oferowaliśmy obligacje na podstawie umów, które są w zarzucie 1., to my tak efektywnie windykowaliśmy, zapewniając, że spółka jest nadpłynna, jest wypłacalna w stopniu nadwyżkowym, dzięki temu właśnie. To obala ten zarzut, że kogokolwiek oszukiwaliśmy co do wypłacalności. Po moim odwołaniu z funkcji prezesa właściciel przestał windykować. Zabrał pieniądze i powiedział, że to moja wina (…)”.

Usiłowali ukraść spółkę innym akcjonariuszom

„To są informacje podawane przez dyrektora GetBacku, który został po mnie w GetBacku jeszcze chwilę, pani Karoliny P., która mówi – od razu szykowali się do wygaszania działalności, a przecież mogli prowadzić normalny biznes i spłacić obligacje, nie byłoby szkody. To zeznania świadka, głównej sprawczyni, Pauliny Pietkiewicz, która mówi, że nie chcieli kontynuować działalności. Marek P., wiceprezes zarządu GetBacku, który został, chciał dogadać się z właścicielem. Chodził do nich i rozmawiał, pisał na WhatsApp do Sebastiana Buczka, prezesa TFI Quercus, który to pierwszy rozpoczął pisanie, że GetBack będzie PiS-owskim Amber Goldem, i dlatego zostałem złapany. Na tej karcie widać, że  Marek P. pisze do Buczka, że oni nie chcą kontynuować działalności. Marek P. chodził do właścicieli funduszu Abris, czyli sprawców szkody, i usiłował zaoferować swoje usługi, że im się przyda. Robił to w dobrej wierze. Mówił, że pomoże im utrzymać spółkę w działalności, spłacić obligacje, zapewni efektywne windykowanie wierzytelności. Uniewinnia nas również całość 308 kart, które pokazują, że usiłowali ukraść spółkę innym akcjonariuszom, czyli zaniżyć kurs na giełdzie, aby samemu odkupić tanio akcje. To im nie wyszło, w związku z czym postanowili ukraść aktywa ze spółki; 3 miliony 750 tysięcy dłużników było winne GetBackowi średnio po koło 9 tysięcy zł, czyli dosyć mało, łatwe do zwindykowania. To nie były duże kredyty. Średnio dłużnik to był mężczyzna w wieku 42 lat, czyli dłużnik, która ma potencjał; 87 proc. spraw było pozwane i miało klauzulę. Dziennie wchodziło 4 miliony złotych gotówki. Spółka była płynna. Ustawa o rachunkowości w Polsce oraz międzynarodowe standardy rachunkowości mówią, że do wyliczenia ilości gotówki, jaką firma posiada, bierze się sumę wpływów pieniężnych w całym okresie, w jakim dane aktywo – czyli w tym przypadku portfele wierzytelności – będą dawały te przepływy w całym okresie ekonomicznego użytkowania. GetBack określał ilość gotówki tylko dla skróconego okresu 10 lat. GetBack miał dużo więcej gotówki. Nie było przestępstwa oszustwa. W akcie oskarżenia jest napisana nieprawda”.

Nie ma sprawozdań finansowych

„Nie mogłem mieć wiedzy o złej kondycji finansowej GetBacku, bo żadne dane tego nie potwierdzały. Ja miałem wiedzę, że kondycja była bardzo dobra. Również nie mogłem celowo wprowadzać w błąd potencjalnych nabywców co do informacji, których sam nie posiadałem. Obalę teraz zarzut, że sprawozdania finansowe były nierzetelne. Sprawozdania finansowe były zgodne z prawem, rzetelne i prawidłowo odzwierciedlały sytuację majątkową i dochodowość GetBacku. Aby odnieść się do sprawozdań finansowych, trzeba mieć te sprawozdania”.
Konrad Kąkolewski stwierdził, że w „akcie oskarżenia i aktach nie ma sprawozdań finansowych, jest bałagan, jest może jedno sprawozdanie. Nie mamy się do czego odnieść”. Wniósł o to, aby uzupełnić akta o sprawozdania finansowe. I podsumował: „Z tego, co pamiętam, to jest 209 sztuk opinii biegłych, które potwierdzają, że wyceny aktywów były robione poprawnie, a więc spółka nikogo nie oszukiwała. Jest tam jasno napisane, że sprawozdania są poprawne, rzetelne, prawidłowo pokazując sytuację majątkową i dochodową”.

Kąkolewski stawia zarzuty prokuraturze

„Wszystkie opinie są pozytywne, potwierdzają, że było dobrze. Wnoszę o to, aby prokuratura przedstawiła chociaż jedną taką opinię, bo nie ma ani jednej takiej, która po pełnym badaniu na podstawie ww. przepisów podważałaby te opinie. Prokuratura mówi, że nie musi tego robić, i to wystarczy. Krótko mówiąc, spółka była w bardzo dobrym stanie i jest to potwierdzone wieloma opiniami. Prokuratura nie zabezpieczyła ksiąg tych wszystkich podmiotów, to jest księgi głównej i ksiąg pomocniczych, zgodnie z Ustawą o rachunkowości są to narzędzia, źródła wiedzy o spółce. Prokuratura nie ma podstaw do formułowania tego wniosku, dowolnie sformułowała wnioski bez ksiąg. Obecnie nie ma tych ksiąg, więc nie można zrobić prawidłowego badania. Żaden biegły nie wytworzy opinii, która potwierdzi zarzut nr 1, bo nie ma ksiąg, nie ma co badać”.

Zarzuty dla spółki Abris

„Spółka GetBack została zostawiona w rękach osób, które ukradły pieniądze, a prokuratura teraz bierze od nich dane. Jest komunikacja z dnia 28 kwietnia 2018 r., 12 dni po moim odwołaniu, i brzmi: »Abris planuje zrobić dużą stratę za 2017 r. na wyniku GetBacku, aby zneutralizować Konrada Kąkolewskiego«. Zamarłem, czytając to, bo co to znaczy: zrobić sobie stratę? Ustawy, które powołałem, nie pozwalają do woli kształtować wyników spółki. Po drugie, widać, że złodziej chciał ukraść i zrzucić winę na niewinne osoby, więc wziął dobre sprawozdanie finansowe za rok 2017, nie pozwolono nam dokończyć audytu, wyrzucono mnie, żeby ten audyt nie mógł zostać zakończony. Badanie było skończone, czekaliśmy na wydanie opinii przez Deloitte do końca kwietnia 2018 r. 
Wyrzucono mnie wcześniej, żebyśmy nie mogli tego skończyć, a żeby oni mogli zrobić stratę. Marek Patuła pisze do Sebastiana Buczka po tym, jak wyszedł ze spotkania u Wojtka Łukawskiego i Jerzego Świrskiego, Pauliny Pietkiewicz w GetBacku; oni wtedy przejęli kontrolę nad spółką, wymyślili, że wsadzą mnie do więzienia i zrobią sobie straty”.

Nie znaleźli jelenia, który by im to klepnął

Kąkolewski zwraca uwagę na sprawozdanie finansowe GetBacku za 2017 rok i oświadcza: „Nie ma zaudytowanego sprawozdania finansowego za 2017 rok. Nie znaleźli jelenia, który by im to klepnął”.

Nie było umowy z Idea Bankiem, a z Polskim Domem Maklerskim

Były szef GetBack zaznaczył, że „GetBack nie miał umowy z Idea Bankiem, tylko miał umowę z Polskim Domem Maklerskim, zatem nie złamał art. 178 ustawy o ofercie, bowiem na oferowanie obligacji zawarł umowę z podmiotem uprawnionym, który posiadał licencję, czyli z PDM. To, że było to zgodne z prawem, potwierdza opinia mecenasa Kieliana z ul. Grzybowskiej. Po drugie, potwierdza to opinia uznanego podmiotu, największej kancelarii na rynku finansowym, DZP – Domański, Zakrzewski, Palinka. Widać jasno, że proces sprzedaży obligacji był poprawny i ustawiony tak, jak nam prawnicy to rozpisali. Ja się na tym nie znam, wzięliśmy do tego prawników”.

Dane o obligatariuszach nielegalnie pozyskał pan Manicki

Kąkolewski ponownie zaatakował oskarżyciela posiłkowego, reprezentującego na procesie GetBack (przypominam, że dopuszczenie go wywołało protest poszkodowanych). Powiedział: „Dane były przekazywane legalnie między Idea Bankiem a Polskim Domem Maklerskim z wykorzystaniem spółki MIA, widać to z umów między tymi podmiotami. Dane o obligatariuszach nielegalnie pozyskał pan Manicki (…) od pana Dąbrowskiego”.

Nie tylko Idea Bank

Konrad Kąkolewski zwraca uwagę, że wyeksponowano Idea Bank, a zapomniano o innych podmiotach. Zeznał: „Ja byłem prezesem GetBacku i chciałem mieć jak najwięcej, chciałem, żeby spółka była jak najbardziej stabilna finansowo, to znaczy, żeby miała jak najwięcej kanałów pozyskiwania finansowania; 89 proc. obligacji, czyli finansowania z tytułu obligacji, pozyskaliśmy nie przez Idea Bank, a różnymi kanałami; 11 proc. pozyskaliśmy przez Idea Bank. Chciałem mieć jak najwięcej kanałów finansowania. (…) 
Idea Bank, bo był to mój właściciel w latach 2014–2016. Wiedziałem, że Idea Bank posiada bazę klientowską, czyli osoby, które inwestują swoje pieniądze w różne produkty finansowe. Z drugiej strony, znałem Polski Dom Maklerski, bo był w tym samym budynku, i wiedziałem, że zarząd, zrobił bardzo dobrą robotę, przejął dom maklerski i go wyczyścił. On miał potrzebę, żeby mieć biznes, bo miał licencję. Jednak w domu maklerskim było tylko kilka osób. Miał też swoją spółkę pod tym domem maklerskim, to jest departament włączony w spółkę o nazwie MIA, która służyła do przetwarzania danych marketingowych. (…) 
Było nas trzech, trzy podmioty. Jeden potrzebował finansowania, jeden miał możliwość robienia tego legalnie jako dom maklerski i jeden, czyli bank, miał bazę klientowską aktywnych klientów, na których zarabiał prowizje. Wzięliśmy sobie prawników, żeby legalnie połączyć te trzy podmioty w tym kanale”.

Szybki strzał, żeby okraść GetBack

 Kąkolewski starał się wytłumaczyć z zarzutu prywatnych interesów, powiązanych ze spółką GetBack: „Nie robiłem tego jako prezes GetBacku, bo do moich zadań jako prezesa nie należała tego typu działalność. Wykonałem to jako ja, Konrad Kąkolewski, tyle że miałem spółkę komandytową o nazwie Solvus, wszystko było legalne. Wykonałem pięć typów usług, legalnie, w ramach usług świadczonych przez tę spółkę oraz spółkę siostrzaną o nazwie Optisolver. To nie były spółki stworzone – jak to mówi prokurator – pod szybki strzał, żeby okraść GetBack. To były moje spółki, którymi zarządzałem, jak innymi licznymi moimi podmiotami. (…)
Robiłem szkolenia jako spółka Solvus, Optisolver na temat spółki GetBack. Nie szkoliłem – jak próbuje mi imputować prokuratura – z jakichś procedur sprzedaży pozyskiwania potencjalnych klientów”. Jak oświadczył, były to szkolenia ogólne na temat tego, czym jest GetBack. „Nie było tam żadnej fałszywej informacji. (…) Spotykałem się często jeden na jeden z dużym klientem w niektórych wybranych oddziałach Lion’s House albo w małych grupach w różnych miejscach. Nie zachęcałem do zakupu obligacji, mogłem tylko prezentować te dane, bo to była spółka publiczna. Zaczęło się od tego, że najpierw rozmawiałem z klientami z Idea Banku, którzy mieli powyżej 500 tys. zł potencjału na ewentualne zainwestowanie, a później rozmawiałem już z każdym na każde wezwanie, co najmniej się podobało Idea Bankowi, ale generowałem ogromną wartość dla GetBacku. Budowałem tak zwaną bazę klientów na przyszłe emisje przyszłych obligacji GetBacku już przez naszą własną sieć. (…)
Moja spółka Solvus przysporzyła GetBackowi 2,4 miliarda złotych przychodu” – podsumował Kąkolewski i dodał: „To był zysk, a nie strata. Prokuratura mówi, że ja w sumie pobrałem 30 milionów złotych, to znaczy, że spółka Solvus tyle pobrała”. Taką kwotę Konrad Kąkolewski pobrał za swoje usługi, poza wynagrodzeniem prezesa. 

Inni dają 20 lat, my dawaliśmy 10

Kąkolewski nie odpuszczał: „Wartość godziwa to suma przepływów pieniężnych z umów, czyli szacunek, ile będzie gotówki z tych wierzytelności z uwzględnieniem kosztów ich windykacji i to wszystko zdyskontowane. Biorąc te składniki do analizy, to, po pierwsze, zgodnie z Ustawą o rachunkowości, to amortyzacja ceny nabycia portfela ma być maksymalnie na długość okresu użytkowania tego portfela, czyli tak długo, jak on daje pieniążki. My to w GetBacku bardzo ostrożnościowo ograniczyliśmy do 10 lat, a mogliśmy tam wpisać 20. Konkurencja daje 20 lat, my dawaliśmy 10. (...) Podsumowując, jak robilibyśmy tak, jak pozwalają nam przepisy, bez stosowania tych ostrożności, to wynik byłby nie niższy, tylko wyższy o 365 milionów co najmniej, ponieważ były to potężne kwoty wierzytelności. (…) Gdybym dzisiaj dał te wierzytelności Krukowi, to byłoby nie 8 miliardów, a ponad 12 miliardów gotówki”.


Tutaj możesz kupić moje książki

Sklep

Rozważ wsparcie serwisu latkowski.com, moich projektów książkowych, filmowych oraz dziennikarskich śledztw. Nawet niewielkie finansowe wpłaty mają wielkie znaczenie.

Darowizny mogą Państwo dokonywać poprzez Fundację „Wolne Słowo”

Wesprzyj
0