Bez mojej wiedzy sąd, postanowił zabezpieczyć moje przychody do kwoty 20 tysięcy złotych z oficyn wydawniczych, które publikują moje książki. Oczywiście prawnik zażalił decyzję sądu. I co się okazało? Moje zażalenie "przypadkowo" utknęło na 2,5 miesiąca w sądzie okręgowym. Marius-OLech.jpg

Zacznę od krótkiego przypomnienia. Sąd okręgowy w Gdańsku w trakcie trwającego procesu, wytoczonego mnie i Michałowi Majewskiemu przez Mariusa Olecha, bez mojej wiedzy, postanowił zabezpieczyć moje przychody do kwoty 20 tysięcy złotych z oficyn wydawniczych, które publikują moje książki. 

To jest ważny precedens dla środowiska dziennikarskiego, bez podziałów środowiskowych.

Otóż mamy tu do czynienia z „okrężną”, bo dokonywaną za pomocą instrumentów finansowych, akcją wymierzoną w wolność dziennikarską. To sygnał ostrzegawczy, by odpuszczać sobie sprawy. Nie są mi znane, a funkcjonuję w środowisku dziennikarskim od wielu lat, przypadki stosowania zabezpieczeń majątkowych w sprawach o obronę dóbr osobistych związanych z krytyką prasową. 

Oczywiście prawnik zażalił decyzję sądu. I co się okazało? Moje zażalenie "przypadkowo" utknęło na 2,5 miesiąca w sądzie okręgowym. Ponownie prawnik wniósł o niezwłoczne nadanie biegu zażaleniu. W piśmie uzasadnia, że powinno, „jako dotyczące kwestii związanej z dolegliwością dla Obowiązanego, zostać przeprowadzone niezwłocznie; o ile miały miejsce braki formalne, polegały procedurze usuwania na wstępie procedury zażaleniowej.”

Czytaj także >>>