Ten obiekt nie spotkał się z żadną obstrukcją. Spotkał się z poparciem pewnej ilości celebrytów, nie wiem, czy ich nazwać artystami czy to pseudoartystami
Można zaklinać rzeczywistość, ale prawda jest taka jak powiedział prezydent Sopotu, Jacek Karnowski, w czasie realizacji filmu „Nic się nie stało”, w gorzkiej rozmowie stwierdziliśmy, że to miejsce nazwane przez niego w mocnych słowach „k…dołkiem” przestało istnieć w tamtej wersji, ale to nie załatwia sprawy. Sprowadzenie tego draństwa, które się tam działo, do Krystka jest śmieszne. Brak także u wielu osób, które wspierały to miejsce, autorefleksji. Komu spadł włos z głowy? Problemy mają teraz dziennikarze i on, prezydent Sopotu. Jacek Karnowski mówi wprost w najgorszych słowach, że jest milczenie i cenzurowanie tematu.
Między bajki można włożyć twierdzenie, że Krystek działał w ostatnim okresie tylko na swoje konto: on pracował dla naszego „Epsteina”, ksywa Turek. A ten nie zaistniałby bez wsparcia celebrytów, mediów, biznesu i ludzi reprezentujących prawo – organa ścigania i wymiar sprawiedliwości – oraz niektórych adwokatów i radców prawnych. Tworzyli system naczyń połączonych. Niektórzy zbliżyli się do Turka tak blisko, że pozostaje zapytać – w jakim celu?
Karnowski powiedział: – Przykład działalności całej „Zatoki Sztuki” i wszystkich klubów Marcina T., czy też działalność Krystka pokazują, jak niedomaga państwo. Państwo wyposażone w służby trzyliterowe i to liczne. Żeby na terenie Wybrzeża dochodziło do sytuacji, gdzie dochodzi do stręczycielstwa, gwałtów, wykorzystywania nieletnich, jednych z najgorszych przestępstw, a cała sprawa się ślimaczy… Dopuszcza się do takich rzeczy jak zastraszanie świadków. Osoby, które mają zarzuty za gwałt czy wykorzystywanie nieletnich, nie siedzą, tylko chodzą na wolności. Myślę, że w historii Sopotu od czasów II wojny światowej nic tak fatalnego i tak złego jak „Zatoka Sztuki” i działalność tych panów, tej zorganizowanej grupy przestępczej, nigdy się nie zdarzyło. Bo to jest olbrzymia krzywda tych dziewcząt. Młodych dziewcząt, w niespotykanej liczbie, włącznie z tragedią Anaid. Ale też zastanawiające jest, że właściwie ten obiekt, który jest za nami, nie spotkał się z żadną obstrukcją. Spotkał się z poparciem pewnej ilości celebrytów, nie wiem, czy ich nazwać artystami czy to pseudoartystami. Wydawałoby się, że tam nikt już nigdy nie pójdzie, że tam nikt nie zrobi żadnego spotkania firmowego. A tymczasem wprost przeciwnie – zaczęto brać całą inicjatywę w obronę, że przecież to nie my, myśmy nie wiedzieli. Więc myślę, że dalej chyba nie ma świadomości, co tam się stało i do jakiej tragedii tam doszło."