Zwracam uwagę na „proces o milion”, o jakim mówi Igor Tuleya
Rozmowa Jana Pińskiego z sędzią Igorem Tuleyą warta jest obejrzenia, by zrozumieć myślenie dużej części grup opiniotwórczych zajmujących się prawem i wymiarem sprawiedliwości. Sędzia Tuleya stał się ikoną walki i zmian.
Zwracam uwagę na „proces o milion”, o jakim mówi Igor Tuleya, bo nie lekceważyłbym jego symbolicznego charakteru. Przy „upolitycznieniu sądów” wyrok może stać się elementem rozgrywki każdej ze stron sporu. Ktoś, kto zetknął się z sądami, wyleczył się z przekonania ich bezstronności. Nie mamy do czynienia ze światem idealnym. W sądach także wyczuwalne są wiatry polityczne. Ten wyrok może jeszcze bardziej spolaryzować wymiar sprawiedliwości.
Słusznie Tuleya zauważa, że nie ma gwarancji, czy w pałacu prezydenckim zasiądzie nominat obecnie rządzących, a już z góry to założono. Stąd jego przekonanie, choć nie tak mocne, jak profesora Wojciecha Sadurskiego, że łamanie tej „jedynej praworządności” uchodzi, bo przyświeca jeden cel – wprowadzenie zmian. W tym miejscu powiedzmy sobie szczerze, że tu nie chodzi tylko o naprawę zdemolowanego wymiaru sprawiedliwości, co jest faktem, a umeblowanie na nowo wymiaru sprawiedliwości. Większość sędziów chciałaby być jedynymi demiurgami w swoich sprawach. Nie owijajmy tego w bawełnę.
Poprzednia ekipa zdemolowała wymiar sprawiedliwości i część osób z nowej ekipy uważa, że metoda kija bejsbolowego przejęta od poprzedniej jest jedynie słuszna. Czy mają rację? Która opcja zmian zwycięży? Jakie wywoła to skutki w naszym wymiarze sprawiedliwości? Większość społeczeństwa niesłusznie nie zawraca sobie tym głowy, bo wychodzi z założenia, że ich to nie dotyczy. Do czasu. Igor Tuleya jest optymistą, ja niestety nie mam tej wiary.
Link do obejrzenia rozmowy >>>