Sąd Najwyższy do Frankowiczów: Głowa w piasek. Pretensje kierować na Berdyczów
Banki w Polsce działają bezkarnie. Przykłady? Opcje walutowe, polisolokaty, kredyty frankowe czy ostatnio głośna afera GetBack (Pracuję właśnie nad filmem i książką "Wszystkie chwyty dozwolone"). Stworzono dla nich eldorado. Polska jest dla banków Dzikim Zachodem – dzisiejsza decyzja Sądu Najwyższego tylko to im ułatwia.
Jak podaje PAP Izba Cywilna Sądu Najwyższego odroczyła bez terminu posiedzenie ws. odnoszących się do kredytów walutowych. Tak, bezterminowo. I zwróciła się o stanowiska tej w sprawie do: Rzecznika Praw Obywatelskich, prezesa Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Finansowego, Rzecznika Finansowego i nie pomyliłem się, także do Rzecznika Praw Dziecka. SIC!
Powtórzę za prof. Witoldem Modzelewskim: „Bank to nie kasyno, lecz instytucja objęta nadzorem publicznym. Kredyt to umowa prawna, która zakłada, że spłacam to, co pożyczyłem. Tymczasem banki w Polsce i Europie uprawiały zwyczajną spekulację. Banki dawały tak naprawdę w złotówkach, ale zobowiązywały do spłaty po nieznanym w przyszłości kursie. W ofertach i reklamach przedstawiały to jako najlepszą i najbezpieczniejszą formę kredytu, wprowadzając klientów w błąd. Zarabiały na tym ogromne pieniądze.”
Politycy od dawna deklarują, że zajmą się problemem. I nic. NBP podawał, że pod koniec 2013 r. wartość zagrożonych kredytów hipotecznych przekroczyła 10 mld zł. Ile ich jest teraz? Wzrost kursu franka tylko pogłębiał ten stan.
A Sąd Najwyższy teraz chowa głowę w piasek. Przedłuża wydanie orzeczenia, co doprowadza wiele rodzin do ruiny. Nie wydając wyroku teraz, dla wielu go wydał.