Cała Polska widziała jak próbowano odebrać mu laptopa. Śledził największe afery kryminalne w kraju. Nie brakuje ludzi, dla których Sylwester Latkowski jest chodzącym nieszczęściem. Być może dlatego, że autor kilkunastu dokumentów i książek rozumie, iż bandziorów można spotkać wszędzie – od ulicy po salony. Rzadko udziela dłuższych wywiadów. Dla Weszło zrobił jednak wyjątek. weszlo-sylwester-latkowski-mamed-khalidov (1).jpg

Kiedyś Cezary Łazarewicz powiedział mi: „Sylwester, tak słucham cię na tych kolegiach redakcyjnych. I do dzisiaj nie wiem, po której stronie jesteś. Za którą z opcji politycznych”. I może właśnie dlatego tygodnik „Wprost”, do którego przyszedł z „Newsweeka”, przywalał i Hofmanowi, i Kaczmarkowi, i Sławkowi Nowakowi, i doprowadził do publikacji podsłuchów. Każda ze stron u nas obrywała. To naturalne, że najbardziej obrywali rządzący. Każda władza z czasem się demoralizuje. Media są od tego, żeby patrzeć jej na ręce.

A patrzą?

Niektórzy chyba o tym zapomnieli i zmienili się w społecznych rzeczników. My, dziennikarze, nie jesteśmy ani rzecznikami, ani agentami policji. Jeśli któremuś się tak wydaje, to chyba coś poprzestawiało mu się w głowie. Powinien zrezygnować z dziennikarstwa i pracować dla władzy, zawsze jest taka możliwość.

Jesteśmy od tego, żeby informować opinię publiczną. I czasami trzeba upowszechnić nagrania, które zostały nielegalnie zarejestrowane i w niecny sposób zdobyte. Dziennikarz łamie tajemnicę śledztw, publikuje protokoły, na które nie ma zgody prokuratury.

I wtedy też łamie prawo.

Ale jest coś takiego jak dobro publiczne. Świat nauczył się, że media mają czasami prawo zrobić coś, dzięki czemu opinia publiczna dowie się, co władza i organy ścigania ukrywają przed nami. I wtedy nie ma innych metod, wyboru. Wiedzieliśmy, że taśmy nagrano nielegalnie, ale to nie spowodowało naszej rezygnacji z pokazania prawdy.

Na pewno nie jesteśmy od tego, żeby załatwiać robotę za organy ścigania.

Chociaż niekiedy, siłą rzeczy, dajecie im tropy publikując artykuły.

I za to dostajemy wyroki. Jak z Michałem Majewskim głośno mówiliśmy o pewnych wątkach w sprawie Amber Gold, to najpierw dostaliśmy nagrody, a później wyrok sądu karnego i grzywnę. Za napisanie prawdy oberwaliśmy kary. Co więcej, pan prezydent nie chciał nas ułaskawić. Nie poparł tego minister sprawiedliwości. Przez dwa lata dobrej zmiany nikt nic nie zrobił, żeby chociaż skorygować te orzeczenia. Ale nie mam pretensji.

Niestety, prawda jest taka, że jak wkracza się w pewien rodzaj dziennikarstwa, to trzeba liczyć się z tym, że czasem dostanie się po czterech literach.

Ile miałeś wyroków w związku z pracą dziennikarza?

Wbrew pozorom, nie jest aż tak źle. Mam pojedyncze za teksty innych dziennikarzy, za które jako naczelny odpowiadałem. Zobaczymy, jak zakończy się pierwsza sprawa Durczoka, czekamy na apelację.

Problemem jest liczba rozpraw. Czasami po kilka w tygodniu. Procesami można zamęczyć człowieka i zniechęcić do poruszania pewnych spraw. Kosztują i marnują czas. Przy tym sędziowie nie lubią dziennikarzy, to jest wyczuwalne. Chwilami jesteś bezradny jako obywatel, to sędzia jest panem i władcą. Widzę to, choć uważam jednocześnie, że nie wolno demolować wymiaru sprawiedliwości maczugą. To tylko zniszczy wiarę ludzi w prawo. Jestem przeciwnikiem skrajnych metod w pewnych sferach rzeczywistości, bo one nigdy nie służą niczemu dobremu, to są tylko igrzyska. Rewolucję trzeba było robić od razu po 1989 roku.

Jesteś przykładem, że nie warto dotykać pewnych spraw.

Tak mówią młodzi dziennikarze. „Ty, Majewski, Wasilewska, Dzierżanowski jesteście przykładem, żeby w niektóre tematy nie wchodzić. Weszliście w Amber Gold, macie wyroki karne. Weszliście w sprawę Durczoka, oberwaliście. Robiliście Sławka Nowaka i co? Sąd uznał, że Nowak miał prawo wyzywać was od najgorszych, bo powiedział to w emocjach”. Pod każdym artykułem, książką powinienem teraz zaznaczyć: „Napisano w emocjach, wyrok w sprawie Sławka Nowaka”. A jaki jest emocjonalny, to każdy widział na komisji Amber Gold. Zimna ryba. 

Parę razy mogłeś znaleźć się w kleszczach. Wyjście na jaw określonych faktów nie było na rękę ani gangsterom, ani służbom.

Jeżeli dla ciebie gangster to jest tylko ten człowiek, który gania z kijem bejsbolowym…

No nie, to bardziej złożona kwestia. Masa na każdym kroku podkreśla, że Pruszków to była mafia trzepakowa. Tą prawdziwą były WSI, od których szara strefa kupowała czołgi.

Ok, ale porozmawiajmy o dzisiejszych czasach, a nie o tym, co było 20 lat temu.

Dzisiejsza przestępczość to VAT-y, to wyłudzenia podatków, dotacji finansowych. To zlecenia samorządowe. Jak nazwiemy przewał na giełdzie? Że to mniej groźne przestępstwo niż skok na bank? Tam są grube pieniądze i tam jest gangsterka. Tylko że ta zorganizowana przestępczość ubrana w dobre garnitury nie jest ścigana, bo policja, prokuratura i służby są bezradne. A może po prostu nie chcą niektórych ścigać i dlatego zajmują się gangsterstwem do pewnego poziomu?

Gangsterów trzeba szukać na liście stu najbogatszych Polaków?

Albo w pierwszej dwusetce. Dzisiaj przestępczość to inna półka. Gangsterem jest człowiek w białym kołnierzyku, w dobrze skrojonym garniturze, w luksusowym samochodzie, a nie plankton latający po ulicach. Z tym ostatnim policja sobie jeszcze rzeczywiście radzi. Ale słyszałeś o zorganizowanej grupie przestępczej w Polsce, gdzie wyprowadzono w kajdankach premiera, ministrów i w dodatku ich osądzono? Poza pojedynczymi przykładami polityków, jak Gawronik, nie mamy czegoś takiego. U nas są oni nietykalni.

Cała rozmowa >>>