Nowakowska: Kamil Durczok wraca do telewizji, bo "panowie nie muszą się przed nikim z niczego tłumaczyć"
Nowakowska nawiązuje do sprawy Kamila Durczoka i pisze wprost:
„Winy zostały udowodnione na tyle, by wypłacić poszkodowanym rekompensaty i spowodować zwolnienie Durczoka w atmosferze obyczajowego skandalu. Że nie ma wyroku sądowego? Wolne żarty. To są zawsze sprawy niezwykle trudne do udowodnienia w sensie procesowym, a odsetek tych zakończonych wyrokiem skazującym jest bardzo niewielki. Nie dlatego, że nic się nie stało. Dlatego, że świadków nie ma lub nie chcą zeznawać. Lub zostają "zniechęceni" do zeznawania. Ponadto jeśli ofiarą molestowania lub mobbingu padła osoba wykonująca swoje obowiązki na podstawie umowy cywilnoprawnej (np. umowy-zlecenia, czy umowy o dzieło, bardzo lubianej przez pracodawców medialnych), swoich praw nie może dochodzić przed sądem pracy, lecz jedynie przed sądem cywilnym. Czyli ten poszkodowany szeregowy pracownik musi za własną kasę, której przeważnie nie ma, bo skąd, wytoczyć prywatny proces Kamilowi Durczokowi, którego bez wątpienia stać na dobrych prawników, ekspertów w randze profesora, grę na czas i inne przyjemności związane z byciem na uprzywilejowanej pozycji.”
Powtórzę to, co kiedyś napisałem: Jak się ma pieniądze i znajomych w mediach, to można spokojnie odwracać kota ogonem.
Przeczytajcie cały komentarza Kasi Nowakowskiej >>>