Łatwiej ścigać dziennikarza niż bandytów. Zwłaszcza takiego, który psuje dobre samopoczucie decydentów w organach ścigania, patrząc im na ręce. Książka ta jest jedyną możliwością poznania bez cenzury, bez lukrowanych opowieści, pracy przykrywkowców. Przykrywkowcy-podwojna-gra.jpg

Przykrywkowcy to elitarna grupa policjantów. To zamknięta grupa gliniarzy, którzy niechętnie wpuszczają do swego świata ludzi z zewnątrz. Nie lubią też mówić o swojej pracy. Pracując nad filmami i książkami (pierwszą o tej instytucji napisałem z Piotrem Pytlakowskim w 2010 roku), artykułami prasowymi stykałem się z ich pracą i poznawałem ich osobiście. Wreszcie udało mi się niektórych nakłonić, by opowiedzieli o sobie i o najbardziej niebezpiecznej profesji w policji w serialu dokumentalnym „Przykrywkowcy. Podwójna gra” zrealizowanym dla Canal+ (2019). 

I tak się stało. Powstało osiem odcinków. Emisję serialu próbował zablokować komendant Centralnego Biura Śledczego Policji, Paweł Półtorzycki. Na początku bezskutecznie. Zaskarżył jednak mnie i występujących w serialu przykrywkowców do prokuratury, co niestety wystraszyło stację telewizyjną, która z tego powodu wstrzymała powtórzenie emisji odcinków. Wystraszyło – to delikatne określenie. Kulisy wyglądają inaczej i pokazują smutny obraz niektórych mediów. 

Według szefa CBŚP ochrona form i metod pracy policji „leży w szeroko rozumianym interesie publicznym i stanowi warunek skutecznego zwalczania przestępczości”. Na pismo komendanta Pawła Półtorzyckiego zareagowałem krótko, pisząc do szefostwa stacji Canal+ (Ok. 32 proc. akcji Canal+ Polska należy do TVN Media): „Odbieram to jako cenzurę prewencyjną. Od kiedy to policja ma decydować, co ukazuje się, a co nie w filmach, książkach, artykułach prasowych? W całej swojej karierze dziennikarskiej nie spotkałem się z takim działaniem, a przez kilka lat byłem redaktorem naczelnym tygodnika »Wprost«, gdzie ukazywały się materiały o pracy policji i operacjach specjalnych. Jestem autorem wielu książek, artykułów i programów o tematyce śledczej. W 2010 roku wydałem książkę »Przykrywkowcy«; wówczas komendant główny policji złożył doniesienie do prokuratury z zarzutem ujawniania informacji niejawnych – prokuratura umorzyła postępowanie. Szef CBŚ Policji nie rozumie, że aby policja mogła dobrze walczyć z przestępczością, musi być także poddana kontroli mediów, i to jest w interesie publicznym”.

O co chodzi w taki razie szefowi CBŚP? Decyzja zapadła w czasie jednej z popijaw, gdzie spotkali się we własnym gronie policyjni decydenci. Jeden z nich, chcący zostać politykiem, nawet wydzwaniał do mnie i pytał z przerażeniem, czy czegoś nie będzie na jego temat, bo może mu to zaszkodzić w karierze. I oczywiście zagrały ambicje osób, które zostały pominięte. A to oni roszczą sobie prawo do decydowania, jak ma wyglądać historia naszych „przykrywek”. 

Kto obejrzał serial, ten wie, że „Podwójna gra” pokazuje w dobrym świetle pracę policji i instytucji przykrywkowców, problemem jest jednak to, że pokazuje, jak zniszczono w Polsce instytucję policyjnych operacji pod przykryciem. „Dzisiaj pozostały popłuczyny po dawnych operacjach pod przykryciem”, wspomniał w rozmowie ze mną jeden z byłych szefów CBŚP. W książce opowiadam o tym szerzej. 

Dla mnie najlepszą recenzją serialu „Przykrywkowcy. Podwójna gra” był e-mail otrzymany od agenta pracującego pod przykryciem o pseudonimie XYZ – pisał w nim: „Gratulacje za odcinki. Dobrze, że nie zgodził się pan na cenzurowanie serialu przez CBŚP. Wyszedł przez to świeżo i czytelnie. Przepraszam, iż mimo pana telefonów nie zgodziłem się na występ przed kamerą. Ale podyktowane to było sprawami rodzinnymi i sprawą, jaką robiłem w »S« (zarząd do spraw specjalnych w policji – aut.). Dziękuję, że odsłonił pan kulisy pracy, o której w policji się nie mówiło lub nie można było mówić. Fajnie było zobaczyć Zwierzaka. Bo z Majami i Romeo jestem w kontakcie. Pozdrawiam”.

Ta książka nie jest pisemnym odbiciem serialu. To punkt wyjścia do szerszej, pogłębionej opowieści o ludziach, którzy postanowili walczyć z przestępczością metodą skuteczniejszą. Dla niektórych kontrowersyjną. Która wzięła się trochę z wkurzenia. Prokuratura wszczęła ponadroczne śledztwo. Wielkie śledztwo, przesłuchano wiele osób. Dlaczego? O pracy przykrywkowców wiemy od lat. Powstały filmy i seriale fabularne oraz dokumentalne. Kilka książek. Kilkadziesiąt publikacji prasowych.  Jednak o operacjach specjalnych pod przykryciem w Polsce było cicho, aż do wybuchu afery Beaty Sawickiej, Weroniki Marczuk i willi Kwaśniewskich. Elementem łączącym wszystkie te sprawy był agent specjalny Tomasz Kaczmarek. Sam wydał nawet książkę, a potem został posłem na Sejm RP. Ostatnio na stronach CBA wywieszono akta operacji specjalnej pod przykryciem dotyczącej niby willi Kwaśniewskich. Nikt tak kuchni operacyjnej dotąd nie zdradził. I co? Ściga się teraz tylko mnie i wszystkie osoby związane z serialem. Prokuratura przesłuchała nawet asystenta planu filmowego, który nosił statywy do kamer, pytając go, czy ma świadomość, w jakim niecnym procederze uczestniczył i czy wie, że ujawniał najtajniejsze z tajemnic. Co o tym myślę? Łatwiej ścigać dziennikarza niż bandytów. Zwłaszcza takiego, który psuje dobre samopoczucie decydentów w organach ścigania, patrząc im na ręce. Książka ta jest jedyną możliwością poznania bez cenzury, bez lukrowanych opowieści, pracy przykrywkowców. A może teraz ktoś pójdzie po rozum do głowy w stacji telewizyjnej Canal + (Ok. 32 proc. akcji Canal+ Polska należy do TVN Media) i wznowi serial „Podwójna gra”?