Latkowskiemu udało się przywołać atmosferę tamtych lat. Każdy, kto oglądał w telewizji relacje z pochodów pierwszomajowych lub pamięta, jak Hermaszewski poleciał w kosmos, odnajdzie swoją historię i doświadczenia wśród 472 króciutkich notatek, z których każda zaczyna się od słów: "Pamiętam, jak". Autor otrzymał za tę książkę wyróżnienie Fundacji Kultury w konkursie Promocja Najnowszej Literatury Polskiej. latkowski-Pamietam-jak.JPG

Choć Latkowski urodził się w Elblągu, jego wspomnienia są bliskie każdemu, kto dorastał w ostatnich dekadach PRL - nawet jeśli, tak jak on, nie słuchał rocka, nie zaczytywał się w powieściach Witolda Gombrowicza, nie uprawiał karate po obejrzeniu "Wejścia Smoka", nie krzyczał "precz z komuną" na ulicznych manifestacjach. Latkowskiemu udało się przywołać atmosferę tamtych lat. Każdy, kto oglądał w telewizji relacje z pochodów pierwszomajowych lub pamięta, jak Hermaszewski poleciał w kosmos, odnajdzie swoją historię i doświadczenia wśród 472 króciutkich notatek, z których każda zaczyna się od słów: "Pamiętam, jak". Autor otrzymał za tę książkę wyróżnienie Fundacji Kultury w konkursie Promocja Najnowszej Literatury Polskiej.
ALEX KŁOŚ: We wspomnieniu nr 240 napisałeś: "Pamiętam, że Edward Gierek lubił oglądać Kojaka".
SYLWESTER LATKOWSKI: Tak, bo ta książka jest zbudowana z wspomnień i ogólnie znanych faktów, zachowanych w świadomości i podświadomości nas, żyjących w tamtych czasach. Bywa, że historie, które nie do końca odpowiadają rzeczywistości, traktowane są jako dobrze znane fakty. Tak było np. z "czarną wołgą" lub z żoną Edwarda Gierka, która rzekomo jeździła do Paryża po to, by ułożyć sobie fryzurę. Myślę, że na takiej zasadzie to, co napisałem, jest prawdą.
- Skąd pomysł?
- Zainspirowała mnie książka "I Remember" Joe Brainarda. Czytelnicy uściślali wspomnienia autora, dopisywali własne. Brainard wydał wkrótce poprawioną i wzbogaconą wersję historii swojej generacji. Może i ja to zrobię?
Spodobała mi się taka forma. Każdy z tych okruchów pamięci wywołuje u czytelnika interakcję i wspomnienia. Gdybym napisał rzecz normalnie, narzuciłbym swój obraz tamtych czasów. A przecież to nie są wyłącznie moje wspomnienia, ale po części każdego, kto wtedy dorastał.
- Tę książkę szybko się czyta, mnie zajęło to pół godziny.
- Kiedyś skróciłem powieść z 360 do 185 stron. Zapytany przez wydawcę, dlaczego, odpowiedziałem: żeby każdy rozdział można było przeczytać pomiędzy jednym a drugim przystankiem metra. Kto dziś ma czas na Prousta?
Alex Kłoś, 4 września 2001, Gazeta Wyborcza.

Ebook do nabycia tutaj >>>