Przed warszawskim sądem ruszył dziś proces biznesmena Marka Falenty, jego współpracownika Krzysztofa R. oraz dwóch kelnerów oskarżonych w sprawie nielegalnych nagrań m.in. polityków PO w warszawskich restauracjach z lat 2013–2014. Jak z mojej perspektywy się wszystko zaczęło? Początek książki napisanej z Michałem Majewskim „Afera podsłuchowa. Taśmy Wprost”. IMG-7621 (2).jpg

12 czerwca  2014,  czwartek.  Po  godzinie  13  zamknął  drzwi  gabinetu.  Chciał  być  sam.  Musiał  przemyśleć  dzisiejsze  spotkanie z kierownictwem  redakcji  „Wprost”,  bo  wydawało  się  bezowocne.  „Do  cholery,  gdzie  jest  Majewski?” —  wkurzył  się  w myślach redaktor  naczelny  Sylwester  Latkowski.  Szukał  szefa  działu śledczego.  Mieli  podsumować  ostatni  wyjazd  do  Trójmiasta. Czas  wreszcie  zakończyć  temat  „rolników”,  inaczej  „Trójmiejskiego  układu  zamkniętego”.  Już  pierwszą  publikacją  nadepnęli na  odcisk  kilku  ministrom,  PR-owcom  i dziennikarzom.  Byli po  ciekawych  spotkaniach  w Trójmieście.  Mieli  do  opisania nowe  rzeczy.

Naczelny włączył ekspres do kawy i spojrzał na okna biurowca  stojącego  naprzeciw.  Ludzie  wychodzili  właśnie  na  lunch. Latkowski  od  dwóch  lat  był  redaktorem  naczelnym  tygodnika. Wcześniej  przez  rok  szefem  wydania  on-line.  Czasami  zastanawiał  się,  czy  jego  czas  w tym  miejscu  nie  dobiega  końca.  Tęsknił do  dawnego  życia,  gdy  robił  filmy  dokumentalne,  prowadził programy telewizyjne i pisał książki. Miał niemal całkowitą swobodę  w działaniu.
—  Ważna  sprawa —  dobiegł  go  dźwięk  otwieranych  drzwi i głos  Czarka  Bielakowskiego,  dziennikarza  działu  politycznego.
Odwrócił  się  i skinął,  by  ten  usiadł.
—  Chcesz  kawy?  —  zaproponował  Latkowski.
Gość  przytaknął.  Naczelny  zabrał  się  do  szykowania  kawy w ekspresie,  który  stał  na  szafce  przy  oknie.  Bielakowski  był podekscytowany.
—  Nisztor  ma  ciekawy  materiał —  rozpoczął.
—  Jak  zwykle —  Latkowski  nie  ukrywał  sceptycyzmu.
—  No  nie,  Sylwek. —  Bielakowski,  wobec  sceptycyzmu  naczelnego,  postanowił  szybko  przenieść  rozmowę  na  poziom konkretów. —  Nisztor  ma  nagranie  rozmowy  Belki  z Sienkiewiczem  z jednej  z warszawskich  restauracji.

Takich  informacji  Latkowskiemu  nie  trzeba  było  powtarzać drugi  raz. Przeleciała  mu  przez  głowę  myśl:  „Brzmi  ciekawie”.  — Nisztor,  Nisztor  —  mruczał  pod  nosem.  Chłopak  miał  kilka mocnych  strzałów,  choćby  słynne  taśmy  Serafina.  Nisztor miał  od  czasu  do  czasu  fajne  tematy,  z którymi  przychodził  do „Wprost”.  Na  przykład  historię  pilota,  który  latał  z polskimi VIP-ami,  miał  podejrzane  związki  z zagranicznymi  obywatelami i potem  w niejasnych  okolicznościach  zginął  w Azji. Nisztor  we  „Wprost”  chyba  najlepiej  znał  się  właśnie  z Bielakowskim,  choć  pracował  też  z  Majewskim,  na  przykład w „Rzeczpospolitej”.  Chłopak  pisał  w „Życiu”,  „Życiu  Warszawy”,  „Gazecie  Polskiej”  i „Dzienniku”.  W latach  2007–2011  był w „Rzeczpospolitej”;  wtedy  nominowano  go  do  nagrody  Grand Press  za  tekst  „Pawlak  skasował  wielką  karę”.  Zaliczył  nawet bycie  redaktorem  naczelnym  tygodnika  „7  dni”,  który  po  kilku miesiącach  padł.  Teraz  był  związany  z „Pulsem  Biznesu”.

—  „Puls  Biznesu”  mu  tego  nie  puści,  bo  oni  chcą  żyć  w zgodzie  z NBP —  ciągnął  Bielakowski. —  Nie  dadzą  rozmów  Belki.
Nie  wejdą  w konflikt  z NBP,  bo  stracą  reklamy.
—  Tak, NBP potrafi kupować sobie spokój w mediach — żachnął się naczelny. Pamiętał, że kilka lat temu, kiedy pracował jako szef działu społecznego w tygodniku „Wprost”, przyszedł do niego pracujący wówczas w „Polityce” Cezary Łazarewicz ze zdumiewającą  propozycją  publikacji  we  „Wprost”  tekstu  o Narodowym Banku  Polskim.  Redaktor  naczelny  „Polityki”,  Jerzy  Baczyński, zablokował  mu  artykuł  u siebie,  ale  łaskawie  pozwolił  opublikować u konkurencji. Powód zakazu? Redakcja „Polityki” wydawała dodatek  NBP.  Baczyński  jako  prezes  spółdzielni  „Polityka”  i jednocześnie  redaktor  naczelny  nie  chciał  rezygnować  z wpływów.
—  Jeśli ma dobry materiał, opublikuję. Zadzwoń do Nisztora, żeby  szybko  przyjechał —  Latkowski  rzucił  do  Bielakowskiego.
Dopili  kawę.  Czarek  wyszedł  z gabinetu,  żeby  zadzwonić  do Piotra  Nisztora.

 

O  14.57  Latkowski  odebrał  maila  od  Nisztora.  W rubryce temat  było  napisane  „Stenogram”.  Do  wiadomości  dołączono plik  tekstowy  „Stenogram  rozmowy  Sienkiewicz–Belka”.  Latkowski  otworzył  go  i zaczął  czytać:  „Poniżej  wybrane  fragmenty z ponaddwugodzinnego zapisu rozmowy. Uczestnikami spotkania  są  Bartłomiej  Sienkiewicz,  szef  MSW  (w tekście  literka  S.), Marek  Belka,  prezes  NBP  (w tekście  B.),  i mężczyzna  o imieniu Sławomir  (najprawdopodobniej  to  on  był  organizatorem  tego spotkania,  tak  przynajmniej  sugeruje  zapis  rozmowy,  w tekście literka  N.).  Do  spotkania  doszło  w jednej  z warszawskich  restauracji  w drugiej  połowie  2013 r.  Podczas  posiłku  rozmówcy
poruszają  kilka  tematów…”.

Naczelny  przebiegł  wzrokiem  po  tekście.  Nie  doczytał  nawet do  końca,  wstał  z fotela,  otworzył  drzwi  gabinetu  i zajrzał  do newsroomu.  Bielakowski  patrzył  w monitor  komputera.  Czytał uważnie,  Latkowski  domyślał  się  lektury.  Dał  znać  wzrokiem dziennikarzowi,  by  przyszedł  do  jego  gabinetu.  To  nie  była  rozmowa  do  prowadzenia  w newsroomie.
Kiedy  rozsiedli  się  w fotelach,  naczelny  rzekł:
—  Potrzebujemy  własnego  stenogramu,  a więc  musimy  dostać  nagranie.  To  jest  spisane  po  łebkach.  Trzeba  sprawdzić  jego autentyczność.  To  za  poważna  sprawa.  Musimy  samodzielnie podejść  do  tego  nagrania.
—  Nisztor  już  jedzie  do  redakcji —  odparł  Czarek.

 

Dwudziestodziewięcioletni  mężczyzna,  o ostrzyżonych  na jeża  włosach,  w opiętej  czarnej  koszulce  z krótkimi  rękawami, siadł  na  kanapie  naprzeciw  Latkowskiego.  „Zastanawiająca  jest kariera  tego  młodego  chłopaka”  —  pomyślał  szef  „Wprost”.

Kiedyś  jeden  z dziennikarzy  tak  Latkowskiemu  i Majewskiemu opisywał  dziennikarski  fenomen  Nisztora:
—  Wiecie,  na  czym  to  polega.  Piotrek  spotyka  się  z informatorami  i pije  z nimi  wódkę.  Stara,  dobra  metoda.
Majewski  skomentował  wtedy  żartobliwie:
—  My  niestety  mamy  już  wątroby,  które  nie  pozwalają  na tego  typu  metody  w pracy  dziennikarskiej.


Rozmowę  z Nisztorem  w swym  gabinecie  Latkowski  zaczął od  pytania,  dlaczego  materiał  nie  pójdzie  w „Pulsie  Biznesu”, gazecie,  z którą  dziennikarz  był  najsilniej  związany.
—  Może mają taką politykę redakcyjną — uśmiechnął się pod nosem  Nisztor.  Gdy  pierwsze  taśmy  wyjdą  na  jaw,  biznesowy dziennik  ogłosi,  że  jego  kierownictwo  nie  widziało  interesu  publicznego w publikowaniu rozmowy Belki z Sienkiewiczem. Latkowski  i Majewski  drwili  z tego  oświadczenia.  Można  było  użyć każdego argumentu, ale nie tego. W pokazaniu tajnego układania się  prezesa  NBP  z szefem  MSW  był  oczywisty  interes  publiczny.
—  Taśmę  ma  także  TVP  Info,  ale  Juliusz  Braun  osobiście zablokował  materiał —  wyjawiał  dalej  Nisztor. —  I podobno ma  także  „wSieci”.  Pośrednikiem  w dostarczeniu  materiału  do „wSieci”  miał  być  jeden  z polityków  PiS,  od  lat  odpowiedzialny w partii  za  kwestie  finansowe.
—  „wSieci”  też  nie  puszczą.  Ich  faktyczny  właściciel,  SKOK-i, nie pozwolą Karnowskim doprowadzić do konfliktu z NBP. Niepokorni,  zawsze  w kwestiach  SKOK-ów  są  bardzo  spolegliwi.
—  Może —  zaśmiał  się  Nisztor  i dalej  ciągnął  opowieść: — Taśm  jest  więcej.  Nagrani  są:  Bieńkowska  z Wojtunikiem,  Kulczyk  z Grasiem,  Kulczyk  z Kwiatkowskim,  Rafał  Baniak  z Piotrem  Wawrzynowiczem.  Takie  informacje  przekazuje  źródło.
—  To  nie  możemy  poprzestać  na  jednym  nagraniu —  rzucił od  razu  Latkowski.
—  Mam  tylko  to —  Nisztor  robił  wielkie  oczy.
—  Jeżeli  puszczę,  to  mając  ich  więcej.  W pojedynczą  taśmę nie  wejdę —  Latkowski  postanowił  zagrać  i sprawdzić,  ile  naprawdę  jest  tych  taśm.
—  No,  nie  wiem… —  Piotr  pokręcił  głową.
—  Ponegocjuj  ze  źródłem —  uśmiechnął  się  naczelny  i od razu  przeszła  mu  przez  głowę  myśl:  „Dlaczego  źródło  chce  wypuszczenia  akurat  tej  taśmy,  skoro  nagrań  jest  więcej?”.  

Jedno było  niemal  pewne.  Miał  w ręku  nitki  do  przedstawienia  największego  skandalu  ostatnich  lat.  Oto  ktoś  urządził  sobie  studio  nagrań  w VIP-roomie  jednej  z restauracji  i rejestruje  tam rozmowy  najważniejszych  osób  w państwie.  Taśm  jest  więcej i treści  zapewne  będą  kompromitujące  dla  polityków,  urzędników,  biznesmenów.
—  Pogadaj ze swoim znajomym. O kolejnych taśmach — rzucił  podnoszącemu  się  z fotela  Nisztorowi.

 

Godzinę  później  siedzieli  w  tym  samym  miejscu.  Piotr Nisztor  uprzedził,  że  źródło  chce  skorzystać  z tajemnicy  dziennikarskiej  i zastrzega  sobie  anonimowość.
—  O źródle  będziemy  jeszcze  rozmawiać —  odparł  Latkowski.  

Rozmowę  przerwało  bezceremonialne  wejście  Bielakowskiego.  Na  jego  adres  mailowy  przyszła  wiadomość  z linkiem do  internetowej  „chmury”.  Na  dysku  były  dwa  pliki  dźwiękowe. Rozmowa  Belki  z Sienkiewiczem  oraz  rozmowa  Sławomira Nowaka  z Andrzejem  Parafianowiczem.  Nadawcą  był  niejaki… „mysiopysio”.

 

Książka do nabycia w wydawnictwie Zysk i S-ka >>>