Luksusowy świadek koronny
Czytaj >>> http://konfrontacja.com.pl/nasze-sledztwa/luksusowy-swiadek-koronny
To jest skandal, po którym w poważnym kraju zatrzęsłyby się pałace sprawiedliwości, ale u nas takie rzeczy uchodzą.
Dwa tysiące inwestorów pokrzywdzonych w sumie na kwotę 600 milionów złotych. Pisano o tym przestępstwie: „Amber Gold” dla bogatych. Sarkastycznie można powiedzieć, że bogaty po tej sprawie zostaje jeden ze sprawców – Michał K., nazwijmy go Mecenasem, który usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, wyłudzenia pieniędzy na szkodę uczestników funduszy inwestycyjnych, działania na szkodę spółek i prania brudnych pieniędzy.
Wojna na noże
Mecenas, obok kilku innych osób, jest bohaterem jednej z większych afer na rynku finansowym w ostatnich latach. W całej sprawie chodziło o inwestowanie w lasy i pola, zachęcanie do wejścia w fundusz zamożnych Polaków – próg wejścia był wysoki i wynosił równowartość 40 tysięcy euro. Szybko okazało się, że interes jest oszukańczy, nim jednak wyszło to na jaw, twórcom przedsięwzięcia udało się ściągnąć kilkaset milionów złotych od inwestorów, którzy swoich pieniędzy oczywiście już nigdy nie zobaczyli.
Doszło też do tego, że panowie zaangażowani w przedsięwzięcie zaczęli się wzajemnie oskarżać o oszustwa, zagarnięcie gigantycznych kwot pieniędzy i zawiadamiać w tej sprawie organa ścigania. Ale właśnie Michał K. do samego końca zapewniał rwących włosy z głowy inwestorów o tym, że pieniądze do nich wrócą i nie ma powodów do niepokoju. Był akcjonariuszem, prezesem, potem szefem rady nadzorczej jednej z kluczowych dla przekrętów spółek. Jednym słowem: jedną z postaci kluczowych.
Ale to właśnie jego postanowiły osłaniać organy ścigania.
Pierwszy świadek kortonny w sprawie dotyczącej rynku kapitałowego.
W zeszłym roku Mecenas, znany niegdyś warszawski prawnik, ekspert od zakładania cypryjskich spółek i kandydat Ruchu Palikota w wyborach, został świadkiem koronnym w tej sprawie. Warto krótko przypomnieć, co to za instytucja. Do polskiego prawa świadka koronnego wprowadzono 20 lat temu, kiedy organy ścigania nie mogły sobie poradzić z mafią. Świadkowie koronni pomagają w ściganiu przestępczości zorganizowanej, handlu narkotykami czy korupcji, kiedy wszelkie inne metody okazują się nieskuteczne.
Świadkiem koronnym może zostać osoba, która uczestniczyła w przestępstwie, ale łamie zmowę milczenia, obciąża kolegów, ujawnia wszystkie okoliczności. Oczywiście traci uzyskany w wyniku przestępstwa majątek. W efekcie jednak unika odpowiedzialności, a nawet dostaje ochronę państwa.
Decyzję o nadaniu Michałowi K. statusu świadka koronnego podjął prokurator generalny, a zgodził się na nią Sąd Okręgowy w Łodzi. Dodajmy, że Mecenas jest pierwszym w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości świadkiem koronnym ustanowionym w sprawie dotyczącej rynku kapitałowego.
Przeprowadziłem rozmowy z kilkunastoma osobami znającymi tę sprawę, zapoznałem się z setkami stron dokumentów i nie mam wątpliwości, że w tym przypadku niepotrzebne jest wykorzystanie szczególnej instytucji świadka koronnego. Wszystkie ważne informacje śledczy mogli zdobyć za pomocą metod tradycyjnych, gdyż świadkowie i podejrzani w tej sprawie sypią na potęgę.
Dolce vita sprawcy
Za absolutnie skandaliczny, obrażający sprawiedliwość uważam sposób funkcjonowania instytucji świadka koronnego. Wedle reguł działania tej instytucji Mecenas powinien był ujawnić śledczym cały swój majątek. Czy to zrobił? Zadałem prokuraturze pytania, czy został zabezpieczony majątek i na jaką kwotę, należący do koronnego? Otrzymałem wymijającą odpowiedź: „Zgodnie z przepisami ustawy o świadku koronnym, kandydat na świadka koronnego informowany jest o konieczności wyjawienia organom ścigania wszelkich danych dotyczących między innymi swojego majątku oraz korzyści, jakie osiągnął z popełnionych przestępstw, jak również o konsekwencjach podania w tym zakresie informacji niezgodnych z prawdą. Tego rodzaju oświadczenie uzyskano również w sprawie, będącej przedmiotem Pańskiego zainteresowania”.
W maju „Puls Biznesu” pisał: „Pod koniec lutego 2019 przewodniczył walnemu zgromadzeniu firmy, powołując się do jej zarządu. Wciąż jest aktywny w biznesie, zresztą nie tylko w tej spółce”. A więc koronny normalnie, swobodnie kontaktuje się ze świadkami w sprawie afery.
Mecenas wziął udział w przestępstwie, w którym wyparowało kilkaset milionów złotych. Myślą Państwo, że odbywa pokutę w związku z tą sprawą? Po oddaniu majątku, z nową tożsamością został skromnym, nierzucającym się w oczy radcą prawnym w Rzeszowie albo Toruniu lub Ełku? A skąd!
Mieszka w wielkim apartamencie przy prestiżowej warszawskiej ulicy, gdzie mieszczą się ministerstwa i ambasady. Jedna z najdroższych lokalizacji w Polsce.
Stołuje się w najdroższych mokotowskich restauracjach. Auta? Na zmianę: maserati, sportowy lotus albo mercedes 500. Funkcjonuje również w eleganckiej kamienicy w jednej z najlepszych dzielnic Rzymu. Tuż obok słynne Schody Hiszpańskie, włoskie ministerstwa, ambasada USA i Harry’s Bar z filmu …„Dolce Vita”.
Na ręku nosi zegarki, na które przesłuchujący go prokuratorzy musieliby popracować kilka miesięcy. Sytuacja jest groteskowa. Z jednej strony Mecenas funkcjonuje zupełnie otwarcie, obnosząc się z luksusem w centrum Warszawy. Z drugiej strony, gdy przywożą go do łódzkiej prokuratury na przesłuchanie, blokowane są ulice, a w trakcie przesłuchania pozostaje w kominiarce. Choć jego wizerunek znany był z wyborczych plakatów czy z otwartego funkcjonowania w ścisłym centrum Warszawy. Czemu to ma służyć? Ukryciu emocji przed przesłuchującymi i innymi osobami w sali? Chodzi o ukrywanie mimiki, wyrazu twarzy?
Grupa dziwnie zorganizowana
Pisałem o wątpliwościach związanych z zastosowaniem instytucji świadka koronnego przy tej sprawie. Do zastosowania instytucji potrzebna jest zorganizowana grupa przestępcza. I tu zaczyna się mętna woda, bo zeznania samego koronnego podważają fakt istnienia takiej grupy. Członkowie grupy, jak twierdzi sam Mecenas, połączeni byli ze sobą jedynie zawodowym popełnianiem przestępstw. Nie lubili się, nie utrzymywali ze sobą żadnych kontaktów poza grupą. „Grupa, której byłem członkiem”, jak sam relacjonuje, „nie miała żadnych silnych więzi koleżeńskich i towarzyskich”.
Świadek koronny twierdzi na przykład, że członkowie grupy wzajemnie się podkopywali. Przejawem tego był, wedle Mecenasa, między innymi bardzo duży poziom nieszczerości pomiędzy nimi. Członkowie grupy zatajali między sobą wiele wiadomości, nie informowali się wzajemnie o motywach swojego działania. Mam wrażenie, jak opisywał koronny, iż ludzie cedzili informacje nie będąc do końca pewnymi lojalności pozostałych członków grupy. Cedzono informacje czasami nawet zupełnie przypadkowe. W pierwszym okresie nie miał nawet kontaktu z PW (niby z mózgiem grupy – red.), gdyż on mu nie ufał. Tak opowiadał śledczym Mecenas.
To w końcu była to zorganizowana grupa czy nie? Koronny przyznaje, że ukrywał kluczową transakcję przed rzekomym szefem rzekomej grupy.
„Transakcję ukrywaliśmy przed PW”, opisywał. „Jak już mówiłem – wszyscy członkowie naszej grupy dbali przede wszystkim o własny interes. Chcę również powiedzieć, że tak jak my ukrywaliśmy przed PW niektóre działania, tak samo PW ukrywał przed nami niektóre swoje posunięcia. Nie kłóci się to jednak z tym, iż wszyscy działaliśmy razem w ramach zorganizowanej grupy przestępczej”. Tyle pokrętne opisy nowego koronnego. Dziwne, zastanawiające.
Prawdopodobnie po to, by grupie nadać cechy mafii, świadek koronny podaje prokuratorom pseudonimy jej członków: Broda, Łysy, Teddy, Wiśnia, Benji, Luca. Świadek miał mieć ksywę Mecenas. Problem w tym, że osoby, których to dotyczy, zdziwieni są tymi pseudonimami. Gdy im je podaję, wybuchają śmiechem. – Widać Michał K. i prokurator naoglądali się zbyt wiele filmów kryminalnych – żartują.
Plan doskonałego przestępstwa
– Michał K. zawsze myślał kilka kroków do przodu, zaplanował zostanie świadkiem koronnym – słyszę.
Prokuratura nie reagowała na to, że koronny nakłaniał podejrzanych i innych świadków do składania konkretnych zeznań. Prowadząc dziennikarskie śledztwo, widziałem spotkanie Michała K. z kobietą, która jest świadkiem w sprawie, choć koronny nie powinien z nią utrzymywać kontaktów. To, że Michał K. nadal utrzymuje kontakty ze świadkami, potwierdzają niektórzy przesłuchiwani w prokuraturze, a także moi rozmówcy. Dwóch z nich nakłaniał do określonych zeznań.
Znaków zapytania jest więcej. Miałem okazję zapoznać się z aktami Masy. Własnoręcznie rozrysował on strukturę gangu pruszkowskiego, ujawniał śledczym kluczowe informacje. Tymczasem w przypadku Michała K. to prokuratura pokazuje mu opracowaną przez siebie strukturę grupy. Czy nie jest to aby sugerowanie, jakie mają być zeznania? Pokazuje także, że wiedza świadka nie jest specjalnie duża.
Połamane zasady
Czy nie powinno wystarczać, że zostając świadkiem koronnym (co samo w sobie budzi wątpliwości) Mecenas pozostał wolnym człowiekiem? Okazuje się, że nie. Żyje jak dawniej, nie zmienił przyzwyczajeń, funkcjonuje na niewyobrażalnym dla zwykłego śmiertelnika poziomie bez ponoszenia konsekwencji finansowych dokonanych czynów. Świadkowie, niemający oczywiście statusu pokrzywdzonych w tej sprawie, mówią wprost o wyprowadzeniu przez koronnego kilkudziesięciu milionów złotych z pieniędzy włożonych przez inwestorów. Wiedzę tę mają np. 2 osoby, które spotykały się z funkcjonariuszami poznańskiej delegatury CBA. Według moich rozmówców te wiadomości funkcjonariuszy nie interesowały.
Dlaczego? Bo to burzy przyjęty przez śledczych scenariusz? Podkopuje podjętą decyzję o przyznaniu „korony” i daniu finansowej bezkarności?
Zdecydowałem się na ujawnienie tej historii ze względu na bardzo poważną patologię państwa prawa. Spójrzmy na to z punktu widzenia osoby, która straciła duże oszczędności w przedsięwzięciu, którego jednym z szefów był opisywany świadek. I co? I teraz spotyka go w maserati albo wychodzącego z ekskluzywnego apartamentu lub z szykownej restauracji? To jest sprawiedliwość? Państwo prawa? Nie na tym ma polegać instytucja świadka koronnego, że bierzesz udział w wielkich przestępstwach na szczycie struktury, zachowujesz majątek i śmiejesz się stratnym ludziom w twarz, a państwo przyklepuje takie rozwiązania.
Kontrowersyjny świadek koronny
LESZEK KARDASZYŃSKI I MARIUSZ RYCERSKI w pracy naukowej poświęconej świadkom koronnym w Polsce piszą o wątpliwościach wokół tej instytucji. Kardaszyński zna ją od podszewki, bo był naczelnikiem Zarządu Ochrony Świadka Koronnego Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji. Obydwaj są jej zwolennikami, ale zauważają, że ta instytucja „ciągle budzi kontrowersje zarówno w środowisku prawniczym, jak i społecznym, oraz wątpliwości w aspekcie oceny etycznej, zarówno z punktu widzenia oceny postępowania samego sprawcy, jak i w wymiarze zapewnianych mu przez państwo gwarancji. (…) Popularna jest opinia, że państwo nie może wchodzić w żadne układy z przestępcami. (…) Nie ulega wątpliwości, że instytucja świadka koronnego stanowi wyłom w stosowaniu legalizmu i równości wobec prawa. W takim przypadku, tj. kolizji dóbr i społecznej opłacalności, uzasadnieniem dla zastosowania instytucji świadka koronnego może być jedynie stan wyższej konieczności”. Czy taka konieczność wystąpiła w przypadku Michała K., skoro można było skorzystać z małego koronnego?
Kardaszyński i Rycerski zauważają także, że Polska jest jedynym krajem, w którym przyznanie statusu świadka koronnego wiąże się z obligatoryjnym darowaniem przestępcy kary. Czy zatem nie czas, aby zastanowić się nad zmianą zapisów gwarantujących świadkowi koronnemu całkowitą bezkarność? Tak, aby nie dochodziło do kłującej w oczy degrengolady, jak w przypadku Michała K., który – choć oszukał ludzi – żyje w luksusie.
O co chodzi w tej aferze?
Opisywana sprawa jest jedną z większych afer na rynku kapitałowym. 4 fundusze zamknięte powołała przed kilkoma laty grupa WI, pozostająca pod kontrolą biznesmena Piotra W. Aktywa funduszu pomagał poszerzać Alior Bank. Problemy – jak opisywał „Puls Biznesu” – zaczęły się wiosną 2016, gdy ze struktur WI Piotr W. wydzielił spółkę zarządzającą czterema funduszami, czyli WI Funf Managment (zmieniła nazwę na MFM). Wkrótce przejęli ją inwestorzy skupieni wokół Michała K., prawnika i specjalisty od cypryjskich spółek. Niedługo potem obie strony zaczęły walczyć na noże i zrzucać wzajemnie na siebie odpowiedzialność za wyprowadzanie pieniędzy. Pod lupą śledczych, jak wspominał niedawno „Puls Biznesu”, znalazło się wiele podejrzanych inwestycji funduszu, których beneficjentami były podmioty z Cypru powiązane ze spółkami zarządzającymi. Jedną z nich była właśnie nierozliczona do końca sprzedaż MFM grupie Michała K., która to sprzedaż — jak się okazało – została pośrednio sfinansowana z… ulokowanych w funduszach pieniędzy inwestorów. Stratnych na tych operacjach jest ok. dwóch tysięcy inwestorów, szkody są szacowane na 600 milionów złotych.
To jest skandal, po którym w poważnym kraju zatrzęsłyby się pałace sprawiedliwości, ale u nas takie rzeczy uchodzą.
Dwa tysiące inwestorów pokrzywdzonych w sumie na kwotę 600 milionów złotych. Pisano o tym przestępstwie: „Amber Gold” dla bogatych. Sarkastycznie można powiedzieć, że bogaty po tej sprawie zostaje jeden ze sprawców – Michał K., nazwijmy go Mecenasem, który usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, wyłudzenia pieniędzy na szkodę uczestników funduszy inwestycyjnych, działania na szkodę spółek i prania brudnych pieniędzy.
Wojna na noże
Mecenas, obok kilku innych osób, jest bohaterem jednej z większych afer na rynku finansowym w ostatnich latach. W całej sprawie chodziło o inwestowanie w lasy i pola, zachęcanie do wejścia w fundusz zamożnych Polaków – próg wejścia był wysoki i wynosił równowartość 40 tysięcy euro. Szybko okazało się, że interes jest oszukańczy, nim jednak wyszło to na jaw, twórcom przedsięwzięcia udało się ściągnąć kilkaset milionów złotych od inwestorów, którzy swoich pieniędzy oczywiście już nigdy nie zobaczyli.
Doszło też do tego, że panowie zaangażowani w przedsięwzięcie zaczęli się wzajemnie oskarżać o oszustwa, zagarnięcie gigantycznych kwot pieniędzy i zawiadamiać w tej sprawie organa ścigania. Ale właśnie Michał K. do samego końca zapewniał rwących włosy z głowy inwestorów o tym, że pieniądze do nich wrócą i nie ma powodów do niepokoju. Był akcjonariuszem, prezesem, potem szefem rady nadzorczej jednej z kluczowych dla przekrętów spółek. Jednym słowem: jedną z postaci kluczowych.
Ale to właśnie jego postanowiły osłaniać organy ścigania.
Pierwszy świadek kortonny w sprawie dotyczącej rynku kapitałowego.
W zeszłym roku Mecenas, znany niegdyś warszawski prawnik, ekspert od zakładania cypryjskich spółek i kandydat Ruchu Palikota w wyborach, został świadkiem koronnym w tej sprawie. Warto krótko przypomnieć, co to za instytucja. Do polskiego prawa świadka koronnego wprowadzono 20 lat temu, kiedy organy ścigania nie mogły sobie poradzić z mafią. Świadkowie koronni pomagają w ściganiu przestępczości zorganizowanej, handlu narkotykami czy korupcji, kiedy wszelkie inne metody okazują się nieskuteczne.
Świadkiem koronnym może zostać osoba, która uczestniczyła w przestępstwie, ale łamie zmowę milczenia, obciąża kolegów, ujawnia wszystkie okoliczności. Oczywiście traci uzyskany w wyniku przestępstwa majątek. W efekcie jednak unika odpowiedzialności, a nawet dostaje ochronę państwa.
Decyzję o nadaniu Michałowi K. statusu świadka koronnego podjął prokurator generalny, a zgodził się na nią Sąd Okręgowy w Łodzi. Dodajmy, że Mecenas jest pierwszym w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości świadkiem koronnym ustanowionym w sprawie dotyczącej rynku kapitałowego.
Przeprowadziłem rozmowy z kilkunastoma osobami znającymi tę sprawę, zapoznałem się z setkami stron dokumentów i nie mam wątpliwości, że w tym przypadku niepotrzebne jest wykorzystanie szczególnej instytucji świadka koronnego. Wszystkie ważne informacje śledczy mogli zdobyć za pomocą metod tradycyjnych, gdyż świadkowie i podejrzani w tej sprawie sypią na potęgę.
Dolce vita sprawcy
Za absolutnie skandaliczny, obrażający sprawiedliwość uważam sposób funkcjonowania instytucji świadka koronnego. Wedle reguł działania tej instytucji Mecenas powinien był ujawnić śledczym cały swój majątek. Czy to zrobił? Zadałem prokuraturze pytania, czy został zabezpieczony majątek i na jaką kwotę, należący do koronnego? Otrzymałem wymijającą odpowiedź: „Zgodnie z przepisami ustawy o świadku koronnym, kandydat na świadka koronnego informowany jest o konieczności wyjawienia organom ścigania wszelkich danych dotyczących między innymi swojego majątku oraz korzyści, jakie osiągnął z popełnionych przestępstw, jak również o konsekwencjach podania w tym zakresie informacji niezgodnych z prawdą. Tego rodzaju oświadczenie uzyskano również w sprawie, będącej przedmiotem Pańskiego zainteresowania”.
W maju „Puls Biznesu” pisał: „Pod koniec lutego 2019 przewodniczył walnemu zgromadzeniu firmy, powołując się do jej zarządu. Wciąż jest aktywny w biznesie, zresztą nie tylko w tej spółce”. A więc koronny normalnie, swobodnie kontaktuje się ze świadkami w sprawie afery.
Mecenas wziął udział w przestępstwie, w którym wyparowało kilkaset milionów złotych. Myślą Państwo, że odbywa pokutę w związku z tą sprawą? Po oddaniu majątku, z nową tożsamością został skromnym, nierzucającym się w oczy radcą prawnym w Rzeszowie albo Toruniu lub Ełku? A skąd!
Mieszka w wielkim apartamencie przy prestiżowej warszawskiej ulicy, gdzie mieszczą się ministerstwa i ambasady. Jedna z najdroższych lokalizacji w Polsce.
Stołuje się w najdroższych mokotowskich restauracjach. Auta? Na zmianę: maserati, sportowy lotus albo mercedes 500. Funkcjonuje również w eleganckiej kamienicy w jednej z najlepszych dzielnic Rzymu. Tuż obok słynne Schody Hiszpańskie, włoskie ministerstwa, ambasada USA i Harry’s Bar z filmu …„Dolce Vita”.
Na ręku nosi zegarki, na które przesłuchujący go prokuratorzy musieliby popracować kilka miesięcy. Sytuacja jest groteskowa. Z jednej strony Mecenas funkcjonuje zupełnie otwarcie, obnosząc się z luksusem w centrum Warszawy. Z drugiej strony, gdy przywożą go do łódzkiej prokuratury na przesłuchanie, blokowane są ulice, a w trakcie przesłuchania pozostaje w kominiarce. Choć jego wizerunek znany był z wyborczych plakatów czy z otwartego funkcjonowania w ścisłym centrum Warszawy. Czemu to ma służyć? Ukryciu emocji przed przesłuchującymi i innymi osobami w sali? Chodzi o ukrywanie mimiki, wyrazu twarzy?
Grupa dziwnie zorganizowana
Pisałem o wątpliwościach związanych z zastosowaniem instytucji świadka koronnego przy tej sprawie. Do zastosowania instytucji potrzebna jest zorganizowana grupa przestępcza. I tu zaczyna się mętna woda, bo zeznania samego koronnego podważają fakt istnienia takiej grupy. Członkowie grupy, jak twierdzi sam Mecenas, połączeni byli ze sobą jedynie zawodowym popełnianiem przestępstw. Nie lubili się, nie utrzymywali ze sobą żadnych kontaktów poza grupą. „Grupa, której byłem członkiem”, jak sam relacjonuje, „nie miała żadnych silnych więzi koleżeńskich i towarzyskich”.
Świadek koronny twierdzi na przykład, że członkowie grupy wzajemnie się podkopywali. Przejawem tego był, wedle Mecenasa, między innymi bardzo duży poziom nieszczerości pomiędzy nimi. Członkowie grupy zatajali między sobą wiele wiadomości, nie informowali się wzajemnie o motywach swojego działania. Mam wrażenie, jak opisywał koronny, iż ludzie cedzili informacje nie będąc do końca pewnymi lojalności pozostałych członków grupy. Cedzono informacje czasami nawet zupełnie przypadkowe. W pierwszym okresie nie miał nawet kontaktu z PW (niby z mózgiem grupy – red.), gdyż on mu nie ufał. Tak opowiadał śledczym Mecenas.
To w końcu była to zorganizowana grupa czy nie? Koronny przyznaje, że ukrywał kluczową transakcję przed rzekomym szefem rzekomej grupy.
„Transakcję ukrywaliśmy przed PW”, opisywał. „Jak już mówiłem – wszyscy członkowie naszej grupy dbali przede wszystkim o własny interes. Chcę również powiedzieć, że tak jak my ukrywaliśmy przed PW niektóre działania, tak samo PW ukrywał przed nami niektóre swoje posunięcia. Nie kłóci się to jednak z tym, iż wszyscy działaliśmy razem w ramach zorganizowanej grupy przestępczej”. Tyle pokrętne opisy nowego koronnego. Dziwne, zastanawiające.
Prawdopodobnie po to, by grupie nadać cechy mafii, świadek koronny podaje prokuratorom pseudonimy jej członków: Broda, Łysy, Teddy, Wiśnia, Benji, Luca. Świadek miał mieć ksywę Mecenas. Problem w tym, że osoby, których to dotyczy, zdziwieni są tymi pseudonimami. Gdy im je podaję, wybuchają śmiechem. – Widać Michał K. i prokurator naoglądali się zbyt wiele filmów kryminalnych – żartują.
Plan doskonałego przestępstwa
– Michał K. zawsze myślał kilka kroków do przodu, zaplanował zostanie świadkiem koronnym – słyszę.
Prokuratura nie reagowała na to, że koronny nakłaniał podejrzanych i innych świadków do składania konkretnych zeznań. Prowadząc dziennikarskie śledztwo, widziałem spotkanie Michała K. z kobietą, która jest świadkiem w sprawie, choć koronny nie powinien z nią utrzymywać kontaktów. To, że Michał K. nadal utrzymuje kontakty ze świadkami, potwierdzają niektórzy przesłuchiwani w prokuraturze, a także moi rozmówcy. Dwóch z nich nakłaniał do określonych zeznań.
Znaków zapytania jest więcej. Miałem okazję zapoznać się z aktami Masy. Własnoręcznie rozrysował on strukturę gangu pruszkowskiego, ujawniał śledczym kluczowe informacje. Tymczasem w przypadku Michała K. to prokuratura pokazuje mu opracowaną przez siebie strukturę grupy. Czy nie jest to aby sugerowanie, jakie mają być zeznania? Pokazuje także, że wiedza świadka nie jest specjalnie duża.
Połamane zasady
Czy nie powinno wystarczać, że zostając świadkiem koronnym (co samo w sobie budzi wątpliwości) Mecenas pozostał wolnym człowiekiem? Okazuje się, że nie. Żyje jak dawniej, nie zmienił przyzwyczajeń, funkcjonuje na niewyobrażalnym dla zwykłego śmiertelnika poziomie bez ponoszenia konsekwencji finansowych dokonanych czynów. Świadkowie, niemający oczywiście statusu pokrzywdzonych w tej sprawie, mówią wprost o wyprowadzeniu przez koronnego kilkudziesięciu milionów złotych z pieniędzy włożonych przez inwestorów. Wiedzę tę mają np. 2 osoby, które spotykały się z funkcjonariuszami poznańskiej delegatury CBA. Według moich rozmówców te wiadomości funkcjonariuszy nie interesowały.
Dlaczego? Bo to burzy przyjęty przez śledczych scenariusz? Podkopuje podjętą decyzję o przyznaniu „korony” i daniu finansowej bezkarności?
Zdecydowałem się na ujawnienie tej historii ze względu na bardzo poważną patologię państwa prawa. Spójrzmy na to z punktu widzenia osoby, która straciła duże oszczędności w przedsięwzięciu, którego jednym z szefów był opisywany świadek. I co? I teraz spotyka go w maserati albo wychodzącego z ekskluzywnego apartamentu lub z szykownej restauracji? To jest sprawiedliwość? Państwo prawa? Nie na tym ma polegać instytucja świadka koronnego, że bierzesz udział w wielkich przestępstwach na szczycie struktury, zachowujesz majątek i śmiejesz się stratnym ludziom w twarz, a państwo przyklepuje takie rozwiązania.
Kontrowersyjny świadek koronny
LESZEK KARDASZYŃSKI I MARIUSZ RYCERSKI w pracy naukowej poświęconej świadkom koronnym w Polsce piszą o wątpliwościach wokół tej instytucji. Kardaszyński zna ją od podszewki, bo był naczelnikiem Zarządu Ochrony Świadka Koronnego Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji. Obydwaj są jej zwolennikami, ale zauważają, że ta instytucja „ciągle budzi kontrowersje zarówno w środowisku prawniczym, jak i społecznym, oraz wątpliwości w aspekcie oceny etycznej, zarówno z punktu widzenia oceny postępowania samego sprawcy, jak i w wymiarze zapewnianych mu przez państwo gwarancji. (…) Popularna jest opinia, że państwo nie może wchodzić w żadne układy z przestępcami. (…) Nie ulega wątpliwości, że instytucja świadka koronnego stanowi wyłom w stosowaniu legalizmu i równości wobec prawa. W takim przypadku, tj. kolizji dóbr i społecznej opłacalności, uzasadnieniem dla zastosowania instytucji świadka koronnego może być jedynie stan wyższej konieczności”. Czy taka konieczność wystąpiła w przypadku Michała K., skoro można było skorzystać z małego koronnego?
Kardaszyński i Rycerski zauważają także, że Polska jest jedynym krajem, w którym przyznanie statusu świadka koronnego wiąże się z obligatoryjnym darowaniem przestępcy kary. Czy zatem nie czas, aby zastanowić się nad zmianą zapisów gwarantujących świadkowi koronnemu całkowitą bezkarność? Tak, aby nie dochodziło do kłującej w oczy degrengolady, jak w przypadku Michała K., który – choć oszukał ludzi – żyje w luksusie.
O co chodzi w tej aferze?
Opisywana sprawa jest jedną z większych afer na rynku kapitałowym. 4 fundusze zamknięte powołała przed kilkoma laty grupa WI, pozostająca pod kontrolą biznesmena Piotra W. Aktywa funduszu pomagał poszerzać Alior Bank. Problemy – jak opisywał „Puls Biznesu” – zaczęły się wiosną 2016, gdy ze struktur WI Piotr W. wydzielił spółkę zarządzającą czterema funduszami, czyli WI Funf Managment (zmieniła nazwę na MFM). Wkrótce przejęli ją inwestorzy skupieni wokół Michała K., prawnika i specjalisty od cypryjskich spółek. Niedługo potem obie strony zaczęły walczyć na noże i zrzucać wzajemnie na siebie odpowiedzialność za wyprowadzanie pieniędzy. Pod lupą śledczych, jak wspominał niedawno „Puls Biznesu”, znalazło się wiele podejrzanych inwestycji funduszu, których beneficjentami były podmioty z Cypru powiązane ze spółkami zarządzającymi. Jedną z nich była właśnie nierozliczona do końca sprzedaż MFM grupie Michała K., która to sprzedaż — jak się okazało – została pośrednio sfinansowana z… ulokowanych w funduszach pieniędzy inwestorów. Stratnych na tych operacjach jest ok. dwóch tysięcy inwestorów, szkody są szacowane na 600 milionów złotych.