Kończy się proces Olewnika. Poszlaki wskazują na jego przyjaciela. W ostatniej mowie przed sądem Jacek K. grał na emocjach

Przed Sądem Okręgowym w Płocku dobiega końca proces pięciu oskarżonych o uprowadzenie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika. Rozpoczął się pod koniec marca 2022 roku. Sąd otrzymał z krakowskiego oddziału Prokuratury Krajowej akt oskarżenia i ponad 400 tomów. Najważniejszym wśród oskarżonych jest Jacek K., były wspólnik i uznawany przez lata za przyjaciela porwanego.
We wtorek miała się odbyć ostatnia z zaplanowanych dotąd rozpraw, czyli mowy końcowe stron, po nich sąd miał wyznaczyć termin ogłoszenia wyroku w tej sprawie. Stało się jednak inaczej, po złożeniu pisma przez pełnomocnika ojca Krzysztofa, obrońca Jacka K. uznał, że ma prawo do repliki i sąd to uznał.
Jacek K. w swojej mowie końcowej stwierdził, że nie zna materiału dowodowego. Dlaczego tego nie uczynił? Było to dla niego za trudne emocjonalnie, by się zapoznać, więc w ostatnich słowach odniósł się do emocji i przemyśleń. „Grał na emocjach” – stwierdziły zgodnie osoby słuchający go przed sądem.
Wyznaczono kolejny termin na 4 czerwca. Po tej rozprawie sąd poda termin ogłoszenia wyroku.
Co na pewno wiemy dzisiaj
Sprawa Olewnika to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych w Polsce. Wydawałoby się, że wszystko o niej wiemy, co tu jeszcze wyjaśniać? Dlatego wielu jest zaskoczonych, że trwa jeszcze jakikolwiek proces w tej sprawie. W pierwszym procesie sąd skazał dwóch zabójców Krzysztofa Olewnika – Sławomira Kościuka i Roberta Pazika – na kary dożywotniego więzienia, ośmiu innych oskarżonych na kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności, a jednego z oskarżonych uniewinnił. Powołano sejmową komisję śledczą. Sprawę badały specjalne policyjne i prokuratorskie grupy śledcze. Ojciec Krzysztofa, Włodzimierz Olewnik, do dzisiaj nie odpuszcza i trwa przy niej uparcie i żąda prawdy.
Jedno, co na pewno wiemy dzisiaj, to że po imprezie, w której uczestniczyli Olewnikowie, Jacek K. i m.in. policjanci z Płocka, rano 27 października 2001 r. odkryto, że w domu w Świerczynku pod Drobinem nie ma 25-letniego wówczas Krzysztofa Olewnika.
As czy blotka w talii kart obrony Jacka K.
Obrońcy Jacka K. oskarżonego o zleceni porwania Krzysztofa Olewnika, na pierwszej rozprawie w Płocku w dniu 25 marca 2022 r., wnieśli do sądu o dopuszczenie dowodu w postaci badania wariografem, które ma świadczyć, że Jacek K. nie kłamie, twierdząc, że nie zlecał porwania.
Badanie przeprowadzono w dniu 2 lutego 2022 roku, w siedzibie Kancelarii Adwokackiej w Warszawie, u jego obrońcy, czyli w warunkach mu przyjaznych. W ekspertyzie czytamy, że badany podaje, że ma lat 46, wykształcenie wyższe - ekonomiczne. W dniu badania czuje się dobrze. Żadnych dolegliwości nie zgłasza. Jacek K. oświadczył przed badaniem, że nie brał udziału w porwaniu Krzysztofa Olewnika, nie brał udziału w grupie przestępczej, która porwała Krzysztofa Olewnika i swoimi działaniami nie próbował wprowadzić w błąd rodziny Krzysztofa Olewnika. W toku zapoznawania Jacka K. z pytaniami krytycznymi, jakie padły w trakcie testów, badany na każde z nich udzielił odpowiedzi przeczącej i nie zgłosił do ich treści uwag. W czasie badania Jacka K. nie stwierdzono występowania symptomatycznych (powtarzających się) zmian emocjonalnych po zadawaniu pytań krytycznych.
Wnioski badań profilera
Na podstawie całokształtu przeprowadzonych badań i analizy reakcji w testach wariograficznych, poligraficznych Jacka K.
stwierdzono, że:
u Jacka K. podczas badań nie występują sprzeczności pomiędzy deklarowanymi i udzielanymi odpowiedziami a zarejestrowanymi reakcjami organizmu po zadawaniu pytań krytycznych:
- Czy pan brał udział w porwaniu Krzysztofa Olewnika;
- Czy pan brał udział w grupie przestępczej, która porwała Krzysztofa Olewnika?
- Czy pan swoimi działaniami próbował wprowadzić w błąd rodzinę Krzysztofa Olewnika,
co pozwala przyjąć, iż można wykluczyć podejrzenie dokonania przez badanego czynów ujętych w wyżej wymienionych pytaniach krytycznych.
Połowa wyników badań wariografem nadaje się w Polsce do kosza na śmieci
Przypominam, że to proces poszlakowy i czy te sześć kartek może stać się ważną dowodową opinią, rozstrzygającą brak winy? Ten ruch obrońców Jacka K. nie zmienił strategii oskarżenia prokuratorów. Polskie sądy unikają uwzględniania wyników badań poligraficznych w wyrokach. Z taką praktyką mamy do czynienia w sądach okręgowych, co powoduje, iż na temat tych badań rzadko mają okazję wypowiedzieć się sądy apelacyjne. Profesor Jan Widacki, w swojej pracy pisze, że mamy do czynienia „z niespójnością i pewną chwiejnością orzecznictwa sądów apelacyjnych i Sądu Najwyższego”. Dodajmy, że badania wariograficzne dają błędne wyniki w 20% przypadków, dlatego nie są uznawane procesowo.
W 2015 roku Sąd Najwyższy w 2015 roku uznał, że wynik badań to opinia biegłego, którą sądy powinny oceniać z dużą ostrożnością. Dodano, że potoczna nazwa urządzenia "wykrywacz kłamstw" jest "daleko idącym uproszczeniem", gdyż urządzenie rejestruje jedynie "ślady emocjonalne w psychice osoby badanej", a opinia z badań nie jest dowodem winy i ma "ograniczoną skuteczność".
Połowa wyników badań wariografem nadaje się w Polsce do kosza na śmieci, ponad połowa badań jest nierozstrzygająca.
Adriana Legęncki, reprezentujący ojca, Włodzimierza Olewnika, stwierdził:
– Przedłożona opinia prywatna z badania wariografem jest niewiarygodna. Należy zasięgnąć opinii psychologa lub psychiatry w celu ustalenia, czy takie badanie po tylu latach ma sens? Po pierwsze, od czasu samego uprowadzenia Krzysztofa Olewnika i okresu czynów zarzucanych Jackowi K. minęło 20 lat. Z upływem czasu pewne informacje, przeżycia stają się dla każdego powszechne i organizm przestaje na nie reagować. Po drugie, samo badanie zostało przeprowadzone w kancelarii obrońcy oskarżonego, a więc w znanym mu środowisku. Po trzecie, trzy pytania, które zostały zadane oskarżonemu, były pytaniami, na które oskarżony odpowiadał już wielokrotnie i musiało to mieć wpływ na wynik badania. To wszystko ma wpływ na to, że organizm oskarżonego przecież nie będzie wydawał nieświadomych reakcji, które byłyby widoczne na wariogramie.
Na pewno badanie wariografem ma znaczenie u części opinii publicznej, medialnie złagodziło dla Jacka K. skutki odczytanego aktu oskarżenia, a co zrobi sąd?
O co prokuratura oskarżyła Jacka K.?
Skupię się na Jacku K., był on już wcześniej aresztowany i wypuszczony na wolność. Rozmawiałem z nim kilka lat temu, poznałem jego wersję. Wydawało się, że nigdy już go nikt nie będzie poza rodziną Olewników o cokolwiek obwiniał.
Prokuratura, oskarżając go postawiła najostrzejszy zarzut, „że w okresie co najmniej od 12 października 2001 roku do dnia 5 września 2003 roku w Drobinie, Płocku, Warszawie i innych miejscach na terenie kraju, wraz z innymi osobami wziął udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym mającej na celu wzięcie Krzysztofa Olewnika jako zakładnika, a następnie jego przetrzymywanie i zabójstwo.
W ramach podziału ról i zadań brał udział we wzięciu Krzysztofa Olewnika jako zakładnika z domu w Drobinie, przy użyciu przemocy, a następnie przetrzymywaniu pokrzywdzonego w różnych miejscach, mającym na celu zmuszenie Włodzimierza Olewnika, Ewy Olewnik, Danuty Olewnik- Cieplińskiej i Anny Olewnik-Mikołajewskiej, do zapłaty okupu w kwocie 300 tysięcy euro, co nastąpiło w dniu 24 lipca 2003 roku, przy czym okres i sposób przetrzymywania uprowadzonego, poprzez przykucie łańcuchami do ściany, umieszczenie pokrzywdzonego w zbiorniku na nieczystości i ograniczanie zachowań związanych z wykonywaniem czynności życiowych, spożywania pokarmów, przyjmowania płynów i higieny osobistej, łączył się z jego szczególnym udręczeniem, a ostatecznie Krzysztof Olewnik został pozbawiony życia”.
Jacek K. pomagał sprawcom, dezinformował i kontrolował rodzinę Olewników
Według prokuratury Jacek K. pomagał sprawcom, dezinformował i kontrolował rodzinę Olewników. W kacie oskarżenia odczytanym przed sądem zarzucono mu, że w bliżej nieustalonym dniu od 12 do 26 października 2001 roku zlecił porwanie i więzienie Krzysztofa Olewnika. Miał on przekazać informacje dotyczące zabezpieczenia posesji Krzysztofa Olewnika, uchylić drzwi od basenu, dzięki czemu sprawcy mogli wejść do domu oraz sposobu uruchomienia samochodu marki BMW, którym wywieziono Krzysztofa. To nie wszystko. „W dniu 27 października 2001 roku około godziny 6:00 przyjechał do domu Krzysztofa Olewnika i dokonał zmian w wyglądzie miejsca zdarzenia polegających na usunięciu śladów kryminalistycznych otwarcia przez niego drzwi do pomieszczenia basenowego od strony wewnętrznej oraz śladów poruszania się sprawców, a także przywiózł i podrzucił dowód rejestracyjny samochodu BMW Coupé w celu utrudnienia stwierdzenia rzeczywistego przebiegu zdarzenia i zasugerowanie fałszywej wersji samouprowadzenia pokrzywdzonego, w dniu 8 listopada 2001 roku wyrobił duplikat karty SIM dla numeru telefonu komórkowego użytkowanego przez Krzysztofa Olewnika, a następnie do dnia 31 grudnia 2002 roku użytkował ten numer telefonu, w celu pozostawania w kontakcie ze sprawcami uprowadzenia, sprawowania kontroli nad wiadomościami przychodzącymi na ten numer, a także w celu upozorowania samouprowadzenia w dniach 15 i 26 listopada 2001 roku czasowo włączał i wyłączał aktywność tego numeru”.
Jacek K. miał pozostawać „w kontakcie fizycznym i telefonicznym” z porywaczami. Kontrolował rodzinę Olewników, czy wykonują polecenia, „dezinformował Wlodzimierza Olewnika w zakresie losów Krzysztofa Olewmika, co utrudniało ustalenie miejsca przetrzymywania i uwolnienie pokrzywdzonego”.
Płocki proces jest procesem poszlakowym
Prokuratura, oskarżając Jacka K. opiera się na „zgromadzonym w sprawie materiale dowodowym, który wskazuje na istnienie nieprzerwanego łańcucha poszlak wskazującego na udział Jacka K.ego i Eugeniusza D. w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym kierowanej przez Wojciecha Franiewskiego oraz we wzięciu Krzysztofa Olewnika jako zakładnika i jego przetrzymywaniu.
Motywy ekonomiczne Jacka K.
Według prokuratury Jacek K. miał motyw finansowy w zleceniu porwania Krzysztofa Olewnika. Handlował stalą w ramach firmy Krup-Stal z siedzibą w Płocku. Ich biznes popadł w tarapaty. Działalność spółki finansowana była w 87% z kredytów bankowych.
Według prokuratury „zła sytuacja finansowa Krup-Stalu była powodem kłótni pomiędzy wspólnikami, jaka miała miejsce na około dwa tygodnie przed uprowadzeniem Krzysztofa Olewnika. Jacek K. był niezadowolony, iż pieniądze firnowe w kwocie 1 000 000 złotych Krzysztof Olewnik ma zamiar przeznaczyć na handel maszynami rolniczymi, którą to działalność planował bez udziału Jacka K.ego. W odpowiedzi Krzysztof Olewnik wskazywał wspólnikowi, że te środki finansowe należą do jego ojca, co z punktu widzenia formalnoprawnego nie polegało na prawdzie, bowiem były to środki spółki, ale oddawało to ekonomiczne mechanizmy funkcjonowania Krup-Stalu i brak zaufania Krzysztofa Olewnika do Jacka K. Jak się jednak później okazało, pieniędzy tych nie było w Krup-Stalu, gdyż do tego momentu Jacek K. ukrywał przed wspólnikiem oraz jego ojcem faktyczną sytuację finansową firmy. Jednocześnie Włodzimierz Olewnik odmówił synowi pieniędzy na nową działalność w zakresie handlu maszynami rolniczymi, argumentując, że powinien on mieć środki finansowe pochodzące z Krup-Stalu. Polecił również ograniczyć wynagrodzenie Jackowi K.emu do kwoty 2000 złotych, podczas gdy wcześniej wynagrodzenie Jacka K. nie było uregulowane i pobierał on pieniądze z kasy firmy. O sprawy Krup-Stalu Krzysztof Olewnik pokłócił się z ojcem.
Pogarszająca się sytuacja finansowa Krup-Stal zaniepokoiła również Włodzimierza Olewnika, który wyłożył środki finansowe na działalność spółki syna i poręczał jej kredyty. Włodzimierz Olewnik zauważył także, że przesyłane mu, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, comiesięczne sprawozdania z działalności spółki były nierzetelne i nie oddawały rzeczywistego stanu finansowego Krup-Stalu.
Wszelkim działaniom kontrolnym wobec Krup-Stalu sprzeciwiał się Jacek K., który uważał, że Włodzimierz Olewnik za pośrednictwem swoich ludzi chce „rządzić” w Krup-Stalu. Włodzimierz Olewnik podjął decyzję o przeprowadzeniu w przedmiotowej spółce kontroli, której termin zaplanowano na 27 i 28 października 2001 roku, o czym poinformował Jacka K. i Krzysztofa Olewnika. Rozmowa dotycząca tej kontroli odbyła się na około dwa tygodnie przed uprowadzeniem Krzysztofa Olewnika. Na tę kontrolę ze strony Wodzimierza Olewnika nie zgadzał się Jacek K.
Ostatecznie, po naleganiach Jacka K. i Krzysztofa Olewnika, Włodzimierz Olewnik wyraził zgodę, by przedmiotową kontrolę przeprowadzili sami wspólnicy. Wodzimierz Olewnik polecił Jackowi K. i Krzysztofowi Olewnikowi, aby do 26 października 2001 roku przygotowali mu do wglądu bilans Krup-Stalu. Taki wgląd do bilansu Krup-Stalu nie został przygotowany w zakreślonym terminie. W tym czasie spółka straciła już praktycznie płynność finansową”.
Czego obawiał się Krzysztof Olewnik?
„Tuż przed jednym ze swoich wyjazdów do Niemiec Krzysztof Olewnik w październiku 201 l roku przekazał Katarzynie Ch. płytę lub dyskietkę w kopercie, prosząc o przechowanie i przekazanie tych materiałów jego rodzicom w sytuacji, kiedy nie mógłby jej sam odebrać lub coś by się wydarzyło. Przedmiotowego nośnika, zwróconego Krzysztofowi Olewnikowi jeszcze przed uprowadzeniem Krzysztofa Olewnika, nie odnaleziono.
Ze wskazanych okoliczności faktycznych i koincydencji zdarzeń zasadne jest wnioskowanie, że skonfliktowany Jacek K., działający z motywacji ekonomicznej wynikającej m.in. z utraty pozycji dominującej w spółce Krup-Stal oraz w obawie przed wykryciem przez Włodzimierza Olewnika nieprawidłowości w funkcjonowaniu ww. podmiotu, przystąpił do udziału w zawiązanej zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym w celu uprowadzenia dla okupu Krzysztofa Olewnika oraz zlecił Wojciechowi Franiewskiemu i pozostałym członkom kierowanej przez niego zorganizowanej grupy przestępczej wzięcie Krzysztofa Olewnika jako zakładnika i jego przetrzymywanie, zakładając, że Włodzimierz Olewnik skieruje swoją uwagę na kwestie związane z uratowaniem swojego syna i jego uwolnieniem, przez zapłatę okupu, ale jednocześnie pokryje długi spółki Krup-Stal, gdyż będzie widział szerokie zaangażowanie Jacka K. w uratowaniu jego syna”.
Wątpliwości Włodzimierza Olewnika
Tak jak wspomniałem, akt oskarżenia oparto na poszlakach, poniżej kilka przykładów, które prokuratura podaje w akcie oskarżenia.
„Gdy Włodzimierz Olewnik w obecności członków swojej rodziny, Jacka K. i Wojciecha K. wyraził głośne zdziwienie, że sprawcy nie dzwonią do niego bezpośrednio jako do osoby decyzyjnej w kwestii rodzinnych finansów, po upływie kilkunastu minut otrzymał głuchy telefon” z numeru zidentyfikowanego jako ten, którym posługiwali się sprawcy. Analogiczna sytuacja miała miejsce, gdy wyżej wymienione osoby rozmawiały na zewnątrz domu Włodzimierza i Ewy Olewników przy stole o sposobach dotarcia do różnych osób publicznych i uzyskania pomocy w uwolnieniu Krzysztofa Olewnika. Następnie rodzina Olewników otrzymała list, którego początek nawiązywał do wspólnego siedzenia przy stole.
Notatnik Jacka K.
„3 lipca 2001, numer 691 194 148 z opisem »porywacze« Jacek K. zapisał w swoim kalendarzu na 2001 roku pod datą đzienną 28 listopada wraz z numerem 692 115 942, opisanym jako »Mój nr«. W tym czasie rodzina Krzysztofa Olewnika nie znała jeszcze nowego numeru sprawców. Dowodzi to utrzymywaniu przez Jacka K. kontaktów z porywaczami poza wiedzą rodziny Olewników. Numer ten Jacek K. przekazał policji dopiero w dniu 12 grudnia 2001 roku. Nie bez znaczenia pozostaje okoliczność, iż numer 692 115 942 działał w 2002 roku i został zdezaktywowany dopiero w dniu 7 listopada 2003 roku”.
Zaczął używać kilku telefonów komórkowych
Po uprowadzeniu Krzysztofa Olewnika Jacek K. zaczął używać kilku telefonów komórkowych, pisał wiele SMS-ów i nigdy nie zostawiał swojego telefonu w biurze Krup-Stalu, co zdarzało mu się wcześniej. Zachowanie to zostało zauważone przez współpracowników. Ponadto w marcu 2002 roku Włodzimierz Olewnik zauważył, że Jacek K. nosi przy sobie dwa identyczne telefony komórkowe, przy czym z jednego z nich prowadzi rozmowy wyłącznie na osobności, w innym pomieszczeniu.
Prokuratorskie podsumowywanie oskarżenia Jacka K.
„Uprowadzenie Krzysztofa Olewnika w nocy z 26 na 27 października 2001 roku spowodowało nie tylko to, że planowana kontrola bilansu spółki Krup-Stal nie doszła do skutku, ale zahamowało na jakiś czas zainteresowanie Włodzimierza Olewnika działalnością spółki Krup-Stal, jak i konieczność spłaty zobowiązań spółki – w części przypadającej na Jacka K.. Z długów Krup-Stalu Jacek K. zyskał nie mniej niż 600 000 złotych, co odpowiadało wielkości jego udziału (1/3), zgodnie z umową spółki. Do połowy kwietnia 2003 roku Włodzimierz Olewnik spłacił bowiem zobowiązania finansowe wobec banków z tytułu kredytów, a Jacek K. się z nim nie rozliczył. Zaangażowanie Włodzimierza Olewnika w sprawę uprowadzenia jego syna powodowało, że koncentrował on swoją uwagę na uprowadzeniu. Powyższą sytuację wykorzystywał Jacek K., który dokonywał sprzedaży stali Krup-Stlu za bezcen”.
Prokuratura punktuje dalej: „Pomimo formalnego zaangażowania się w pomoc rodzinie Krzysztofa Olewnika w ustaleniu losów uprowadzonego Jacek K. dysponował faktyczną wiedzą o przybliżonym miejscu przetrzymywania Krzysztofa Olewnika. W zabezpieczonym u Jacka K. notatniku z 2001 roku pod datą 24 listopada o treści: ,,Wegrów – Sokołów Pod [dalej słabo czytelne – prawdopodobnie: Podlasia] ok. Siedlec, [następnie nieczytelny znak] Węgrów Grochów Szlachecki [dwa słowa słabo czytelne] Wczoraj – Skrzyszów – (Chory + gorączka (wczoraj przewiozą Przejś [słowo nieczytelne] Rano [słowo słabo czytelne] głęboko w piwnicy”. Wiedzy tej nie przekazał ani rodzinie uprowadzonego, ani policji.
Informacje z więzienia
Bogdan K. w trakcie pobytu w Zakładzie Karnym w Barczewie w 2006 roku rozmawiał z osobami tymczasowo aresztowanymi do sprawy uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika: Eugeniuszem D., Ireneuszem Piotrowskim, którego znał po pseudonimie Bokser, oraz Sławomirem Kościukiem. Ireneusz Piotrowski opowiadał mu o szczegółach dotyczących przetrzymywania Krzysztofa Olewnika. Natomiast Sławomir Kościuk opowiadał mu o przebiegu samego uprowadzenia i twierdził, że porwanie zlecił najbliższy przyjaciel i wspólnik Krzysztofa Olewnika, który z czasem zaczął być podejrzewany przez rodzinę Krzysztofa Olewnika. Swoją wiedzą o uprowadzeniu i zabójstwie Krzysztofa Olewnika Bogdan K. podzielił się później ze współosadzonym w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka Mariuszem K. wymieniając nazwisko „Franiewski” oraz imię „Jacek” – w odniesieniu do osoby, która miała mieć dane konta Olewnika. Po złożeniu zeznań Mariusz K. otrzymał kartkę z groźbami i poleceniem wycofania zeznań.
Na sali sądowej Jacek K. odmawia wyjaśnień
Pierwsza rozprawa odbyła się 25 marca 2022 r. w Sądzie Okręgowym w Płocku. Po odczytaniu aktu oskarżenia sąd rozpoczął odbieranie wyjaśnień od Jacka K. Oskarżony nie przyznał się do zarzucanych mu czynów oraz oświadczył, że na tym etapie postępowania nie będzie składał wyjaśnień ani nie będzie odpowiadał na pytania. Obrońca oskarżonego sygnalizował, iż oskarżony złoży wyjaśnienia na późniejszym etapie. Wobec tego sąd rozpoczął odczytywanie zeznań K. złożonych w trakcie śledztwa.
Jacek K. był konsekwentny do końca procesu, w mowie końcowej stwierdził, że nie zna materiału dowodowego. Dlaczego tego nie zapoznał się z aktami? Wyjaśnił, że było to dla niego za trudne emocjonalnie, więc w ostatnich słowach odniósł się do emocji i przemyśleń. Chwilami jego słowa były bezczelne wobec ojca Krzysztofa. Jacek K. za swoją obecną sytuację obarcza przede wszystkim Włodzimierza Olewnika.
Moi rozmówcy stwierdzili, że przed sądem grał na emocjach.
Obejrzyj odcinek magazynu "Konfrontacja" poświęconego tej sprawie.