„Zwariowałam”, czyli krótko o filmowym „półkowniku” TVP
Kiedy wchodzisz na teren dwuznaczności, tam, gdzie jest więcej pytań niż odpowiedzi, gdzie wszystko otacza tajemnica, niedomówienia, krętactwa, kłamstwa, przemilczenia, prowokacje, musisz się liczyć z tym, że stracisz proste, zero jedynkowe spojrzenie na rzeczywistość. I często dasz się wyprowadzić w pole. Ośmieszyć lub zderzyć się ze ścianą. W skrócie tego doświadczyła Maria Wiernikowska, która na zlecenie TVP, zrealizowała film „Zwariowałam”.
Prowadząc program Konfrontacja w TVP 2, otarłem się o to szaleństwo, kiedy postanowiłem, aby jej film przestał być „półkownikiem” na Woronicza 17. „Półkownikami” nazywano filmy, których rozpowszechnianie w PRL-u zostało uniemożliwione przez cenzurę.
Marię Wiernikowską do zrobienia filmu „Zwariowałam” zainspirowało sejmowe przemówienie Andrzeja Leppera o… No, właśnie o czym? O łapówkach? Styku polityki z biznesem… W świadomości ludzi było to bajdurzenie o Klewkach. Lepper, którego informatorem nie był tylko Bogdan Gasiński, jak to przekazywały media, ale też biznesmen Rudolf Skowroński, wpadł w świat, który go przerósł. Nagle okazało się, że zamiast twardych dowodów ma ośmieszonych talibów w Klewkach i zootechnika Gasińskiego.
Po jakimś czasie Gasiński trafił do więzienia, a Skowroński, gdzieś przepadł. Niby został porwany, w co nikt nie chce uwierzyć. Prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie i nadal ściga Skowrońskiego listem gończym. W sprawie przemówienia sądowego zapadł uprawomocniony wyrok skazujący Andrzeja Leppera za pomówienia.
Ale wróćmy do filmu Wiernikowskiej, która naiwnie chciała to wszystko złożyć w jedną całość. Okazało się, że znana reporterka wzięła kamerę i z wykpiwanych Klewek wyrósł przed nią obraz Polski jako kraju korupcji, układów, mętnych interesów, powiązań polityków z szemranymi biznesmenami i służb, tych cywilnych i wojskowych.
Nagle, ze zdziwieniem, ulubienica Woronicza 17, spostrzegła, że decydenci przestają już się do niej uśmiechać, atmosfera tężeje, aż wreszcie słyszy, że dalszej realizacji filmu nie będzie. „Jeszcze ta wariatka naprawdę coś odkryje!” Od tej pory Wiernikowskiej przyszywało się gębę wariatki i z taką etykietką wylądowała na marginesie TVP.
Nastaje nowy prezes TVP - Jan Dworak. Wraz ze zmianą ekipy w TVP Wiernikowska dostaje możliwość dokończenia dzieła, ale szybko i nowa ekipa związana z ludźmi z Platformy Obywatelskiej wspierana przez lewicową opcję, wiecznie tam obecną, orientuje się, że „szalona Wiernikowska” wpadła na coś na co nie powinna. Gdyby jeszcze komunistów obnażała, a tu pojawiają się takie szacowne osoby. I ten Intercomerce, firma, o której wkrótce stało się głośno, a o której to ciągle w filmie mowa, a nie o Klewkach. Służby - tak służby, bo w TVP zawsze służby miały i mają swoje miejsce - podniosły znowu łeb, by obrócić jej film w śmieszność, bzdet. I znowu zaczynają się problemy.
Mija czas. Nastaje kolejna zmiana w TVP. Maria Wiernikowska postanawia napisać do mnie maila. Opisując zwariowana sytuacje związaną z jej filmem. Zapraszam ją do mojego programu Konfrontacja. Emisja była na żywo. Otrzymuję jedyną kopię vhs-a z filmem, jaką posiada. Widząc „Zwariowałam” zrozumiałem, że nie wolno pozwolić, by machina TVP znowu przemieliła ten film w niebyt. W Konfrontacji pokazuję fragment filmu i następnego dnia wysyłam faks do Bronka Wildsteina: „Zwracam się z uprzejmą prośbą o umożliwienie zaprezentowanie filmu Marii Wiernikowskiej „Zwariowałam” w programie „Konfrontacja”. Produkcja tego filmu została wstrzymana przez poprzedniego szefa jedynki, a przy obecnych władzach (TVP1, od aut), także nie widać jakiejś szczególnej przychylności. Autorka filmu wyraża chęć prezentacji filmu.”
Wiedziałem, iż jeśli on nie wyrazi zgody, to będzie ostateczny koniec dzieła Wiernikowskiej. Po moim faksie do Wildsteina, zaledwie nie minęła godzina, zadzwonił do Niny Terentiew i wyraził zgodę. Nagle Machina Woronicza 17 zaczęła pracować w innym kierunku – film Wiernikowskiej ma się ukazać. Nie szło jednak gładko. Zachowanie Krzysztofa Talczewskiego, szefa dokumentu jedynki, nie warte są nawet komentarza, albo się ma klasę, albo jej się nie ma. Małość z niego wyszła – tak podsumowałem jego gierki na swoim blogu. Kolaudacja filmu, choć chwilami niepozbawiona ostrej wymiany zdań, była jednak konstruktywna.
W dwa tygodnie udało się mi załatwić emisję filmu Marii Wiernikowskiej „Zwariowałam”. Marysia jednak nie była do końca pewna, czy rzeczywiście do niej dojdzie. Przyznam, że i ja spodziewałem się nagle jakiejś rafy, o którą się rozbiję. A jednak udało się. Po filmie doszło do rozmowy w studio, uczestniczył w niej Andrzej Lepper. Choć najważniejsze jego słowa padły po programie.
Dlaczego przytaczam tę historię, niech ona będzie sygnałem dla wszystkich, którzy z niewygodnych filmów robią "półkowniki".