Wszyscy bez wyjątku wiedzą, że kłamią. Zapiski z tygodnia
Kara za pustą kartkę papieru
14 marca 2022, poniedziałek
Cezary Łazarewicz, dziennikarz, autor książek, przypomniał na Twitterze, komentując wideo z zatrzymana dziewczyny stojącej blisko Kremla z białą kartką z napisem: „Dwa słowa”:
„Jest taki stary dowcip z czasów Breżniewa. Facet stoi na Placu Czerwonym, rozdaje ulotki. Pałują go, zatrzymują i przesłuchują, ale okazuje się, że rozdawał czyste kartki papieru. Więc śledczy pytają, o co tu chodzi? – Co tu pisać, skoro wszystko wiadomo. Tak mi się skojarzyło.”
Populizm zamiast ścigania i egzekwowania
15 marca 2022, wtorek
Dziennik „Gazeta Prawna”: „Sejm rozpoczął w ubiegłym tygodniu prace nad projektem dużej nowelizacji kodeksu karnego, która przewiduje uzależnienie minimalnej liczby stawek dziennych grzywny od wysokości maksymalnej kary pozbawienia wolności za dany czyn. W przypadku przestępstw zagrożonych karą więzienia nieprzekraczającą roku sąd będzie musiał orzec minimum 50 stawek dziennych, gdy zagrożenie ustawowe jest do dwóch lat – 100 stawek, a powyżej tej granicy już 150 stawek. Z uwagi na to, że wysokość stawki dziennej powinna być uzależniona od możliwości finansowych skazanego, może się okazać, że przez takie sztywne wytyczne orzekane grzywny będą bardzo wysokie”.
– O skuteczności sankcji nie świadczy ich wysokość czy dolegliwość, lecz to, czy da się je wyegzekwować. A efektem zmian będzie większa liczba grzywien, które nie zostaną wpłacone – uważa Mariusz Królikowski, sędzia Sądu Okręgowego w Płocku.
Dodam od siebie: możecie za wszystko karać karą śmierci, ale to tylko populizm, jeśli nie potrafi się dopaść prawdziwych aferzystów i mafiozów. Prześledźmy afera po aferze i co z nich wynika? Jak są rozliczane? Jakie spotykają sprawców konsekwencje? Spektakularne zatrzymania, ale zazwyczaj bardzo wybiórcze, bo nawet to ich nie spotyka, i potem wszystko przykrywa piach, pył po chwilowej zadymie.Przestępcy mają coraz większe poczucie bezkarności.
Nadal wolna amerykanka w kryptowalutach
15 marca 2022, wtorek
Czy „przystawienie pieczątki” przez państwowy urząd oznacza, że klient może czuć się bezpiecznie, powierzając firmie pieniądze? Wystarczy uiścić opłatę w wysokości 616 zł oraz spełnić wymóg niekaralności i posiadania przez osoby zarządzające wiedzy lub doświadczenia w zakresie walut wirtualnych – nagą prawdę pokazuje „Puls Biznesu”.
W Polsce rynek kryptowalut to wolna amerykanka. Do tego dochodzi brak świadomości u decydentów zajmujących się finansami i organami ścigania oraz wymiaru sprawiedliwości, czym to w ogóle jest? O co chodzi? Kto stoi za tym rynkiem?
Warto przyjrzeć się sprawie „Crypto Capital”, by zrozumieć, jakie mamy pojęcie o rynku kryptowalut. Wczoraj policja poinformowała o zaginięciu Sylwestra Suszka, założyciela giełdy krypto w Polsce. Zaginął 10 marca, gdy po zakończonym spotkaniu biznesowym odjechał w nieznanym kierunku. Od tamtej chwili nie nawiązał kontaktu z rodziną. Sylwester Suszek był twórcą BitBay – największej w Polsce i jednej z największych w Europie giełd kryptowalut.
Kiedy czytam, że prezes GPW weźmie udział w panelu zatytułowanym „Waluty Cyfrowe Banków Centralnych (CBDC)” podczas Forum Gospodarczego TIME, to się zastanawiam, czy wie, że obecnie na świecie działają trzy detaliczne CBDC – na Bahamach, na wschodnich Karaibach i w Nigerii – a jeden wkrótce pojawi się na Jamajce. I wszystko służy biciu piany, a nie normowaniu rynku, wspieraniu kontrowersyjnych rozwiązań, nad którymi nie ma kontroli. Kiedyś zresztą powiedział w podcaście „Pulsu Biznesu”: „Jestem za tym, żeby rozwijały się np. giełdy kryptowalut pod warunkiem, że operatorzy tych giełd nie zajmują żadnych pozycji na tych kryptowalutach, tylko pośredniczą między kupującymi a sprzedającymi”. To idealnie oddaje podejście – nie chcemy brać odpowiedzialności, kontroli, umywamy ręce, ale zarobić na prowizjach, owszem.
Wszyscy bez wyjątku wiedzą, że kłamią
16 marca 2022, środa
Podczas transmisji na żywo w poniedziałkowy wieczór, 14 marca, w rosyjskiej telewizji państwowej Channel One dziennikarka stacji Marina Ovsyannikova wybiegła na scenę za prezenterem wiadomości, rozwinęła antywojenny znak i wykrzykiwała antywojenne hasła. Ovsyannikova zdążyła być zaledwie kilka sekund na antenie, zanim transmisja została przerwana i przeniesiona do innego segmentu. Została później aresztowana, przetrzymana przez noc, następnego wieczoru skazana za wykroczenie polegające na podżeganiu do niedozwolonych protestów w nagranym wcześniej oświadczeniu, które krążyło w mediach społecznościowych, ukarana grzywną w wysokości 30 000 rubli (około 250 USD) i zwolniona. Federalni śledczy wciąż przeglądają jej protest w telewizji i mogą wnieść oddzielne, być może, oskarżenie o przestępstwo. Niektórzy uważają, ze to ustawka.
Portal Meduza opisuje kulisy zdarzenia i atmosferę w stacji rosyjskiej telewizji państwowej Channel One. Krótkie podsumowanie: „Wszyscy bez wyjątku wiedzą, że kłamią. W studiu mają monitory pokazujące raporty Reuters i AP, podczas gdy otrzymują wytyczne i scenariusze z wyższych poziomów, które są całkowicie oderwane od rzeczywistości” – mówi źródło powiązane ze stacją telewizyjną
Ci, którzy milczą, biorą udział w przestępstwie
17 marca 2022, czwartek
Witalij Manski, dokumentalista, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”: na świecie jest putinologiem zaawansowanym. Sam na przełomie stuleci kreował filmami wizerunek Władimira, a na pytanie: „A co z rosyjskimi ludźmi kultury, którzy milczą? Dlaczego oni milczą?” odpowiada:
– Może to zabrzmi paradoksalnie, ale z szacunkiem odnoszę się do tych twórców, którzy otwarcie popierają wojnę. Ja ich, oczywiście, po ludzku, nienawidzę. Ich pozycji kategorycznie nie rozumiem. Oni są jednak przynajmniej uczciwi w swojej podłości.
Milczenie jest najstraszniejsze. Najniższe. To najbardziej zdradziecka rzecz, którą może zrobić artysta. W finale filmu „Świadkowie Putina” wypowiadam bardzo ważne słowa: „Życie pokazało, że milcząca obserwacja zmienia świadków we współwinnych”. Ale być może zbyt mocno tę myśl upiększyłem i nie dociera do wszystkich. Powiem prościej: ci, którzy milczą, biorą udział w przestępstwie. Artysta, który wychodzi dzisiaj na deski teatru, który wychodzi dzisiaj na plan, żeby kręcić serial, ludzie, którzy zarabiają pieniądze dla tej władzy – to wszystko są współuczestnicy zbrodni.
Wyhodowano gościa, który mieszając prawdę z kłamstwami może wywołać trzęsawkę u niektórych osób, oraz o przewodniczącej sądu, która zachowuje się jak Caryca
18 marca 2022, piątek
Jeśli Konrad Kąkolewski, były prezes GetBacku, wpłaci poręczenie majątkowe w kwocie 400 tysięcy oraz zabezpieczenie w postaci hipotek 3 hipotek,łacznie na 1 milion złotych, wyjdzie na wolność. Prokuratura zapowiedziała zaskarżenie decyzji. Kąkolewski ma także dozór policji, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu. Kolejnym warunkiem jest zakaz niekontaktowania się ze świadkami w sprawie oraz współoskarżonymi, oskarżycielami posiłkowymi, ich pełnomocnikami, a także pokrzywdzonymi.
Na marginesie, dlaczego tak wiele osób obawia się wyjścia Kąkolewskiego na wolność i trzymają go blisko cztery lata w areszcie, co już pozostawię bez komentarza. Prokuratura nawet nie ukrywa, czego się boi, a raczej szefowie prokuratorów. Przy okazji postępowania aresztowego 21 lutego br., prokuratorowi Przemysławowi Ścibiszowi, uzasadniającemu trzymanie w areszcie Kąkolewskiego, wymknęło się, czego się naprawdę obawiają. Zacytuję „Chodzi o wysyłane przez oskarżonego pisma. W jego ocenie wysyłane przez oskarżonego pisma utrudniają postępowanie, oskarżony wielokrotnie wskazywał w nich swoje stanowisko procesowe. W pismach tych starał się przemycić stanowisko, które chciał, aby zajęła osoba, do której kierował pismo”. Pytanie, w czym i komu przeszkadza wysyłanie pism do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego? I czy przypadkiem znów wątki tam poruszane nie są badane wybiórczo?
W czasie tego samego postępowania, prokurator wskazał, „że oskarżony nie przyjechał z Izraela, by wykonać z jego udziałem czynności, ale by udzielić wywiadu mediom, które interesowały się problemami GetBacku”. W czasie tego postępowania, prokurator wskazał, „że oskarżony nie przyjechał z Izraela, by wykonać z jego udziałem czynności, ale by udzielić wywiadu mediom, które interesowały się problemami GetBacku”. To potwierdzałoby tezę Gazety Wyborczej, która w 2018 roku twierdziła, że zatrzymanie miało podtekst polityczny, pisała: „Kąkolewski w e-mailu do »Wyborczej« dziękował za ujawnienie listów. Proponował też spotkanie. Chcieliśmy, aby opowiedział nam o szczegółach swoich relacji z władzą, jej mediami i lobbystami. Według naszych źródeł rząd był przekonany, że list, który opublikowała »Wyborcza«, przekazał nam sam Kąkolewski, a obecne działania CBA i prokuratury mają go powstrzymać przed udzielaniem informacji mediom”.
Jak to rozumieć? W sądzie wypowiedzi Kąkolewskiego podlegają rygorowi sprawy, a na wolności zacznie chodzić po mediach i mówić bez ograniczeń. Wyhodowano gościa, który mieszając prawdę z kłamstwami może wywołać trzęsawkę u niektórych osób.
Na marginesie, pocieszające jest to, że w składzie orzekającym w pierwszym procesie w sprawie GetBacku, gdzie na ławie oskarżonych zasiadło 16 osób, są sędziowie, którzy potrafią powiedzieć weto przewodniczącej Iwonie Strączyńskiej, co daje szansę, że ten proces nie zakończy się blamażem.
Przewodnicząca Iwona Strączyńska powinna wreszcie uznać, że majestat sędziowski nie wiąże się ze świętością i jej zachowanie, decyzje i prowadzenie sprawy także podlegają krytyce. Jak się walczy o wolne sądy, to powinno się pamiętać, że są jeszcze wolne media. To nie Mińsk i Moskwa, gdzie przewodnicząca Strączyńska, jak Caryca, będzie podważać konstytucyjnie zagwarantowaną wolność słowa i utajniać jawny proces przed osobami, które patrzą jej na ręce.
Czytaj więcej w dziale Afera GetBack >>>
Człowiek nie ma żadnej wartości w czasie wojny, droższy jest nabój
19 marca 2022, sobota
„Ludzka natura ma swoją mroczną stronę, a my wciąż nie wiemy, jak ją rozpoznać. Małe zło wychodzi z ludzi każdego dnia, ale wielkie zło, masowe jest przerażające” – tymi słowami doktora Senadina Ljubovića, psychiatry bośniacko-muzułmańskiego pochodzenia, rozpoczyna się film dokumentalny z 2015 roku w reżyserii Darii Lipko „Stan umysłu”.
Kto opamięta, że w 1991 roku w Jugosławii wybuchła wojna, w wyniku której zginęło około 200 tysięcy osób? Większość odpowiedzialnych za zbrodnie nigdy nie stanęło przed sadem i wróciło do swoich miejsc, gdzie żyją do dzisiaj.
Wypowiedź jednego z rozmówców z filmu, która poraża; „Człowiek nie ma żadnej wartości w czasie wojny, droższy jest nabój”.