To, co mówi Stanisław Piotrowicz, przypomina mi obrońców Andrzeja Samsona, wtedy to nazywało się terapią.

To, co mówi Stanisław Piotrowicz, przypomina mi obrońców Andrzeja Samsona, wtedy to nazywało się terapią. Obrzydliwa obrona swoich pedofilów, tak to nazywam. Wystarczy zajmować pewne stanowisko, mieć pozycję i już można liczyć ma obronę. Paskudny prokurator. Kariera, zero zasad.