2022-03-25
Otępiająca pustka na sali rozpraw i urażony majestat sędzi Strączyńskiej
Kąkolewski, jako prezes w tak dużej firmie, nie mógł wypłacać sobie takich pieniędzy bez zgody Zarządu i Rady Nadzorczej. Także nie był w stanie sam fałszować sprawozdań, to jest nierealne. To tak jakby jeden facet z łopatą zbudował Pałac Kultury. Gdzie są pozostali? I na koniec, gdzie jest kasa z tych portfeli, które były na bilansie w firmie, jak jego zamknęli?

Kolejny dzień wyjaśnień Konrada Kąkolewskiego, byłego szefa GetBacku. Przypomnę, że to najważniejszy oskarżony w tej sprawie. I pierwsza myśl? Otępiająca pustka na sali sądowej.
Kąkolewski przytoczył fragment zeznań Ilony Pieczyńskiej-Czerny, byłej dyrektor departamentu spółek publicznych w Komisji Nadzoru Finansowego: „My się na tym nie znamy” Potem rzucił: „Paulina Pietkiewicz (Abris) mówi: my rządzimy KNF”.
Kolejne przemyślenia? KNF jest na ostrzu noża tej sprawy. Jak i to, że bez spółki Abris nie da się domknąć sprawy GetBacku.
– Świrski i Gierynski z Abrisu, właściciele GetBacku, oferowali 2 mln euro łapówki – rzucił Kąkolewski i sąd mu przerwał, że już to przecież mówił wcześniej.
Przewodnicząca Iwona Strączyńska wiele razy powtarzała: „Wróćmy do konkretów w tej sprawie”. „O tym pan już mówił”. Fakt, Kąkolewski często powtarza te same kwestie. Jako doświadczona sędzia powinna jednak nie wykluczyć wpływu zbyt długiego pobytu w odosobnieniu na jego psychikę.
Konrad Kąkolewski strofowany, by przyspieszał, powiedział:
– Przyspieszam.
Na co przewodnicząca Strączyńska, że nie o to przyspieszenie jej chodziło, bo Kąkolewski zaczął szybciej mówić.
Strofowanie poszkodowanego
Ogłoszono przerwę. Dla wielu były to męczące, nużące wyjaśnienia. Ożywienie wprowadziła strofująca uwaga oburzonej przewodniczącej Strączyńskiej do reprezentanta poszkodowanych. Uraził jej majestat, wstając razem z Wysokim Sądem. Jak wyjaśnił poszkodowany, chciał tylko założyć kurtkę. Pomyślałem, że może Strączyńska darowałaby sobie tę uwagę w stosunku do poszkodowanych w tej aferze, korona z głowy by jej nie spadła, a wymiar sprawiedliwości ma trochę na sumieniu w tej aferze.
Potem nie było lepiej.
Sąd spieszy się do domu i pogania oskarżonego
– Sąd rozumie, o co chodzi, proszę dalej – rzekła przewodnicząca Strączyńska. Wyraźnie coś ją goniło, aż wreszcie wyszło: po prostu chciała tradycyjnie o godzinie 14 zakończyć rozprawę. „Przyzwoicie zakończyć” i „wrócić do domu”.
Na marginesie, może tak w dzisiejszych czasach warto postarać się o dobrą jakość dźwięku i obrazu transmisji, tak by oskarżony nie mówił, jakby przebywał w kosmosie. Mikrofon przewodniczącej sądu wyraźnie przekazuje jej głos, a mikrofon oskarżonego „przypadkowo” szwankuje.
Sam nie mógł tego robić, gdzie są inni?
Poniżej przytoczę uwagę jednego z obserwatorów procesu. Może ktoś w prokuraturze powinien wpaść na genialny pomysł, że Konrad Kąkolewski, jako prezes w tak dużej firmie, nie mógł wypłacać sobie takich pieniędzy bez zgody Zarządu i Rady Nadzorczej? Każdy, kto zarządzał dużą firmą, to wie. Nigdy żadna księgowa nie zrobiłaby przelewu bez akceptacji z góry, a na pewno nie na kwotę 30 mln złotych. To tak nie chodzi. Albo ktoś brał działkę, albo miał zgodę właściciela i dawał / nie dawał działki.
Kolejna kwestia. Kąkolewski nie był w stanie sam fałszować sprawozdań, to jest nierealne. To tak jakby jeden facet z łopatą zbudował Pałac Kultury. Gdzie są pozostali?
I na koniec, gdzie jest kasa z tych portfeli, które były na bilansie w firmie, jak jego zamknęli? To było dużo kasy.