W aferze GetBack zapomniano a osobach, które kupiły akcje spółki na giełdzie. Akcjonariusze mniejszościowi zostali na lodzie. Do dzisiaj wejście GetBack na giełdę nie zostało wyjaśnione i rozliczone. Gielda-Latkowski-GetBack.jpg

Napisał do mnie jeden z mniejszościowych akcjonariuszy GetBack (dzisiaj Capitea) po wysłuchaniu podcastów z byłem szefem spólki GetBack, Konradem Kąkolewskim.

„Jestem jednym z wielu osób poszkodowanych w aferze Getbacku. Posiadam akcje tej spółki, na które wydałem wszystkie swoje ówczesne oszczędności. Właśnie obejrzałem podcasty z udziałem Pana Kąkolewskiego. Chciałbym, aby zadał Pan pytanie byłemu prezesowi: Jaki ma plan działania względem takich osób jak ja, czyli akcjonariuszom mniejszościowym?

 Ponowne otwarcie układu oraz konwersja obligacji na akcje będzie oznaczać w praktyce wywłaszczenie Nas z udziałów w spółce. Czy akcjonariusze mniejszościowi w ogóle się w tej sprawie liczą?

W większości wątków, czy to Pana materiałów, czy w pozostałych mediach jesteśmy pomijani tak jakbyśmy stanowili zupełnie inną grupę poszkodowanych niż obligatariusze, tymczasem My również zostaliśmy oszukani - równie perfidnie jak obligatariusze. Jakoż nie mamy większości w na Walnych Zgromadzeniach Akcjonariuszy - nie mamy żadnych możliwości przegłosowania głównego akcjonariusza czyli ABRIS-u i tym samym nie mamy żadnego wpływu na spółkę. Co więcej w porównaniu do obligatariuszy, którzy otrzymali kilka pierwszych transz zgodnie z zawartym układem - my jako akcjonariusze nie tylko nie otrzymaliśmy żadnej kwoty, ale nawet nie możemy odliczyć straty podatkowej!

Ponadto jako akcjonariusze mniejszościowi znajdujemy się w potrzasku ponieważ stoimy pomiędzy obiema stronami - wierzycielami a Abrisem (być może włącznie z Panem Czarneckim) - do wyboru mamy albo przyglądanie się windykowaniu resztek pakietów wierzytelności ze spółki i postawienia spółki w stan upadłości przez Abris, albo wspomniane powyżej wywłaszczenie przez obligatariuszy. Jest to kolejny wątek w całej sprawie, który powinien być poruszony.”

W książce "Wszystkie chwyty dozwolone. Afera GetBack" wspominałem, o tym zmilczanym temacie, m.in. w rozdziale "Kosztowny debiut na GPW". Pisałem: „Jednym ze sposobów pozyskiwania kapitału na działalność i zakupy portfeli wierzytelności była dla GetBacku publiczna emisja na GPW. Szybkie wejście na giełdę było zaskoczeniem dla niektórych menedżerów GetBacku. Członek zarządu Anna P. tak zeznawała: „Pojawiła się ze strony Abris informacja, że planowane jest wejście spółki GetBack na giełdę. Byliśmy wszyscy zaskoczeni, ponieważ jako planowany termin wejścia na giełdę wskazano lipiec 2017 roku. Zaskoczenie wynikało z bardzo krótkiego czasu na przeprowadzenie wszystkich procedur i przygotowanie prospektu emisyjnego. Ale, jak przekonał nas prezes Kąkolewski oraz przedstawiciele Abris, było to możliwe do zrealizowania i damy radę. Tłumaczono nam to tym, że od jesieni 2017 roku pogorszy się koniunktura gospodarcza i sytuacja na giełdzie. Mówił nam o tym pan Łukawski i prezes Kąkolewski, że jest to optymalny moment i wszyscy musimy zewrzeć szeregi.

W prospekcie emisyjnym spółka szacowała, że z tytułu organizacji oferty będzie musiała ponieść koszt od 19 mln do 56 mln zł. Ostateczne kwoty nie zostały podane do publicznej wiadomości, ale wiadomo, że oferta była przeprowadzona drogo (a zatem prawdopodobnie blisko górnej granicy). Szacowano, że dodatkowe 25 mln zł zostanie wydane na sporządzenie prospektu emisyjnego, spotkania z inwestorami, promocję, usługi prawnicze itp. „Możliwe więc, że debiut na GPW kosztował GetBack ok. 75 mln zł, czyli l0 procent wartości oferty. Porównując to z największym debiutem giełdowym w 2017 roku – sieci sklepów Dino Polska, który kosztował ok. 3,5 proc. przy wartości emisji sięgającej niemal l,7 mld zł – należy uznać, że był to wysoki koszt pozyskania kapitału dla GetBacku”

Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli zarzucają Giełdzie Papierów Wartościowych, że ta nie wywiązała się ze swoich obowiązków w związku z aferą GetBacku. Główny zarzut dotyczy braku zawiadomienia o możliwości manipulacji kursem spółki. NIK zwraca także uwagę, że kierownictwo giełdy, nagradzając w lutym 2018 r. GetBack wyróżnieniem w kategorii „Optymalne wykorzystanie możliwości rynków prowadzonych przez GPW”, odbierało wcześniej sygnały o nieprawidłowościach w działaniu spółki. „Półtora miesiąca po wyróżnieniu obrót akcjami wrocławskiego windykatora został zawieszony, wybuchła afera, a spółka złożyła wniosek o przeprowadzenie postępowania upadłościowego” – pisze NIK.”

Przypomnę, że do dzisiaj wejście spółki GetBack (dzisiaj Capitea) na giełdę nie zostało wyjaśnione i rozliczone.

Ksiażkę i e-book zamówisz >>>

Podcasty wysłuchasz >>>