Jesteśmy świadkami absolutnego zwycięstwa reklamy (Zapiski)
Przypadkowo w telefonie pojawiła się reklama wódki żołądkowej, wcześniej wyskakiwały mi reklamy, ostatnio ściągane przez prokuraturę, wiadomej dwójki osób. Zostawię już temat jakości wykonania reklamy żołądkowej. Daleko w grze aktora do sceny w filmie Sofii Coppoli „Między słowami”, gdzie Bill Murray w czasie sesji zdjęciowej nagrywa reklamę whisky. A ta scena była improwizowana. Nie potępiam jednak, nie o to chodzi. Zgrzyta tylko, gdy patrzę na aktorów, pisarzy, dziennikarzy, celebrytów reklamujących to czy tamto. Rozumiem, że czasami nie mają wyboru, muszą opłacić rachunki, często jednak to tylko zachłanność i nic więcej. Gdyby jeszcze nie wymądrzali się i objawiali się jako autorytety mówiące, jak należy żyć, wytykający politykom hipokryzję, walczący o klimat i prawa człowieka oraz zwierząt, uważając siebie za „wielkie umysły”.
Przypominają mi się słowa z powieści „Furia” Salmana Rushdiego. Jesteśmy „świadkami absolutnego zwycięstwa reklamy. Jeszcze w latach siedemdziesiątych (ubiegłego wieku) praca w reklamie była czymś nieco wstydliwym. Mówiło się o tym przyjaciołom przyciszonym głosem i ze spuszczonym wzrokiem. Reklama była oszustwem bazującym na naiwności człowieka, sztuczką, niesławnym wrogiem nadziei. Była - potworna myśl w tamtej epoce - jawnie kapitalistyczna. Sprzedawanie towarów było czymś niegodnym. Teraz wszyscy - znakomici pisarze, wielcy malarze, architekci, politycy - chcą się załapać. Nawróceni alkoholicy zachwalali gorzałę. Wszyscy i wszystko jest na sprzedaż. Reklamy przybrały kolosalne rozmiary, wspinając się jak King Kong na ściany wieżowców.”
Film Sylwestra Latkowskiego "Ostatnia Wieczerza".
.