Ile lat ma milczeć według prokuratury były szef GetBack? Może dać mu dożywotni zakaz?
W piątek, 23 września br., w sadzie apelacyjnym odbędzie się rozprawa aresztowa Konrada Kąkolewskiego, w czasie której sąd odniesie się do zażalenia prokuratury. Co takiego leży prokuraturze na wątrobie?
W zażaleniu czytamy, że prokuratura wnosi o „zmianę zaskarżonego postanowienia poprzez zastosowanego wobec oskarżonego Konrada Kąkolewskiego dozoru Policji i w jego ramach nałożenie na wskazanego zakazu upubliczniania w środkach masowego komunikowania złożonych wyjaśnień odnoszących się do zarzuconych mu przestępstw.”
W uzasadnieniu prokuratury czytamy: „Argumentacje środka odwoławczego rozpocząć należy od przytoczonych fragmentów wywiadu udzielonego przez oskarżonego Konrada Kąkolewskiego rozgłośni radiowej Radiu Zet w dniu 27 maja 2022 roku”.
W wywiadzie miał przekazać ważne elementy przyjętej linii obrony i mogą ją poznać osoby jeszcze nie przesłuchane.
Zwracam uwagę, że proces jest otwarty dla publiczności i jego zeznania przed sądem, czyli linia obrony były publikowane, choćby w mojej książce „Wszystkie chwyty dozwolone. Afera GetBack”, w moim blogu, w relacjach Pulsu Biznesu i innych mediach. Argumentacja prokuratury, że rzeczywiście media były w czasie jego wyjaśnień, ale przecież nie wszystko upubliczniły i dlatego wiedza nie jest ogólnodostępna, to Monty Python. Myślę, że chodzi o to, że nie podoba się to co mówi wielu osobom i po ludzku, wkurza ich. Najlepiej, by zamilkł i nie psuł obowiązującej jednej słusznej narracji o sprawie.
Co takiego śmiertelnie groźnego, wstrząsającego powiedział Konrad Kąkolewski dziennikarzowi Mariuszowi Gierszewskiemu w Radio ZET. Przytoczę fragmenty wywiadu, całość jest na stronach radia (Czytaj tutaj >>>).
Mariusz Gierszewski: Jak pan wyszedł z aresztu na Białołęce, nie było kamer i nie było mikrofonów. Zdziwił się pan, że był tylko jeden dziennikarz – Sylwester Latkowski?
Konrad Kąkolewski: Nie zdziwiłem się dlatego, że od dłuższego czasu ta sprawa jest obrabiana można powiedzieć medialnie. Krótko mówiąc, ci ludzie, którzy ukradli pieniądze, poopłacali parę osób w mediach, które pisały o tym w ten sposób, który pozwoli im ukraść te pieniądze. Co więcej, dzisiaj już prokuratura, prowadzi przesłuchania w kierunku tych właśnie osób, które pisały w mediach, przesłuchania na okoliczność tego w jaki sposób oni pomogli okraść 20 tysięcy osób. Nie zdziwiło mnie to, że specjalnie nikogo tam nie ma bo już ustalono w mediach jakąś wersję prawdy. A prawda jest inna.
MG: Do tego jeszcze wrócimy. Mówi Pan, że w sprawie GetBack prokuratura zajmuje się dziennikarzami? Był pan już przesłuchiwany w tym wątku?
KK: Tak byłem słuchany jako świadek. Krótko mówiąc, były pieniądze w Getbacku. GetBack mógł spłacić wierzycieli w co najmniej w 100 procentach, a nawet wręcz w 300 procentach ich spłacić. Te pieniądze zostały ukradzione, ale żeby ukraść te pieniądze fizycznie, nie w jakiś bardzo przemyślny sposób, w bardzo prosty sposób, no to ktoś musiał oszukać tych wierzycieli, osoby fizyczne. Była potrzebna tuba medialna.
Absolutnie to nie jest żadna wojna z mediami, bo media są dobre, dziennikarze są dobrzy, natomiast trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że ktoś tam zapłacił parę groszy dwóm czy trzem osobom, no i dzisiaj prokuratura też bada ten wątek.
MG: Bada sama z siebie czy ktoś złożył zawiadomienie?
KK: Bada po pierwsze sama z siebie, ale też i inne osoby, w tym bardzo wielu pokrzywdzonych też składało zawiadomienia, no i są przesłuchiwani, trwa postępowanie w tak zwanej głównej sprawie GetBacku, bo to nie jest ta sprawa która jest w sądzie. Ta sprawa sądowa, w której jestem oskarżony, to zasłona dymna dla tego wszystkiego. Natomiast jest pod spodem sprawa o sygnaturze RP1.DS.8.2020, która mówi bardzo prosto - były pieniądze w GetBacku, zostały ukradzione, dlatego 20 tysięcy ludzi nie dostało pieniędzy z firmy.
MG: To teraz wracam do tego mojego pierwszego pytania, wychodzi pan na wolność po 4 latach i co pan czuje?
Czuję trzy rzeczy, jeśli można w ten sposób powiedzieć. Po pierwsze, czuję ulgę, że wyszedłem stamtąd, bo byłem tam zakneblowany przez 4 lata. Zakneblowany w taki sposób, że przebywałem tam w ścisłej izolacji, w pełnej ochronie. To znaczy nie widziałem nikogo, a jedzeniem mi zostawiali na parapecie i siedziałem 23 godziny na 24, a godzinę miałem sam spacer, na spacerniaku nieraz wielkości tego pokoju. Czuję ulgę, to jest oczywiste.
Druga sprawa to, że wreszcie można coś zacząć robić, ponieważ ja jestem wierzycielem i też pokrzywdzonym. Abstrahując od tego co prokurator robi, złożyłem wnioski o zmianę układu z wierzycielami, o odwrócenie tych tak zwanych transakcji wyprowadzenia majątku, żeby pieniążki wróciły do GetBacku i żeby wypłacić je ludziom, w tym również mnie, ja też chcę odzyskać te pieniądze. Wiadomo, że na wolności mam więcej możliwości.
Po trzecie jestem dzisiaj świadkiem w 5 sprawach. Wiem, że to brzmi dziwnie. Świadomość opinii publicznej jest inna, że ja jestem winny i koniec. Natomiast jest dzisiaj 6 spraw afery GetBack. W pięciu jestem świadkiem, w jednej jestem oskarżony, wypowiadam się w sądzie i będę dalej się wypowiadał otwarcie, długo i na temat, więc mogę pewnie się lepiej przydać i prokuraturze w tym byciu świadkiem jak jestem na wolności.
To były lata dramatyczne, szczególnie pierwszy rok. Ja byłem biznesmenem, któremu się udało zrobić swoje biznesy. Miałem własnych 13 firm i dlatego właśnie zostałem zatrudniony przez Leszka Czarneckiego i przez całą tę grupę, żeby rozwinąć im spółkę GetBack jako biznesmen.
Ja też jestem akcjonariuszem GetBacku, a oprócz tego też wierzycielem no i lokomotywą, która miała to ciągnąć. Pociągnąłem to dosyć łatwo, nawet dobrze, tak mi się wydaje.
I tyle, wylądowałem w areszcie, padło mi 13 firm w pierwszym roku. Pierwsza padła i to najszybciej firma transportowa. Mieliśmy 500 tirów na drogach w Europie Zachodniej. To była duża firma, właściwie w 3 tygodnie zarząd się przeraził, ludzie pouciekali do konkurencji, kontrahenci wypowiedzieli umowy, a bank wypowiedział umowę linii kredytowej. Trochę dłużej żyła firma kosmetyczna. Miałem 7% rynku kosmetyków w Polsce i sprzedawałem 3 miliony sztuk kremów do rąk i do twarzy i ciała. To było dosyć duże przedsięwzięcie. Umierało to 6 miesięcy. To było ciężkie.
I do tego wszystkiego GetBack. Było widać, że te pieniądze tam są. Nikt nie był tym w ogóle zainteresowane, żeby je ochronić i pozwolono im po prostu ukraść te pieniądze. To znaczy prokuratura pozwoliła im świadomie ukraść te pieniądze, mimo że ja ciągle pisałem do nich w jaki sposób jest to robione i jak temu zapobiec.
Wcześniej, jeszcze zanim mnie nie aresztowano, to też pewnie jest taka ciekawostka, ja sam zgłosiłem się do służb i do prokuratury - w maju 2018 roku. Zawiadomiłem, że zaczęli kraść. Jest 80 stron protokołów z tego. Były dwie prokuratorki, które chciały zapobiec tej kradzieży, zostały szybko wyrzucone z pracy. Do tego jeszcze wyrzucono z CBA osoby, które chciały ochronić GetBack. To był jakby większy układ, który ma swoje wpływy od lat.
MG: Zapewnia Pan, że do kradzieży 2,5 miliarda złotych doszło już po Pańskim aresztowaniu. Ale czy nie ma Pan nic do powiedzenia tym prawie 10 tysiącom obligatariuszy, którzy są poszkodowani? Nie ma Pan potrzeby przyznania, że można było coś zrobić inaczej, żeby ich ochronić?
KK: Przede wszystkim chcę powiedzieć trzy rzeczy. Po pierwsze jest dzisiaj jeszcze możliwość odzyskania 100% tych pieniędzy i ja nie spocznę, dopóki ci ludzie nie dostaną na tacy tych pieniędzy. Prowadzę to jako wierzyciel w sądzie, staram się odwrócić zawarty układ, odwrócić “transakcje” wyprowadznia majątku z GetBack za praktycznie zero i staram się przywrócić aktywa, czyli pieniądze do firmy. To były wierzytelności, one zostały ukradzione i troszeczkę zwindykowane. Tam jeszcze bardzo dużo zostało. Było 8 miliardów złotych w gotówce, zwindykowano około miliarda złotych, zostało więc jeszcze 7 miliardów. A pokrzywdzonym trzeba oddać tylko 3 miliardy złotych. A przecież 3 miliardy złotych to mniej niż 7 miliardów złotych. Czyli ludzie odzyskają 100% pieniędzy i ja się tym teraz nie zajmuję. Tak naprawdę wyjaśniłem to jak to zrobić od strony nie tylko cywilnej, ale również karnej prokuraturze. I niezależnie ode mnie to prokuratura powinna też działać. A nie działa. Najpierw pozwoliła ukraść, potem grała Greka przez 4 lata, a teraz ciągle nie zabezpiecza tych aktywów chociaż ma dowody na kradzież i te dowody ma od 3 lat. (…)
MG: Chce Pan powiedzieć: wyszedłem z aresztu i chcę oddać ludziom pieniądze?
KK: (…) Teraz ludzie muszą odzyskać swoje pieniądze, ja się tym zajmuję dwoma torami. Jednym to jest droga cywilna jako wierzyciel na podstawie ustawy Prawo restrukturyzacyjne, jest tutaj kilka tuneli, którymi podążamy. Wszystko robię transparentnie, opisuje to dokładnie i do sądu i do Prokuratury. Druga droga to jest droga karna. Jestem świadkiem, ci ludzie są pokrzywdzeni zgodnie z kodeksem postępowania karnego prokurator powinien zabezpieczyć te pieniądze, które zostały wyprowadzone. Nie czyni tego, dlaczego? Prokurator przez 4 lata nie zrobił nic. (…)
Całe to przestępstwo jest niezmiernie proste. GetBack miał 28 miliardów złotych wierzytelności, czyli kupionych z banków bez przepłacania wierzytelności około 4 milionów dłużników.
Było to warte w gotówce, według tamtejszych szacunków potwierdzonych niezależnymi opiniami biegłych i przez podmioty certyfikowane KNF i podmioty, które co miesiąc wyceniaył te portfele, co najmniej 8 miliardów złotych czystej gotówki. Po drugiej stronie mieliśmy 3 miliardy złotych obligacji oraz kredytów i innych wierzytelności do spłacenia. To jeszcze piątka zostawała górką, jak to się mówi. Spółka mogła spłacić wszystkie obligacje i jeszcze byłoby 5 miliardów złotych dla akcjonariuszy mniejszościowych. Właściciel, czyli akcjonariusz większościowy, który kontroluje 60%, wyprowadził te pieniądze do innych swoich podmiotów.
One są wyprowadzone głównie na teren Warszawy, czyli nie są gdzieś w jakiś rajach podatkowych i tak dalej. Z 8 miliardów te 7 miliardów gotówki w formie aż 28 miliardów wierzytelności jest na terenie Warszawy i można spokojnie te pieniądze odzyskać drogą cywilną albo po prostu drogą karną. Odzyskanie drogą karną to zadanie dla prokuratorów. Jest to nawet szybsze łatwiejsze i prostsze niż drogą cywilną, tylko, że oni muszą chcieć. Tymczasem jest tam jakiś układ i raczej pomogli złodziejowi, a dzisiaj go nie łapią. I aktywów czyli tych pieniędzy nie zabezpieczają. Choć 70% tych pieniędzy jest w odległości 2 kilometrów od prokuratury regionalnej w Warszawie. Ja miałem dalej do tych pieniędzy z aresztu na białołęce niż prokuratura ma ze swojego biura przy Krakowskim Przedmieściu."
Na koniec wróćmy do ostatniego akapitu w prokuratorskim uzasadnieniu, czytamy: „Nie znajduje również akceptacji stanowisko, że Sąd w oparciu o istniejące przepisy nie może zakazać oskarżonemu wyrażania swoich opinii, w przypadku, gdy takie działanie godzi w prawidłowy bieg postepowania karnego, gdyż byłoby to naruszenie konstytucyjnego prawa każdego obywatela do swobodnej wypowiedzi. Skoro Sad może zastosować w ramach środka zapobiegawczego, tymczasowe aresztowanie, tym bardziej może ograniczyć Konradowi Kąkolewskiemu swobodę wypowiedzi, w celu zapewnienia prawidłowego biegu postepowania karnego.”
Przypomnę, że Konrad Kąkolewski siedział w areszcie blisko cztery lata. Nasuwa się pytanie - ile lat ma jeszcze milczeć według prokuratury? Nie reagując na zarzuty, jakie się mu przedstawia? Przecież proces potrwa jeszcze wiele lat. Może dać mu dożywotni zakaz wypowiadania się.