Prezes banku BNP Paribas Polska beztrosko rzuca: „sytuacja frankowa zaskoczyła sektor”. Jak to zaskoczyła? A na co idą te milionowe pensje i wynagrodzenia audytorów, jak nie na to, by opłacać kompetencje, dobre prognozowanie i ocenę ryzyka? Wydaje mi się, że jest różnica między lichwiarzem, właścicielem lombardu a prezesem banku. To banki mają obowiązek diagnozowania potrzeb i możliwości swoich klientów oraz dostosowywania produktów (jednym z nich jest kredyt) do rzeczywistych potrzeb. To po stronie banku jest ograniczenie sytuacji, w których banki wykorzystując braki wiedzy i profesjonalnego doświadczenia klientów oferują produkty, na których tylko one zarabiają. banksterzy-bank-Latkowski-.JPG

– Nie powinno się przerzucać na banki odpowiedzialności finansowej za decyzje klientów – mówi Przemek Gdański, prezes BNP Paribas Polska dla Pulsu Biznesu. I idzie dalej: – nie będąc prawnikiem, mam wątpliwości, czy nie jest naruszana w dużej skali zasada sprawiedliwości społecznej. W dalszej części rozmowy wychodzi szydło z worka – państwo ma znów obronić interesy bankierów, bo są za wielcy, by upaść, i podać jakąś ratunkową ustawę. Prezes BNP Paribas Polska mówi: – Nie można wykluczyć, choć dziś nic na to nie wskazuje, że pojawi się jakaś inicjatywa ustawodawcza, choćby po to, żeby nie doprowadzić do trwałego „uszkodzenia” sektora bankowego.

Myślenie prezesa banku jest proste: „Jeśli klient jest dorosły i w pełni sprawny intelektualnie, to podejmując decyzje bierze za nie odpowiedzialność”. Gorzej idzie z rozliczaniem siebie, świata bankierów. 

Przemek Gdański beztrosko rzuca: „sytuacja frankowa zaskoczyła sektor”. Jak to zaskoczyła? A na co idą te milionowe pensje i wynagrodzenia audytorów, jak nie na to, by opłacać kompetencje, dobre prognozowanie i ocenę ryzyka? Wydaje mi się, że jest różnica między lichwiarzem, właścicielem lombardu a prezesem banku. To banki mają obowiązek diagnozowania potrzeb i możliwości swoich klientów oraz dostosowywania produktów (jednym z nich jest kredyt) do rzeczywistych potrzeb. To po stronie banku jest ograniczenie sytuacji, w których banki wykorzystując braki wiedzy i profesjonalnego doświadczenia klientów oferują produkty, na których tylko one zarabiają.

Od lat bankierzy Polskę traktują jak Dziki Zachód

Z czego wynika takie myślenie u części polskich bankierów? Spójrzmy na historię naszego sektora finansowego. Od lat jest rozpuszczony przez nadzór finansowy. Przypomnę rok 2008 i dziwne wahania kursu euro, dolara i franka szwajcarskiego w stosunku do polskiego złotego. To, co było oczywiste dla innych regulatorów, dla polskich niewarte było uwagi i zajęcia się okolicznościami tego, co się wówczas działo. Co więcej, żaden organ państwa polskiego nie próbował, póki co, wyjaśnić kolejnego ważnego zdarzenia na polskim rynku finansowym – opóźnienia o ponad dwa lata wprowadzenia do systemu prawnego przepisów dyrektywy unijnej, zwanej MiFID. Fakt ten miał, jak się później okazało, kluczowe znaczenie dla wszystkich dotkniętych procederem masowej sprzedaży toksycznych opcji walutowych niszczących firmy, kredytów frankowych wpędzających w wieczne długi czy polisolokat, na których zarabiają tylko banki. Opóźnienie wdrożenia reguł MiFID oznaczało dla setek tysięcy nieświadomych obywateli wielomiliardowe straty finansowe pokrywane z prywatnych lub firmowych kont. Zastanawia fakt, że polski rząd, a zwłaszcza KNF, uznały, że ważniejszy jest interes międzynarodowych bankierów niż ochrona interesów polskich obywateli. Patrząc na działania władz amerykańskich czy brytyjskich też można dostrzec pobłażliwość dla powtarzających się rażących przypadków łamania prawa przez elity finansowe świata, ale przynajmniej od czasu do czasu urzędnicy odbierają im część nieuczciwie zarobionych środków i stosują kary.

W roku 2004 parlament europejski uchwalił dyrektywę 2004/39/WE w sprawie rynków finansowych – jego głównym celem była ochrona interesów oszukiwanych nagminnie klientów banków. Dyrektywa m.in. nałożyła na banki obowiązek szczegółowego informowania wszystkich klientów o ryzykach związanych z oferowanymi produktami finansowymi. Czy to przypadek, że polski rząd jako jeden z ostatnich w Unii Europejskiej zdecydował się na wprowadzenie przepisów dyrektywy do krajowego porządku prawnego?

Bankier bez empatii

Patrząc na Przemka Gdańskiego, prezesa BNP Paribas Polska, który buńczucznie straszy na okładce, że „banki nie rzucą ręcznika na ring”, nie widzę u niego żadnej empatii, a tylko pychę, poczucie, że jesteśmy na tyle wielcy, by włos nam z głowy nie spadł. I jeszcze jedno na koniec – najwyżej bank upadnie, ale u prezesa kasa w portfelu będzie zawsze na plusie, prawda?