Zwraca uwagę fakt, że sąd nie rozumie terminów finansowych i funkcjonowania rynku kapitałowego.To nie wygląda dobrze, gdy sąd nie rozumie wielu podnoszonych kwestii natury finansowej. getbck-latkowski-kakolewski-sad.jpg

Mógłby pan myśli zakończyć – trzeciego dnia procesu GetBack sędzia Iwona Strączyńska strofowała Konrada Kąkolewskiego i często zwracała uwagę, że mówi to, co ostatnio. 

Konrad Kąkolewski nie dawał się jednak wytrącić z równowagi i konsekwentnie w wyjaśnieniach wskazywał, że to Abris, obecny właściel GetBack, doprowadził do takiej a nie innej sytuacji. Wyprowadzili pieniądze, zabijając dochodową spółkę. W pewnym momencie posunął się do kolokwialnego porównania, twierdząc, że właściciel GetBack „nie potrafił znaleźć jelenia, który by klepnął sprawozdanie za 2017 rok”. Na marginesie, dlaczego GetBack nie zamknął finansowo 2017 roku? Co na to nadzór finansowy?

Wielokrotnie atakował mecenasa Tomasza Manickiego, reprezentującego GetBack jako oskarżyciela posiłkowego. Ten milczał, ale sadząc po jego twarzy, zaczyna mieć chyba tego dość. 

Przypomnę, że Konrad Kąkolewski i poszkodowani protestują przeciwko dopuszczeniu przedstawiciela GetBack do procesu, jako oskarżyciela posiłkowego. Sąd zmienił wcześniejszą negatywną decyzję i wbrew wnioskom o wykluczenie, GetBack został dopuszczony.

Dwa głosy uczestników procesu, podsumowujących zeznania Kąkolewskiego.

Pierwszy: Mówi z sensem.

Drugi: Miesza prawdę z fałszem i nie wiadomo, jak do niego podejść.

Zwraca uwagę fakt, że sąd nie rozumie wielu terminów finansowych i funkcjonowania rynku kapitałowego. W pewnym momencie sędzia poprosiła, by oskarżony Konrad Kąkolewski wytłumaczył jeden z aspektów wynikłych z ustawy o rachunkowości. Kąkolewski szybko załapał, że sąd ma problem z tym i czasami wręcz,  jak wykładowca studentom wyjaśnia reguły rządzące rynkiem finansowym, a potem odnosi się do meritum.

Pisałem już o tym i powtórzę, co powiedział jeden z prawników:

– Przewodnicząca Iwona Strączyńska sądziła głównie w sądzie rejonowym na Żoliborzu. Znam ją z sali sądowej. Raczej merytoryczna, kulturalna i rzeczowa. Problemem, a jednocześnie specyfiką rejonu żoliborskiego jest jednak to, że nie było tam praktycznie spraw gospodarczych – a tu od razu wielki świat, poważne nazwiska i wielka medialna afera. Stąd próba zwrotu prokuraturze aktu oskarżenia, z jednoczesną oceną merytoryczną dowodów. Przypomnę, że sąd apelacyjny nakazał prowadzenie sprawy, uznając je za »braki natury technicznej, a nie merytorycznej«”

Podsumowując, nie wygląda to dobrze, gdy sąd nie rozumie wielu podnoszonych kwestii natury finansowej.

Ciekawa jest także postawa sądu, który ogranicza dostęp publiczności i dziennikarzy na salę sądową, a świeci ona pustkami. Ogranicza nawet dostęp online! Przypominam, że proces jest jawny, a robi wszystko, by go utajnić. Przy tym od 1 marca br. ogłoszono zniesienie ograniczeń covidowych w urzędach, które mają normalnie pracować. Czego boi się sędzia Iwona Strączyńska? Kiedy wreszcie proces będzie odbywał się przy podniesionej kurtynie?