Awantury wokół sprawy Iwony Wieczorek
Nie zabezpieczono od razu całego monitoringu z miejsc, gdzie mogła przebywać dziewczyna. Część z tych materiałów mogła bezpowrotnie przepaść. Przeszukania terenów dokonywano wyrywkowo. Działania były prowadzone chaotycznie. Na przykład niektóre zapisy monitoringu ściągano dopiero sześć dni od zaginięcia, do którego doszło w nocy z 16 na 17 lipca 2010 r. Psa z Grupy Ratownictwa Specjalnego PCK użyto 11 dni po zniknięciu dziewczyny. I to tylko do sprawdzenia okolic strumienia w parku Reagana, obok którego przechodziła Iwona Wieczorek. Dziś zadanie jest o niebo trudniejsze. Pamięć świadków się zaciera. Dobrze to widać po zeznaniach młodzieży, z którą Iwona spędzała wolny czas. Nie są w stanie określić, kto był na jakiej imprezie. Kto z kim przyszedł, kiedy wyszedł i jak się zachowywał. Po tylu latach nie ma już możliwości zdobycia bilingów, które mogłyby pomóc w rozwiązaniu zagadki. Jakiś czas temu policja chciała bilingi osoby, która pojawiła się na obrzeżach tej sprawy. Za późno. Już ich nie dostała.
W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku wiele razy pochylano się nad sprawą Iwony Wieczorek. Wsród policjantów, którzy pracowali przy tej sprawie dzisiaj jest frustracja albo zniechęcenie. Mam na myśli tych, którzy uczciwie próbowali coś zrobić. Sprawę przejęła teraz prokuratura w Krakowie i policjanci z Komendy Głównej Policji, wspierani przez Komendę Wojewódzką Policji w Gdańsku. Obecna ekipa, powstała po rozwaleniu ostatniej, nie ma łatwo, choćby dlatego, że uczą się realiów panujących w naszej "małej Sycylii", czyli Trójmieście.