Mam zasadę, że nie ulegam szantażystom, nawet jeśli są wpływowi i mają zasobne portfele. Ostatnia rzecz. Po co to opisuję? Dla zasady. Mechanizm takiej brudnej wojny powinien być ujawniony. Dziś toczy się ona przeciwko mnie, jutro celem będzie ktoś inny. latkowski-GetBack.jpg

Poniedziałek, 23 maja 2022 r. Dokumentuję do filmu i książki wyjście z aresztu byłego szefa GetBacku, Konrada Kąkolewskiego. Nie ma nikogo z mediów. A to największy przekręt finansowy od lat. Wymowne.

Przeprowadzam z nim krótką rozmowę pod bramą aresztu, potem następnego dnia już po dobie spędzonej na wolności. W ostatnim liście tłumaczył, że chce wyjść na wolność dlatego nie mówi wszystkiego, z obawy by go dalej nie więziono.

- Pękłem w areszcie, gdy mnie straszono tym, że aresztują mi matkę, ojca brata żonę i wszystkich, a dzieci moje, które są z adopcji, wrócą do domu dziecka – wyznał. - Upadło mi trzynaście firm, niektóre z nich były bardzo dochodowe, jak na przykład firma kosmetyczna, firma transportowa, one mogły dalej funkcjonować. Z aresztu nie dało się im zarządzać. Tymczasem prokuratora powiedziała tak - pan mówi to co my chcemy usłyszeć, to pan wyjdzie na wolność. Myślę, że każdy by pękł, przy czym, to pęknięcie nie było, aż takie duże, bo żadnej krzywdy nikomu nie zrobiłem, osoby, które były aresztowane, z innych słów nie z moich.

Kilka dni później ukazuje się rozmowa dziennikarza Mariusza Gierszewskiego w Radiu Zet z Kąkolewskim.

„Były prezes GetBack Konrad Kąkolewski przebywał w areszcie od czerwca 2018 roku. Jest podejrzany o wielomilionowe oszustwa, wyrządzenie spółce GetBack szkody w wielkich rozmiarach czy manipulacje instrumentami finansowymi i podawanie nieprawdy o działaniach spółki. W lutym przed warszawskim Sądem Okręgowym ruszył proces, w którym na ławie oskarżonych oprócz Kąkolewskiego zasiada 15 osób. Zarzuty wobec nich dotyczą oszustw związanych z dystrybucją obligacji GetBack i certyfikatów funduszy inwestycyjnych. W styczniu i marcu tego roku prokuratura skierowała do sądu kolejne dwa akty oskarżenia w tej sprawie.

Konrad Kąkolewski po wpłaceniu poręczenia majątkowego wyszedł na wolność 23 maja.

Były prezes GetBacku udzielił wywiadu Radiu ZET jako pierwszemu medium. Wcześniej rozmawiał tylko z dokumentalistą Sylwestrem Latkowskim, który kończy właśnie książkę i film o aferze GetBack.

Mariusz Gierszewski: Jak pan wyszedł z aresztu na Białołęce, nie było kamer i nie było mikrofonów. Zdziwił się pan, że był tylko jeden dziennikarz – Sylwester Latkowski?

Konrad Kąkolewski: Nie zdziwiłem się dlatego, że od dłuższego czasu ta sprawa jest obrabiana można powiedzieć medialnie. Krótko mówiąc, ci ludzie, którzy ukradli pieniądze, poopłacali parę osób w mediach, które pisały o tym w ten sposób, który pozwolił im ukraść te pieniądze. Co więcej, dzisiaj już prokuratura, prowadzi przesłuchania w kierunku tych właśnie osób, które pisały w mediach, przesłuchania na okoliczność tego, w jaki sposób oni pomogli okraść 10 tysięcy osób. Nie zdziwiło mnie to, że specjalnie nikogo tam nie ma, bo już ustalono w mediach jakąś wersję prawdy. A prawda jest inna”.

Myli się Konrad Kąkolewski, to wyraźny sygnał wysłany dziennikarzom i mediom. Prokuratura pytała Kąkolewskiego tuż przed jego wyjściem na wolność o dziennikarzy, gównie zajmujących się biznesem i dziennikarkę jednego z dzienników. To powinno zaniepokoić, włączyć ostrzegawcze czerwone światło. Czemu to ma służyć? To nie dziennikarze wyprowadzili miliardy złotych. Prokuratura wie, że Kąkolewski miał złe relacje z niektórymi dziennikarzami. 

Fakt, niektórzy z nich się sprzedają, ale ja widzę tu przede wszystkim zbieranie haków na dziennikarzy. I trwa to już od jakiegoś czasu, inwigilacja, nawet tzw. pisowskich dziennikarzy. Mówią o tym agenci CBA, a także osoby mające wiedzę o działaniach służb i prokuratury. Znam przypadek wrabiania w korupcję w związku z tą sprawą znanego dziennikarza biznesowego, rzekomo kasa za tekst. Nie wyszło, bo artykuł, jaki się ukazał, zaprzeczał tezie, chyba że ktoś chciał zapłacić za stryczek dla siebie. Moim zdaniem to ma być sygnał do dziennikarzy: uważajcie, bo zabierzemy się za was, nie przyglądajcie się tej sprawie zbyt uważnie, a najlepiej przedstawiajcie naszą wersję, jedynie słuszną. Sam wiem, o kilku krokach podejmowanych wobec mnie, także tych planowanych. 

10 czerwca 2022 r. odbywał się kolejny dzień procesu w sprawie GetBacku. W trakcie rozprawy na salę wpadł prokurator. Tuż przed jej odroczeniem oświadczył, że chce złożyć wniosek o zmianę środków zapobiegawczych wobec Konrada Kąkolewskiego przez zakazanie mu publicznych wypowiedzi i informowania pokrzywdzonych, jak mogą odzyskać pieniądze, bo w ten sposób mataczy i daje im obietnice bez pokrycia. Według prokuratora Kąkolewski robi to wszystko po to, żeby uciec do Izraela, gdzie ukrył pieniądze z przestępstwa. Jeśli sąd uzna, że te okoliczności uzasadniają zastosowanie tymczasowego aresztowania, to prokuratora będzie ze wszystkich sił tego stanowiska broniła. Krótko mówiąc, prokuratura złożyła wniosek sprowadzający się do jednego – zakazu rozmów z mediami.

PR-owcy wkraczają do gry

Przed publikacją książki i zakończeniem prac nad filmem dochodzą do mnie informacje, że chodzą za mną nie tylko służby, ale przede wszystkim PR-owcy. Próbowano wpływać na mnie przez naciski na bliskie mi osoby (wspierano polityków, którzy uznali, że to będzie najskuteczniejsze i odpuszczę). Wymieniane są czołowe firmy PR. Niektóre z nich już dawno przestały się zajmować oferowaniem usług dbających o wizerunek klienta. Żyją przede wszystkim ze zbierania kompromitujących materiałów, zajmują się nawet życiem intymnym, by tylko zhakować przeciwników politycznych, szefów spółek Skarbu Państwa i dziennikarzy. I nie posługują się jedynie tzw. białym wywiadem, czyli przeszukiwaniem internetu. Stosują te same metody co agencje detektywistyczne, często podzlecając właśnie im czynności inwigilacji (zhakowanie telefonu nie jest dla nich problemem). Czasami wynajmują paparazzich. Minister, polityk, prezes spółki czy banku woli nie fakturować usług agencji detektywistycznych, przecież może to zrobić przez firmy zajmujące się oficjalnie tylko marketingiem i PR-em. 

Kiedyś już oberwałem od jednej z nich, że jako redaktor naczelny tygodnia „Wprost” nie zatrzymałem artykułu Cezarego Łazarewicza na temat metod ich działania. Sam doświadczyłem szantażu i zastraszania. Wiedziałem, że będą grzebać w mojej przeszłości, w starych sprawach. Przyznaję: nie doceniłem skali oszczerstwa i tego, jak łatwo niektóre media dadzą się zmanipulować. Czytelnicy nie zdają sobie sprawy, na czym polega mechanizm operacji, w których bronią jest szantaż, groźba, półprawda, manipulacja.

PR-owców boją się ministrowie, szefowie spółek, dziennikarze i wydawcy. Lepiej siedzieć cicho, bo wezmą się za nas, tak? Ja zaryzykowałem, bo taka jest powinność dziennikarza. Po raz pierwszy się okazało, że nietykalni dotąd PR-owcy jednak nie są nietykalni. Tym razem ma mnie spotkać to samo, tylko będę miał przeciwko sobie koalicję wrogów. Powinienem spodziewać się najgorszego. Temat afery GetBack nie jest wygodny dla żadnej ze stron. 

Jak państwo widzicie, nie dałem się zastraszyć. Jeśli czytacie te słowa, to znaczy, że książka się ukazała. Walczę o to, by film także ujrzał światło dzienne. Na marginesie, trzykrotnie zaproponowano mi „wykupienie praw do książki”, dwa razy taką propozycję złożył mi przez pośrednika jeden z bohaterów książki. Po co? By nigdy się nie ukazała i bym nie mógł pisać o nim ani o sprawie.

Mam zasadę, że nie ulegam szantażystom, nawet jeśli są wpływowi i mają zasobne portfele. Ostatnia rzecz. Po co to opisuję? Dla zasady. Mechanizm takiej brudnej wojny powinien być ujawniony. Dziś toczy się ona przeciwko mnie, jutro celem będzie ktoś inny.

*** Fragment książki "Wszystkie chwyty dozowolone. Afera GetBack" - tutaj zamówisz: https://latkowski.com/sklep

7 grudnia premiera filmu "Wszystkie chwyty dozwolone. Afera GetBack".